Bohaterowie czasu pandemii (cz. I)

0
1115

Oczywiście, że się bałem, mówi jeden z ochotników. Przekaz w mediach był zdecydowany: „Nowe ognisko zachorowań! Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Legnicy poinformowała o kolejnych zachorowaniach w naszym regionie. Koronawirus szturmuje DPS w Legnickim Polu. Dramat w „Niebieskim Parasolu” w walce z COVID -19, załoga „Niebieskiego Parasola”, gdzie przebywają pensjonariusze z przewlekłymi chorobami, na skraju wytrzymania psychicznego i fizycznego”. Dwie starsze osoby w Chojnowie zmarły, ryzyko było duże, ale strach nie może paraliżować i wykluczać pomoc ludziom, którzy są w potrzebie.

Domy Pomocy Społecznej, hospicja… Tutaj nie ma szans na pracę w „dystansie społecznym”. Nawet przy zachowaniu wszelkich zasad ostrożności, ryzyko zakażenia jest duże. W takich placówkach dość szybko nastąpił „odpływ” ludzi tam pracujących, nie tylko tych na zwolnienia lekarskie.

 

Poszukiwania…

…chętnych do pracy poszły w różnych kierunkach. Nawet Biskup Legnicki apelował o zgłaszanie się ochotników.

– Gdy padło hasło „pandemia”, to my, studenci ostatniego roku, już zakończyliśmy zajęcia na uczeniach – mówi Iwo Jarosz z Jawora, obecnie już absolwent Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. – Ale też mieliśmy trochę więcej czasu. W mediach pojawiły się informacje, że brakuje personelu medycznego. Wpadło mi do głowy, że warto by było coś zrobić, żeby pomóc. Poza tym to praktyka dla nas, młodych lekarzy, nowe doświadczenie. Same plusy. Sprawdziłem czy coś takiego na uczelni funkcjonuje. Nie było. Nawet prawnie studenci nie mieli możliwości gdzieś pójść i pomóc. Ruszyłem od rozmów z władzami uczelni. Zaczęliśmy budować procedury jak to ma wyglądać i gdzie studenci mogą się zaangażować. Okazało się, że takich ludzi jak ja, jest więcej. Zebrałem grupę. Rozpoczęliśmy produkcję masek i przyłbic. Dolnośląska Izba Lekarska razem z Uniwersytetem Medycznym finansowały materiały. Studenci zajęli się produkcją. Przyłbice trafiły między innymi do szpitala na Borowskiej we Wrocławiu, do szpitala w Legnicy.

Tradycja

Prośba o pomoc trafiła do zakonów. Między innymi do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów Prowincji Krakowskiej.

Zakon powstał w szesnastym wieku, dokładnie w 1528 roku. Uważa się za synów św. Franciszka, więc w duchowości sięga trzynastego wieku. Sam św. Franciszek napisał w swoim testamencie, że jego życie nawrócenie, rozpoczęło się od tego, że Pan Bóg wprowadził go między trędowatych, czyli osoby społecznie wykluczone, od których każdy chciał uciekać. To było dla Franciszka doświadczenie nawrócenia. Bracia kapucyni, choć pierwszym nurtem było życie pustelnicze, gdy pojawiły się w szesnastym wieku różne epidemie, poszli pomagać zarażonym.

– Czasami mówimy, że w naszym „DNA” jest zawarte, iż chcemy i widzimy sens pójścia tam gdzie jest potrzeba – mówi Brat formator zakonny braci Kapucynów, przełożony tych, którzy trafili na Dolny Śląsk.

Boją się

Zarządzanie kryzysowe działa w ten sposób:- Jeśli gmina nie może sobie poradzić z jakimś problemem to zwraca się do starosty, a jeśli ten sobie nie radzi, albo problem „przekracza” granicę jednego powiatu, to zwraca się do wojewody – wyjaśnia, Starosta Legnicki Adam Babuśka. – Generalnie starosta musi realizować polecenia wojewody.

W powiecie legnickim Starostwo rozpoczęło od sprawdzenia przepływu informacji, przygotowania miejsc na kwarantannę. Jeszcze nic się złego nie działo, ale Starostwo musiało być przygotowane. I tu pojawił się pierwszy „zator”: nie było chętnych do pracy. To zrozumiałe. Ludzie bali się tej nowej sytuacji. Starostwo Powiatowe zaczęło szukać potencjalnych pracowników punktów kwarantanny w innych jednostkach i na szczęście kilka osób się zadeklarowało. Byli to głównie pracownicy zarządzania kryzysowego . Niedługo potem znalazła się firma zewnętrzna, która była w stanie zająć się pracą w miejscach kwarantanny, więc powiat legnicki został zabezpieczony. Był to jednak pierwszy sygnał ostrzegawczy.

– Wzmocniliśmy (wcześniej zmieniając z formuły referatu) wydział zarządzania kryzysowego i rozpoczęliśmy tworzenie przy Starostwie Powiatowym, jednostki obrony cywilnej – mówi Starosta. – Dzięki dobrej współpracy z WKU, procedury przeszło kilkanaście osób. Jest tylko kwestia prawna. Starosta nie może użyć tej formacji, bez wprowadzenia wyższego stanu konieczności, a stan epidemii nie jest takim stanem. Na szczęście trwają prace nad odpowiednią ustawą, która umożliwi pomoc obrony cywilnej w przypadkach, kiedy takie działania są potrzebne. Oczywiście to jest cały proces. Trzeba ludzi przeszkolić, wyposażyć itd. Początek został zrobiony.

Marek Szpyra

Fot. (wot)

(publikujemy pierwszą część reportażu o bohaterach  czasu pandemii, następne odcinki na naszym portalu w kolejne  soboty)

Udostępnij
Poprzedni artykułUwaga, oszuści
Następny artykułPodział punktów w Polkowicach

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię