Paweł Cwynar, chłopak (dziś oczywiście dorosły mężczyzna) z Legnicy, zanim zaczął pisać książki, przeszedł długą drogę. Bardzo krętą drogę. „Krzycz do woli” to najnowsze dzieło Pawła, którego treść opowiedział mi przy „kilkugodzinnej kawie” równo trzy lata temu….
Marek Szpyra
„Krzycz do woli” na łamach Gazety Piastowskiej, w różnych opisach, pojawi się zapewne wiele razy. Akcja tej sensacyjnej powieści nie przypadkowo została umieszczona w okolicach Legnicy. Szczegółów zdradzać nie będziemy. Warto samemu przeczytać!
Dziś prezedtujemy recenzję Pani Marty Zdanowskiej z portalu noomer.pl:
Paweł Cwynar opisuje „Prawdziwą historię, która nigdy nie miała ujrzeć światła dziennego”. Ale ujrzała.
„Ola nie wraca ze szkoły do domu. Rodzice dziewczynki są przerażeni zniknięciem córki i rozpoczynają gorączkowe poszukiwania dziewczynki. (…) Organy ścigania są w tej sytuacji całkowicie bezradne i nie są w stanie samodzielnie namierzyć sprawców tego czynu”. Strata dziecka jest chyba najgorszym doświadczeniem rodziców, więc i cierpienie rodziców Oli jest bezmierne. Kiedy okazuje się, że dziecko zostaje porwane między rodzicami Oli następuje eskalacja wzajemnych wyrzutów i oskarżeń a ogromne poczucie winy prowadzi do następnych tragedii. Tym bardziej, że wobec braku jakichkolwiek właściwie śladów, trudne od początku śledztwo nie posuwa się naprzód.
To historia „pod wysokim napięciem” napisana tak, że kolejne strony same przelatują przez palce. Jak każdy kryminał, zmusza do myślenia nad rozwikłaniem zagadki porwania ale jednocześnie, wprowadza nas w bardzo realistycznie nakreślony świat przestępczy, pełen tajemnic i brutalnych rozgrywek. Świat, który rządzi się swoimi prawami niezrozumiałymi dla większości z nas.
Dlaczego Ola zniknęła? Co spotkało dziewczynkę? Jak skończyła się akcja poszukiwawcza? Czy ktoś mógł zapobiec tragedii? Mnóstwo pytań… Autor powoli odsłania przed nami kolejne tajemnice mrocznego środowiska, w którym aby przetrwać działać trzeba brutalnie, przebiegle bez najmniejszych skrupułów.
Ciężko jest oderwać się od lektury, by odkryć tajemnicę zniknięcia Oli, i nawet jeśli przychodzi do głowy jakieś rozwiązanie, to kolejne strony zaskakują, a mistrzowsko kreowana fabuła wciąga równie skutecznie jak grzęzawisko zła w którym utykają kolejne poczynania bohaterów, próbujących odnaleźć zaginione dziecko.
Zaskakujące zakończenie nie przyniosło mi ulgi, wręcz przeciwnie. Pojawiło się jeszcze wiele pytań, wątpliwości, refleksji… Takiego zła nie można tak po prostu oswoić, ani tym bardziej zrozumieć. A ono nie zniknęło, nie zostało pokonane. Przyczaiło się gdzieś i czeka tylko na właściwy moment aby znów wychylić swój odrażający łeb.
Autor sugestywnie porusza również kwestię wiary ku której w obliczu tragedii rodzinnej zwraca się babcia porwanej dziewczynki. Zaangażowani w sprawę ludzie, robią co mogą, czasem na pograniczu tego co dozwolone, czasem przekraczając te granice, a jednak ludzkie możliwości są ograniczone. A Boskie? Babcia zaginionej wierzy że nie są. Wierzy mocno, głęboko i prawdziwie: „Biada sercu zniechęconemu: ponieważ nie ma ufności – nie dozna opieki. (…) Ja wciąż ufam i ufać będę. Nawet wbrew logice. A jak się zawiodę, to nie na Bogu, tylko na swoim wyobrażeniu. Kiedyś przyjdzie zrozumienie.”
Kto wie, czy to nie jest najważniejsze przesłanie tej historii
Jeżeli ktoś się zastanawia, czy sięgnąć po tę pozycję – to traci czas. Sięgnąć, jak najszybciej…. Gorąco polecam.
/-/Marta Zdanowska
www.noomer.pl