Po dwóch godzinach wyszedłem. Mniej więcej tyle potrzebowali fachowcy od historii, sztuki i historii sztuki, których połączyła idea odzyskania Zamku dla miasta, ażeby wywalić jakieś niebywałe ilości informacji o Legnicy, Piastach i jeszcze masę innych szczegółów o legnickiej i śląskiej przeszłości. Idea odzyskania zamku połączyła ich także z politycznym programem pretendenta Kupaja, który przybył do teatru z paczką materiałów wyborczych (chyba jednak ich nie rozdawał) oraz panią Krzeszewską.
Niektórzy szeptali, że przybyła para prezydencka.
Wszystko zaczęło się od tekstu, który już istnieje (czytałem jako, chyba – jeden z nielicznych). Ale ukaże się dopiero w najnowszych Szkicach legnickich – to znaczy jakoś na jesieni. Zgromadzeni nie do końca więc wiedzieli, jak przebiegnie spotkanie, zatem autor, Stanisław Firszt, jak się zorientowałem, streścił swój artykuł. Potem dołączył profesor Rafał Eysymontt, który wykazał unikatowość Zamku i kaplicy Benedykta i Wawrzyńca.
A wszystkim dowodził pan Roger Piaskowski. I to jak dowodził!
Tak, że każde z wypowiedzianych zdań i myśli z wystąpień prelegentów obracał ku idei odzyskania zamku dla miasta, idei, która okazała się być machiną produkującą poparcie pretendentowi Kupajowi.
Zamek bowiem, według Rogera Piaskowskiego, ale i pozostałych gości – ma być motorem rozwoju miasta. Nie LSSE, nie KGHM z legnicka hutą, nie drobny i większy biznes legnicki, nie podatki mieszkańców – tylko Zamek. Który ma zostać przebrandowiony na Książęcy.
Turyści…
…zjeżdżający do Legnicy z powodu Zamku mają dać rozwojowy impuls miastu i ten koncept był głównym wnioskiem, ku któremu prowadziły wypowiedzi gości panelu.
W teatrze, jak zauważyć można łatwo, spotkali się więc miłośnicy historii, którzy spostrzegli okazję do zrealizowania swojej idei podniesienia rangi Zamku – z politykiem, który spostrzegł nadarzającą się okazję, a w historykach i historykach sztuki, entuzjastach Zamku – wehikuł instalujący go na Ratuszu jako prezydenta Legnicy.
Myśląc o tym spotkaniu sformułowałem nienachalnie ewentualne pytanie do pretendenta Kupaja. Jak to w takich publicznych razach, kiedy każdy pytający chce wyjść na mądrego – rozwinęło mi się więc ono do kliku dłuższych zdań, które poniżej.
Muzeum – takie czy inne, zlokalizowane tu lub ówdzie – to historia. Bliższa lub dalsza.
Jakie okresy historii są Panu bliskie jakoś szczególnie lub nieszczególnie – tak po prostu?
Kwiecień, miesiąc kampanii i wyborów – jak i inne miesiące w historii Polski – pełen jest ważnych rocznic.
Najbliższa to oczywiście rocznica bitwy Henryka księcia Pobożnego na Dobrym Polu 9. dnia miesiąca 1241 roku.
10 kwietnia natomiast, wiadomo – przypada niezwykle ważna rocznica – Hołdu pruskiego w 1525 roku, który odebrał król Zygmunt zmarły 1 kwietnia 1548 roku oraz lotniczej katastrofy pod Smoleńskiem w 2010 roku. Nie bez powodu wiąże się ona z kolejną – rocznicą mordu katyńskiego przypadającą na 13 kwietnia.
Jest także rocznica bitwy pod Racławicami 4 kwietnia 1794 roku czy 7 kwietnia zwycięstwo nad Szwedami pod Warką. Pomijając katastrofę Titanica 15 kwietnia 1912 roku i śmierć Adolfa Hitlera 30 kwietnia 1945 roku.
Pamięć trzech kwietniowych…
…zdarzeń od lat pielęgnuje się w Legnicy: bitwy legnickiej, mordu katyńskiego i katastrofy smoleńskiej – pan nie brał udziału w żadnym ze zdarzeń upamiętniających tę dalszą i tę bliższą historię.
Czy to ma znaczenie, że nie pojawił się pan w tych momentach, niewątpliwie związanych z historią? Czy nie ma pan poczucia, że tak jak planowane przez Pana znoszenie covidowych barier w Ratuszu taka absencja może mieć dla legniczan również znaczenie symboliczne?
I teraz pytanie: Zamek jako siedziba muzeum musi być wypełniany historią, wymeblowany nią aż po dachy wież, a w pańskich wypowiedziach o Zamku jawi się on raczej jako obiekt, któremu trzeba jedynie dobrego marketingu, aby zjechały się tu tysiące turystów.
Czym chce pan wypełnić Zamek? Jaką historią? Bo przecież nie wyłącznie eksponatami Muzeum Miedzi?
Ale profesor Eyssymont uprzedził tę moją wątpliwość wskazując podczas spotkania jakiś europejski obiekt (zapomniałem nazwy), który ponoć stoi pusty i tylko dla niego samego zjeżdżają się doń turyści. W wielkich ilościach.
