Kto na fotel

0
445

Kampania wyborcza w regionie legnickim trwa już od wielu miesięcy. W Legnicy środowisko „platformiane” skupiło się na punktowaniu prezydenta Tadeusza Krzakowskiego. Jednak PO nie odważyło się pokazać swojego kandydata na stanowisko najważniejszego urzędnika w mieście. PiS tradycyjnie czeka do ostatniej chwili, kalkulując kto mógłby zrobić w miarę przyzwoity „wynik”.

Kalkulują wszyscy. Prawie wszyscy. Bezpartyjni Samorządowcy – ugrupowanie, które rządzi województwem dolnośląskim, zdecydowali się na „wyjście” przed partyjny szereg.

Falstart czy start

Bartłomiej Rodak przynajmniej w środowisku mediów nie jest postacią anonimową. „Markę” nazwiska przez wiele lat budował jego ojciec – Arkadiusz – lubiany dziennikarz, a potem wieloletni rzecznik prasowy Tadeusza Krzakowskiego. Bartłomiej dał się poznać między innymi jako współtwórca portalu liegnitzpl. Oceny tej kandydatury przez komentatorów są oczywiście różne. Bartłomiej Rodak w swoich wypowiedziach właściwie niewiele różni się od choćby krytyki obecnego włodarza przez Platformę Obywatelską. Ale ma podstawową przewagę. Robi to z podniesioną przyłbicą, pod swoim nazwiskiem i jako człowiek, który oficjalnie powiedział, że chce kandydować. Szacun.

Czarniejszy koń

Ciężko dziś zakładać, że w Legnicy pojawi się niespodziewany kandydat z kręgów ugrupowań skonfederowanych w Konfederacji. Nikt po tej stronie sceny politycznej w Legnicy nawet nie próbuje być choć trochę rozpoznawalny. Zero aktywności, zero działań. Głośniej o Konfederacji było jedynie podczas zamieszania na prawyborach. Ale chyba nie taki rodzaj rozpoznawalności chodzi. Chyba, że zmieni coś Robert Stachera z Korony Polskiej, partii Grzegorza Brauna. Sam Robert Stachera nie zamierza startować, ale może zdąży znaleźć odpowiedniego kandydata. Czasu jednak mało.

Jeszcze gorzej (jeśli może być gorzej) w ugrupowaniach typu Strajk Przedsiębiorców, Polska Jest Jedna, Dobry Ruch, Antypartia i innych podobnych. Gorzej, że bez względu czy są tam wartościowi ludzie, to walczą te środowiska między sobą nie tylko na poziomie ogólnopolskim. Łatwo można się domyślać jak będzie efekt takich podziałów. Dziś ciężko zakładać, że pojawi się taki rozsądny kandydat jak Adam Gizicki, który wprawdzie rewelacyjnego wyniku w ostatnich wyborach prezydenckich nie miał, ale był chyba jednym, który mógł pogodzić lewą i prawą stronę sceny politycznej. Partie oczywiście na to nie pozwolą.

Nowe siły?

Czy coś jeszcze może zaskoczyć w kampanii wyborczej? Głośne są ostatnio legnickie protesty przeciwko projektowi budowy wysypiska odpadów obok Huty Miedzi. Przy okazji takich „medialnych” tematów łatwiej stać się osobą rozpoznawalną. Tutaj najczęściej w mediach pojawia się Joanna Wróbel, ale w jej przypadku są to szczere działania na rzecz Legnicy a nie jakaś polityczna kalkulacja. Joanna Wróbel prędzej będzie zachęcana na wystartowanie w wyścigu do krzesełka radnej, nieważne z jakiego ugrupowania. Choć przy tym proteście być może zechce się ogrzać jakiś polityk.

Nie Kropiwnicki, nie Baczyński

Przy ustalaniu list wyborczych i na kluczowe stanowiska nie mniej ważne jest kogo NIE WYSTAWIAĆ w wyborach. Wystarczy jeden błąd i „trefny” kandydat może pociągnąć w dół całą listę, zamiast stać się siłą napędową. To zapewne sprawia, że Platforma Obywatelska nie spieszy się z ujawnianiem swojego lidera. O ile Robert Kropiwnicki może przyciągnąć twardy antypisowski elektorat w wyborach parlamentarnych (tu nie ma wątpliwości), to potem jego ewentualna kandydatura na prezydenta Legnicy mogłaby liście Platformy do rady miasta zaszkodzić. Czy kandydatem będzie, po raz kolejny, Jarosław Rabczenko? Ryzyko kolejnej porażki z Tadeuszem Krzakowskim jest jednak nadal duże. Rabczenko jako radny to pewniak, ale do fotela prezydenta może jemu już nie będzie „spieszno”… Kto zatem z Platformy? Czy będzie szybka inwestycja w któregoś (w którąś) z obecnych radnych?

Prawo i Sprawiedliwość jest w podobnej sytuacji co Platforma, choć nie ma takiej presji, by kandydat tej partii został prezydentem miasta. Ale na jakąś totalną porażkę nie może sobie pozwolić, tym bardziej, że wyniki poprzednich kandydatów PiS były całkiem przyzwoite. Zapewne PiS nie zaryzykuje by wystawić (czy to w wyborach samorządowych czy parlamentarnych) na przykład Jacka Baczyńskiego, zatrzymanego w roku 2021 przez policję radnego PiS Jacka Baczyńskiego. Padł wtedy zarzut znęcania się nad najbliższym członkiem rodziny. Doszło do interwencji domowej u radnego sejmiku dolnośląskiego Jacka Baczyńskiego. Baczyński wówczas decyzją Jarosława Kaczyńskiego został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości.

To ledwie dwa lata, sprawa zbyt świeża w świecie polityki. Jest jeszcze dwóch, trzech takich potencjalnych chętnych na start w wyborach z list PiS, ale widać, że partia rozsądnie kanalizuje takich członków, którzy źle wpływają na wizerunek Prawa i Sprawiedliwości.

Pan Tadeusz

Tym razem nic nie piszę o kandydaturze Tadeusza Krzakowskiego. Urzędujący prezydent ma swoje plany, patrzy co robi konkurencja. A poza tym kto wie czy w Ratuszu nie siedzi jeszcze jeden, dwóch potencjalnych kandydatów do fotela prezydenta…

Marek Szpyra

fOT. Dominika Rudowicz

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię