Chwila o kulturze. Najpierw można by przypomnieć-wypomnieć kandydatce do Rady Miejskiej, która czuje się odpowiedzialną za kulturę, jak przywdziewała koszulę z demokratycznym ośmiogwiazdkowym bluzgiem, co udokumentowały zdjęcia i zastanowić się, jak łączy się to z kulturą, którą chciałaby się w Legnicy zaopiekować? O związek.
Jeśli zaś by przymknąć oko na ten, jednak, dysonans i przejść dalej, do autoprezentacji kandydatki do stołka w Radzie, wolno również zastanowić się nad innym związkiem.
Do swoich osiągnięć na odcinku kultury kandydatka K.Odrowska zaliczyła Kawiarenki obywatelskie, które prowadziła w teatralnym foyer od 2019 roku. Jedna, istotnie, dotyczyła kultury.
Miała tytuł A kultura tu podobno jest i zmierzała wprost do stwierdzenia, że Legnica to kulturalna pustynia. Pozostałe zajmowały się trochę historią miasta (zlikwidowany przemysł, tak zwana Mała Moskwa), ale głównie bieżącymi zagadnieniami politycznymi (Unia Europejska, granica z Białorusią) i społecznymi.
Ściśle więc o kulturze – było skromnie.
Jeśli by za kulturę sensu largo uznać sytuację samą tych Kawiarenek – że siedzimy, rozmawiamy i uśmiechamy się, to, nie można powiedzieć – zwykle było kulturalnie. Zwłaszcza, że kawiarenkowe spotkania gromadziły przeważnie tę samą publiczność – zżytą i ostrzelaną w bojach o różnorodność, demokrację i zwalczanie kaczyzmu.
Jaki więc związek miałyby mieć te kawiarniano-obywatelskie spotkania – z kulturą?
Albo jak rozumianą kulturą chciałaby kandydatka zajmować się?
Kawiarenki obywatelskie rozumiane jako doświadczenie na odcinku kultury sensu stricte to pomysł trochę raczej naciągany.
Może bardziej w tych pociągach, którymi kandydatka woziła kulturę – czytanie książek w drodze do Wrocławia, czy inne zdarzenia, o których zawiadamiano w internecie.
Może.
Usilne szukanie powiązań z kulturą, jak usłyszeliśmy na konferencji w Rynku, doprowadziło kandydatkę Odrowską do Winstona Churchilla, który miał rzekomo powiedzieć to, co kandydatka zacytowała jako wypowiedź premiera: Jeśli nie chodzi o kulturę, to o co ta cała wojna?
Jednak International Churchill Society oraz Richard Langworth – autorytet jeśli chodzi o Winstona Churchilla utrzymują, że tych słów nie wypowiedział Winston Churchill.
To zaledwie taki internetowy szton, używany, aby upozorować jakieś wyżyny.
Prawda – nieprawda, ale jak brzmi! Można zakrzyknąć. I obojętne, kto tak powiedział – dodać by wolno było.
Ciągoty do wsparcia się autorytetami silne są, nawet wtedy, a zwłaszcza wtedy, gdy racje się wątłe ma. Gdy stwarza się pozory, gdy coś się udaje, maskuje się, gra.
Inne zdjęcia pozostałe w internecie po działalności politycznej kandydatki, gdy reprezentowała Wiosnę Roberta Biedronia nie pozostawiają złudzeń, o jakiej natury kulturę będzie walczyła, kiedy zasiądzie na jednym ze stołków w Radzie.
Kandydatka ujawniła także pomysł powołania jakiejś Rady kultury złożonej nie tylko z instytucji kultury, ale też z organizacji pozarządowych, inicjatyw oddolnych, choćby restauracji czy knajp, które prowadzą wydarzenia kulturalne. Różnorodność, odpowiadanie na potrzeby i wychodzenie – to właściwości kultury, według kandydatki, konieczne. Kultura taka właśnie musi być.
I to bardzo ciekawe było, chyba najciekawsze.
W Szkockiej we Lwowie działali matematycy, w Ziemiańskiej w przedwojennej Warszawie – skamandryci, W Czytelniku przy Wiejskiej pod dwunastym (tam, gdzie dzisiaj Platforma Obywatelska) – siadywali Konwicki z Holoubkiem.
Kogo miałaby wspierać projektowana Rada kultury w legnickich knajpach? Ciekawe.
O. Bywatel