Felieton o tolerancji

0
495

Brytyjska pisarka Evelyn Beatrice Hall w 1906 roku pod pseudonimem Steven G. Tallentyre opublikowała tekst zatytułowany Przyjaciele Woltera (The Friends of Voltaire). Zapisała w nim zdanie: Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale do śmierci będę bronił twojego prawa do mówienia tego (I disapprove of what you say, but I will defend to the death your right to say it).

Które zostało uznane za autentyczną wypowiedź samego Woltera. W 1939 roku w Modern Language Notes Hall opublikowała list, gdzie ujawniła się jako autorka tego powiedzenia.

Świat, który poznał prawdę, nie bardzo się przejął mistyfikacją, bo bardzo wszystkim spodobała się ta wypowiedź jako swego rodzaju deklaracja tolerancji.

Wikipedia pisze o tym tak: Cytat ten jest powszechnie wykorzystywany jako motto obrońców wolności słowa.

Mów, co uważasz…

…- każdy ma prawo mówić, co uważa. I uważać, co chce.

Obecnie, w dobie prób ustalania znaczenia pojęcia mowa nienawiści znaczenie tolerancji rzekomo zdobiącej Woltera jako jej głównego wyznawcęzaczyna coraz mocniej się zmieniać.

Szczególne jest to, że w Polsce w obieg publiczny cytowane zdanie najchętniej wprowadzali walczący o zaprowadzenie tolerancji, co oznaczało zaciekłe zwalczanie zaściankowości, moherowości, nieeuropejskości, narodowości, katolickości i wielu jeszcze innych degradujących Polaków -ości.

Okazało się więc, że niekoniecznie każdy ma prawo do głoszenia swoich poglądów.

Jedni bowiem mówią, co chcą i mają prawo do dumy z tego, co mówią i jak myślą.

A ich dumę…

…niejednokrotnie podkręcają właściwe media. I nikt nie musi czegokolwiek bronić do śmierci (defend to the death).

Inni zaś mówią, także – co chcą, ale są publicznie zawstydzani za głoszone poglądy.

Niemal do śmierci cywilnej. Przez właściwe media. Oczywiście.

Są też, co prawda, tacy, którzy raz mówią tak, raz inaczej i wcale nie mają w związku z tym rozterek. Ale o nich nie będzie tu mowy.

Europosłanka Sylwia Spurek, dla przykładu – opowiadała o inseminacji jako gwałcie na krowie (Krowy są gwałcone, żeby zostać zapłodnione, żeby mogły urodzić, żeby mogły dawać mleko). Tak.

Posłanka Anna Maria Żukowska natomiast przejawiała wyraźne i bardzo silne opory przed nazwaniem osób, które miesiączkują – kobietami (people who menstruate – jak ironizowała J.K.Rowling kancelowana za swoje poglądy i wypowiedzi). Tak.

A eks-premier Ewa Kopacz wypowiedziała głośne swego czasu zdanie o rzucaniu kamieniami w dinozaury przez ludzi.

To się działo naprawdę. Takie wypowiedzi albo uchylanie się uchodziły i uchodzą nawet za światłe. Postępowe.
Ostatnio podczas przedwyborczych konferencji prasowych i wydarzeń – w powietrze pofrunęły różne słowa. I zawisły…

…w gęstej legnickiej atmosferze.

Ich polityczny odczyn każdy może analizować sobie sam, bo wciąż są widoczne w portalach.

Ale gdyby ktoś nie zdołał samodzielnie – wyręczą go lokalne media. Wyjaśnią, nauczą. Spokojnie.

Właśnie zostało opracowane medialnie sobotnie spotkanie Wolnych Polaków w legnickim Rynku

ze szczególnym staraniem, aby tych dwustu zgromadzonych i dwa traktory przedstawić jako takich, którzy powinni się wstydzić z powodu skandalicznych poglądów, które wyznają oraz „apolityczności” manifestacji, w której uczestniczyli.

Kursywa i cudzysłów sugerują, że zgromadzeni w sobotę w Rynku o 15.00 to zakłamane oszołomy.

Co zostało uznane za skandaliczne?
Porównanie białych koszul PO do brązowych koszul SA oraz czarnych koszul (Camicie nere) włoskich faszystów.

Donald Tusk w tym zestawieniu wskazany został jako naśladowca Hitlera i Mussoliniego. Takie historyczne towarzystwo stworzył dla Donalda Tuska były nauczyciel historii prowadzący spotkanie.