Czy ci turyści zjadą do Legnicy, bardzo wątpię, dla samego Zamku, zaś wypełniające go ewentualnie zbiory przeniesione z Muzeum Miedzi i jego magazynów, również chyba nie ich skłonią. Chyba, że oprócz fortuny wydanej na przysposobienie zamku do celów muzealnych i innych – artystycznych, drugą fortunę wyda się na promocję Zamku w Europie.
Pieniądze
Prelegenci mówili o nich dość niefrasobliwie. Z powodu artystycznych walorów kaplicy Benedykta i Wawrzyńca – mówili (przytaczam z pamięci) da się wykazać jej europejskość a tym samym przynależność do wielkiej zachodniej kultury. I oto mamy otwierające się zasoby finansowe Zachodu dla realizacji planów historyków eo ipso polityków PO sięgających po władzę w mieście.
Inny ważny wątek rozmowy dotyczył nieodłącznej od podjętych kwestii religii.
Katolicyzm był kilkakrotnie przywoływany jako, powiedzmy – kłopot. Ponieważ Piastowie w pewnym momencie przestali być katolikami (protestanci, kalwini), co nie pasowało.
Nawet, gdy Stanisław Firszt podpowiedział zebranym, że ostatni Piast nie leży w Mauzoleum w kościele św. Jana, lecz w Trzebnicy u boku św. Jadwigi – wzbudziło to jakieś kwaśne uśmiechy. Karolina Piastówna bowiem nie chciała spocząć w Legnicy w kaplicy kalwińskich krewniaków. Tak się separowała zawzięcie.
Kiedy więc już Europa…
…zapłaci za przebrandowienie zamku na Książęcy, za ulokowanie w nim Muzeum (już nie Miedzi) i miałaby płacić dalej za eksponowanie historii Piastów, to, coś tak czuję, chętniej zajmie się tymi już niekatolickimi Piastami lat późnych, aniżeli tamtymi, jeszcze katolickimi i jeszcze polskojęzycznymi czy po prostu – polskimi.
Nie ma historii złej lub dobrej, mówił profesor Eysymontt tego wieczoru, ale jakoś tak się dzieje, że historia, odmiennie niż wojna peloponeska przez Tukidydesa, prezentowana bywa w różnych muzeach, ku zgorszeniu wielu – stronniczo, fragmentarycznie, a przez to kłamliwie.
Gdy znajdzie się mecenas skłonny zapłacić, silne miewa także skłonności do stawiania żądań.
I gdy legnicki zamek…
…uczynią muzeum europejscy donatorzy, możemy otrzymać placówkę bogatą i może nawet zarabiającą pieniądze, może również, jak mówił Roger Piaskowski – będącą, cytuję dokładnie: Podstawą rozwoju, przyszłości miasta, ale czy będącą przy tym dla legniczan powodem identyfikacji? Przyczyną budowania na nim tożsamości?
Jeśli w zaproszeniu na spotkanie wspominało się zamek Książ jako wzorzec instytucji historycznej, kulturalnej, to zauważmy, że ten zamek wypełnia historia bliska – opowieść o księżnej Daisy, fotografie służby, pamiątki, związek z miastem, przemysłem – jeju! Z czym do ludzi?
Skromne kilkuminutowe wystąpienie pretendenta Kupaja w trakcie spotkania w teatrze nieznośnie boleśnie uprzytamniało, że mamy oto kampanię wyborczą i cały ten rozmach, entuzjazm, chwała i uniesienie ma, jak inne spotkania tego czasu – zmobilizować środowiska legnickie wokół drugiej tury wyborów prezydenckich. A historyczno-sztuczne pogadanki – to tylko ładne opakowanie politycznej agitacji.
Po dwóch godzinach wyszedłem. Więcej nie dało rady.
Adam Kowalczyk
Gdyby Redaktor poczekał jeszcze 15 minut to zapewne usłyszałby o dobrach wniesionych do Legnicy przez sowiecką swołocz. Przecież to obecna narracja proputinowskich, lokalnych koalicjantów KO. Kto miał szczęście kupić mieszkanie tzw. poJArowskie (od Jednostek Armii radzieckiej) to widział kulturę przywleczoną przez okupantów – dewastacja, uczynienie z piwnic budynków dołów kloacznych, itp.). Aczkolwiek wokół KO lewitują byli lokalni czerwoni baronowie, którzy wciąż sławią tamten okres, jako niezwykle ważny dla historii tego miasta. Jeden z tych sławicieli nieodległej historii w rusko języcznej wersji przewodnika po naszym grodzie zakłamywał historię o rozstrzeliwaniu więźniów, którą sam pięć lat wcześniej opisywał w wersji polskojęzycznej.
Dziękuję za komentarz. Wszystko to widziałem i znam wiele opowieści na temat wyjazdu „wyzwolicieli” i tego, co po nich pozostało. Zaś o pisarzu, co najpierw pisał, potem odwoływał z powodu uwag „przyjaciela z Rosji” pisałem w GPiast.
A.Kowalczyk