Premiera Dużego Księcia i czarnego psa miała miejsce na zapleczu Sceny Gadzickiego legnickiego THM w czarnym matowym wnętrzu harmonizującym z tematem przedstawienia.
Tytułowy pies to Bestia, która może zawładnąć każdym z nas. Depresja.
W widowisku legnickim jej ofiarą jest chłopiec, nastolatek.
To Książę, chłopak, który gdzieś przepadł i to jest właśnie powodem dialogów o nim prowadzonych przez matkę, fryzjerkę (też matkę), policjantkę i nauczycielkę.
W rozmowach…
…ustala się sytuacja chłopca: odepchnięty przez klasę, rówieśników, przeoczony przez system-szkołę, zapodziany w rodzinie. Zapodziany w życiu.
We wszystkie postacie wcielają się dwie aktorki: Joanna Gonschorek i Katarzyna Kaźmierczak, a wymiana ról jest synchronizowana z grą ciemnych i jasnych teł. Scenografia jest funkcjonalna i oszczędna.
Trzy krzesła (czarne) tworzą namiastkę przestrzeni: fryzjerskiego salonu, komisariatu, klasy.
Trochę jest w widowisku projekcji video. To nagrania z uczestnikami teatralnej pracy z młodzieżą – rozmowy o Księciu z jego rówieśnikami ze szkoły.
Jest także…
…fantastyka: dialog Księcia z psem – gdzieś w labiryntach myśli chłopca czerwonooka Bestia przemawia łagodnie, nie sądzi, nie rozkazuje, niczego nie żąda. Jest Bestią, bo wyniunia wszystkie jego lęki, dopieści żale i utuli do snu – izolacji od ludzi i życia.
Jak Król Olch Goethego – odbierze rodzinie i światu.
Są w końcu ratownicy – towarzyszą Księciu, dopóki ziający nad nim w ciemności oddech Bestii nie ustanie.
To optymizm, pociecha, że można sobie z depresją poradzić. Wyrwać się.
Niespełna godzinne widowisko skrojone dla młodzieży (mniej) i dorosłych (bardziej).
Zajmowanie się dziećmi…
…to stała praca THM obok prawdziwej sceny. Pisałem o tym, gdy prezentowane były w sieci ich filmy w czerwcu 2020 roku. Grupa Joanny Gonschorek wypadła wówczas, według mnie, wśród innych – najciekawiej. Aktorka chyba najuważniej wschłuchiwała się w to, czym żyją i co dokucza jej podopiecznym.
Teraz w Księciu i psie…, jak mówiła, wyzyskała z pożytkiem także swoje doświadczenia matki.
Wróćmy do spektaklu.
Dialogi służą rekonstrukcji przyczyn zapodziania się Księcia.
Twórcy niekoniecznie chcieli wskazać winnego, jak to zwykle dzieje się w życiu, gdy komuś stanie się krzywda.
Jest wiele ciśnień, zdają się mówić, które wpychają człowieka w depresję. Pochłonięta codziennością rodzina, w której nie znajduje się zbyt wiele uwagi. Szkoła, skupiona głównie na realizacji programu.
A przez młodzież rozumiana jako miejsce okrutnych zabaw, dżungla, w której trzeba z kimś trzymać, zawierać sojusze przeciw komuś, aby przetrwać.
W tych analizach dostaje się każdemu – jak w historyjce A.de Saint Exupery’ego: Dorośli są dziwni z powodu swoich bzików i zwichnięć. Nie słyszą, nie widzą, liczą gwiazdy, upijają się ze wstydu, aby zapomnieć, że piją, bezsensownie i rutynowo zapalają i gaszą lampy.
Małego Księcia jest nie od rzeczy wspomnieć w tym miejscu, gdyż sam Robert Urbański na antenie wrocławskiego radia przed premierą mówił o tym, jak ta figura zaplątała się w myślenie twórców podczas pracy nad tekstem. Idąc dalej, podejmując tę historyjkę, której urok trwa od lat bez mała osiemdziesięciu (jaki ten Mały Książę leciwy!), zauważmy, że i książątka z klasy zaginionego nastolatka postępują tak jak Mały Książę z lisem. Najpierw go oswoił, a potem porzucił.
O odpowiedzialności…
…i trosce o więzi, na co usiłował uwrażliwić go lis – ani mowy!
Młodzież więc szkolna jest tutaj zgrają takich bezdusznych potworów, które nie rozumieją, co znaczy żartować. Tak nazywają kolejne ciosy w psychikę Księcia. Mówią o tym dużo i bezmyślnie.
W sumie – było co oglądać w trakcie i nad czym myśleć po.
Dlatego po premierze twórcy (oprócz aktorek także Magda Skiba, Robert Urbański), doprosiwszy z widowni dyrektora teatru i troje psychologów, rozpoczęli rozmowę. Padały w niej ze sceny różne wypowiedzi. Najbardziej trafiały do mnie słowa o nienadążaniu za światem i wypadaniu z życia.
O dzieciach, które nie umieją znaleźć oparcia w dorosłych, ale też dorosłych, którzy nie potrafią być oparciem dla dzieci. Ewentualnie znajdują zamiennik – smartfon, który zabija zdolność spotkania z innym człowiekiem i potrzebę kontaktu.
Były i głosy z widowni, które na różne sposoby – także poprzez, na mój gust – nie dość wyważone oskarżenia pod adresem nauczycielstwa polskiego – wskazywały potrzebę kontaktu, słuchania, rozmowy. Uważnego towarzyszenia młodym ludziom w ich sprawach, w ich życiu.
Nieporozumieniem…
…zupełnym w tej rozmowie wydała się wrzuta o tzw. Lex Czarnek, którą to nazwę przyjęto na opozycji dla przyjętej przez Sejm z nowelizacji prawa oświatowego.
Co z powodów kompletnie niezrozumiałych (a może jednak trochę tak) uczynił dyrektor teatru podczas rozmowy o depresji wśród młodzieży.
Jakby uprzedzając kuratorską odmowę podjęcia współpracy ze szkołami, co przewiduje projekt ustawy, zatroskał się, że czarnych psów coraz więcej, a kurator posiądzie władzę odmawiania pracy teatru ze szkołami.
Skąd te obawy? Czyżby teatr projektował coś niesprzyjającego młodzieży? Chyba nie?
Ta polityka.
Czyha jak czarny pies na każdą okazję.
Adam Kowalczyk