Koszula – taka czy inna – rozpoznawalny znak identyfikujący ruch polityczny. Czy został niewłaściwie zinterpretowany? Czy skojarzenia można zablokować?

Może biała koszula miała być neutralna, przezroczysta znaczeniowo, asemiotyczna.

Ale figlarna wyobraźnia podpowiedziała właśnie tak. I co pan zrobisz?

Czyż nie było to podobne, jednak, do nieciekawych, przyznajmy, poprzedników?

Nad skojarzeniami…

…ludzi trudno jednak zapanować. Choć przecież zatrudnia się speców od przekazu i kreowania wizerunku, aby nie było wpadek.

Na przykład takich. Serduszko w czerwonej obwódce także może powieść myśl ku marce lodów chemicznego koncernu, a nie w stronę bijącego serca chorążego nowoczesności, postępu i europejskości. I nic nie da się z tym zrobić.

Dziwne w ogóle, że media wciąż jeszcze używają słowa skandal. Podejrzewać wolno, że nadaje się mu jakieś przewrotne i nieoczekiwane znaczenie.

Wystąpienia Marty Lempart czy Katarzyny Augustynek przez Małgorzatę Kidawę-Błońską zostały w restauracji Ratuszowa uznane za konieczne w publicznej (czyli: ulicznej) debacie.

Gdzie tam tym Wolnym Polakom do takiego natężenia emocji, do takiej ekspresji, jaką osiągały te właśnie panie. Wówczas skandalu nie stwierdzono.

W pieśni…

…Aleksandry Listwan (zawiadamiamy, że znów można jej słuchać w YT), aktorki z legnickiego teatru, która wylicza, kto, gdzie i przez kogo jest je….ny, według prymitywnego wezwania ruchu ośmiu gwiazd – nie zauważono niczego skandalicznego. Więcej, były nauczyciel pani Aleksandry poczuł dumę i szczęście, obserwując, jak swobodnie i zręcznie poczyna sobie z językiem polskim we wspomnianej pieśni. Co wyznał takimi właśnie słowy na swoim portalu.

I jeśli teraz ten sam publicysta za skandaliczny uznaje pomysł porównania po koszulach Donalda do Benito i Adolfa (nieco wcześniej grafikę z muru przy Alei Rzeczypospolitej: Chłopak + dziewczyna = normalna rodzina uznał za przejaw homofobii) to powstaje spore zamieszanie z pojęciem skandal.

Pamiętamy też doskonale, gdy do Rynku otwartej i tolerancyjnej Legnicy zawitała postempowa instalacja, w której Jarosław Kaczyński (ale też Wiktor Orban i paru innych polityków, a wśród nich również W.W. Putin) – został wyobrażony jako robak.

Skandal?

Jaki skandal?  Skandalem jest jak oni nas, bo jak my ich – wtedy jest zabawnie.

Chyba tylko w ten sposób można rozumieć użycie tego słowa.

Prawą stronę, której reprezentacja polityczna wygrała wybory do Sejmu i która wciąż jest, i jest, mimo zmowy przegranych, i ma w Polsce wciąż niemało zwolenników, można deptać i pomiatać jej wartościami w imię pochodu postempu, zieloności i miłości wszystkich do wszystkiego.

Prawa strona w związku z przejęciem władzy przez koalicję słabszych ma siedzieć cicho, dopóki nie zostanie zresocjalizowana i wyedukowana. Powinna wyzbyć się swoich marzeń i ideałów i zgadzać się pokornie na zaprowadzane właśnie porządki.

Jeśli natomiast zechciałoby się jej zgłaszać jakieś obiekcje, zaprotestować, zauważyć podobieństwa do znanego z historii zamordyzmu albo zacząć uskarżać się na bieżące lub nadchodzące niedogodności czy brak poszanowania, zostanie to uznane za niedopuszczalne.

I skarcone przez nadzorców wypatrujących skandali.

W mniej znanym od Traktatu o tolerancji tekście Woltera zatytułowanym Prawa Minosa (wydanym przez Fundację Augusta hr. Cieszkowskiego i kwartalnik KRONOS) sprawa tolerancji stawiana jest tak oto: tolerancja możliwa jest tylko i wyłącznie poprzez całkowite unicestwienie katolicyzmu (https://histmag.org/Voltaire-Pisma-przeciw-Polakom-recenzja-15802).

Tolerancja? Może, ale najpierw was zadepczemy. Potem – nastanie szczęśliwa Polska.

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię