Czarnobyl 1986

0
1321

O godzinie 1.23 w nocy 26 kwietnia 1986 r. świat dzieliły zaledwie sekundy od najgroźniejszego wypadku nuklearnego w historii. Reaktor w elektrowni w Czarnobylu eksplodował. Świt ujawnił rozmiary zniszczeń, lecz później miało nastąpić coś o wiele gorszego. Katastrofa w Czarnobylu przyniosła śmierć, choroby i postawiła pod znakiem zapytania całą ideę energii nuklearnej.

Dyspozytornia reaktora nr. 4. To tu zapadną wszystkie decyzje nadchodzącej godziny.

Los reaktora spoczywa w rękach zaledwie trzech mężczyzn. 26-letni Leonid Toptunow jest starszym inżynierem kontroli. Ma za zadanie kontrolować moc reaktora. Aleksander Akimow jest szefem zmiany, dziś jednak ma nad sobą zastępcę głównego inżyniera – Anatolija Diatłowa. Tej nocy dyspozytornia szykuje się do próby bezpieczeństwa reaktora. Ale między dwoma starszymi inżynierami i Diatłowem narasta spór o poziom mocy na jakim można bezpiecznie zacząć próbę. Inżynierowie nic nie wiedzieli o błędzie konstrukcyjnym w projekcie reaktora. Błąd ten, przy niskiej mocy, czyni reaktor wysoce niestabilnym.

Godzina 0.31

Między inżynierami coraz bardziej narasta spór o to na jakim poziomie mocy reaktora można rozpocząć test. Jednak Diatłow z rozmysłem ignoruje odgórne zalecenia co do sposobu przeprowadzenia testu. Wytyczne mówią, że na początku próby reaktor powinien mieć moc od 700 do 1000 megawatów. Tymczasem Diatłow chce przeprowadzić test przy 200 megawatach. Jego zdaniem ryzyko jest znikome.

Godzina 0.36

Nowy problem rozprasza coraz bardziej nerwową załogę dyspozytorni nr 4. Moc reaktora spada do zera. Diatłow podejmuje fatalną w skutkach decyzję żeby podnieść moc należy wyjąć wszystkie pręty kontrolne ze rdzenia reaktora. Pręty kontrolne reaktora wypełnione uranem działają jak „pedał gazu i hamulec”, ich całkowite wyciągnięcie powoduje wzrost mocy reaktora. 1660 prętów paliwowych sięga w dół do rdzenia reaktora powodując rozszczepienie atomów uranu wyzwala to ogromne ilości ciepła, zmieniając wodę w parę, para zaś napędza gigantyczne turbiny generujące prąd elektryczny. Żeby tę moc kontrolować po całym rdzeniu jest rozmieszczonych 211 prętów kontrolnych z borem. Ich uniesienie wzmaga moc reaktora. Jeżeli wyjmie je się całkowicie, traci się zdolność „hamowania”. To właśnie Diatłow każe zrobić swoim inżynierom. Po pięciu minutach moc ponownie wzrasta.

Godzina 0.42

Wówczas praca atomisty wiązała się z prestiżem, dobrą płacą i służbowym mieszkaniem. Nikt nie protestował, kiedy na polecenie Diatłowa robili coś potencjalnie groźnego.

Tymczasem parę minut później odzywa się kolejny alarm… Powoduje go niski poziom wody w separatorach. Są to wymienniki ciepła, działające podobnie jak chłodnica w samochodzie.

Godzina 1.03

Technicy w stacji pomp nic nie wiedzą o narastającym konflikcie w dyspozytorni. Stacja pomp mieści się blisko pokrywy reaktora. Nie są świadomi, że zostało im niecałe dwadzieścia minut życia…

Niski poziom wody raz po raz włącza alarm, jednak nikt nie wierzy że może dojść do awarii.

Nawet Inżynier Akimow, który doskonale zna technologię i zasady bezpieczeństwa, ocenia szansę wypadku na jeden do dziesięciu milionów! Jednak ani on ani jego koledzy nie znają dokładnie konstrukcji reaktora. Są ofiarami wieloletnich zafałszowań i zaniedbań. Teraz w Czarnobylu dojrzewa bilans tych wszystkich przekrętów.

Godzina 1.09

Tymczasem w rdzeniu reaktora dzieje się coś śmiertelnie groźnego. Nikt w dyspozytorni nie zdaje sobie z tego sprawy. Na dnie reaktora wzrasta temperatura. Staje się on niewidzialną bombą zegarową. Diatłow decyduje się przeprowadzić test bezpieczeństwa pomimo opozycji dyspozytorni. Sukces testu spowoduje, że Diatłow wskoczy na posadę naczelnego inżyniera Nikołaja Fomina. Jest to dla niego wysoka nobilitacja. Dodajmy, że ma kłopoty w naczelnej komórce partyjnej za chamstwo wobec pracowników.

Tymczasem na dnie reaktora wzmaga żar. Przy niskiej mocy i niskim poziomie chłodzenia reaktor może się przepalić – tak jak włączony czajnik bez wody. Dopływ mocy do turbiny został zmniejszony, przez co mniej wody przepływało przez rdzeń reaktora. Powstaje coraz więcej pary w coraz mniejszej ilości wody, co skutkuje stopniowym wzrostem ciśnienia. Ciśnienie pary wodnej wewnątrz rdzenia wysadza z pokrywy 350 kg głowice prętów paliwowych. Powoduje to duży skok mocy.

Godzina 1.17

Inżynierowie decydują na uruchomienie przełącznika, który automatycznie wsunie pręty kontrolne z borem obniżając poziom mocy. Jednak takie działanie ma fatalny i nieprzewidywalny efekt. Pręty z borem są zakończone grafitem, a grafit sprawia, że w krótkiej chwili uderzeniowo zwiększa się moc reaktora zamiast ją obniżyć. Moc skacze nie dwu, trzy krotnie, lecz kilkaset razy. Ciśnienia pary w ognisku reaktora nie da już się opanować. Rozrywa kilkadziesiąt kanałów prętów paliwowych.

Eksplozja

Moc skacze gwałtownie zamieniając reaktor w gigantyczny szybkowar o sile wulkanu. Wysadzona 500-tonowa pokrywa reaktora pozwala zassać do środka powietrze. Reaktor zamienia się w pochodnię. Wybuch wyrzuca w atmosferę 50 ton radioaktywnego paliwa nuklearnego i rozsiewa 700 ton radioaktywnego grafitu.

Chmura radioaktywna wdziera się do dyspozytorni i rozsiewa pył po okolicy, w ustach czuje się metaliczny smak. To niewidoczne dla oka zabójcze promieniowanie. Operatorzy w dyspozytorni są na tyle daleko, żeby przeżyć wybuch. Niektórzy jednak zapewne woleli by go nie przeżyć. Wielu spalonych od środka czekają dni, miesiące a nawet lata agonii. Jeden z techników operator pomp podczas wybuchu dosłownie wyparował. Temperatura w rdzeniu reaktora była podobna do tej, która jest na powierzchni słońca.

Promieniowanie

Promieniowanie rozsiało się na terenie Białorusi i dalej ku sercu Europy. Prawdziwy koszmar miał dopiero nastąpić. Trwała ewakuacja miasta Prypeć położonego 1,5 km od Czarnobyla. Podstawiono dziesiątki autobusów w celu wywiezienia ludzi z zagrożonej strefy. Mieszkańcom mówiono o „Niekorzystnej sytuacji promieniotwórczej w Czarnobylu”. Ogółem nikt nie wiedział co się dzieje. Obowiązywała całkowita blokada informacji.

Wykluczono teren o promieniu 30 km. Do walki z promieniowaniem przeznaczono 600 tys. kobiet i mężczyzn. Pracowali w piekielnych warunkach. Wiele osób przypłaciło to życiem. Nie mieli żadnej odzieży ochronnej, a wszystko czego dotykali przepalało promieniowanie.

Chmura radioaktywna rozszerzyła się na północne i zachodnie połacie Europy. Zmyty deszczem radioaktywny pył nadal żyje w glebie, roślinach i zwierzętach.

Skutki popromienne

Katastrofa miała znaczący efekt polityczny. Symbolicznie, ale też w realny sposób, wybuch elektrowni miał wpływ na koniec Związku Radzieckiego. Udokumentowane przypadki napromieniowania to wzrost chorób na białaczkę i rak tarczycy u dzieci. Jednak rozmiary tragedii były niższe niż spodziewali się naukowcy. Najbardziej widoczna jest tragedia u indywidualnych ludzi – bezpośrednich świadków tragedii. Krótko po napromieniowaniu pojawia się biegunka, wymioty i poczernienie skóry tak zwana „nuklearna opalenizna”, zwiastun śmierci. Siedemdziesięciu pracowników i strażaków zmarło po ostrym zatruciu radioaktywnym. Aleksander Akimow – jeden z inżynierówzmarł dwa tygodnie po wybuchu reaktora na skutek zatrucia. Do końca życia powtarzał „zrobiłem wszystko, nie wiem jak to się stało”. Reszta inżynierów atomistów po grób broniła swojego stanowiska mówiąc, że zrobili wszystko co mogli.

Anatolij Diatłow, współodpowiedzialny za katastrofę, otrzymał ogromną dawkę promieniowania. Ale nawet ta pięciokrotna dawka nie zabiła go. Zmarł w 1995 roku na atak serca. Odsiedział cztery z zasądzonych dziesięciu lat. Potem w wywiadzie uznał, że wina leży po stronie Zarządu Energii Atomowej i że sam reaktor nie powinien być oddany do użytku.

Jarosław Paweł Rudowicz

Fot. Dariusz „Leszy” Borowiec

AUTOR ZDJĘĆ – Dariusz „Leszy” Borowiec, legniczanin. Kilka lat temu był w Czarnobylu. Prezentowane w  artykule zdjęcia są  fragmentem wystawy prezentującej jego czarnobylską  wyprawę.

 

 

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię