Nikt nie mógł przypuścić, że stopa może aż tak urosnąć. Pomysły profesora Sachsa realizowane przez profesora Balcerowicza nie wszystkim dawały w Polsce nadzieję (strach pomyśleć, że profesor Balcerowicz wciąż jeszcze ma jakieś pomysły!).
Kiedy urządzałem swoje pierwsze mieszkanie i zgłosiłem się do elektrowni, wykazałem we wniosku niedużo urządzeń, więc zaproponowali mi jakiś tam bezpiecznik – na ileś tam czegoś tam. Zgodziłem się i żyłem sobie, co jakiś czas dokupując (jednak) nowe wynalazki na prąd i co jakiś czas włączając ten bezpiecznik, który, co jakiś czas – wywalał.
A to pralka, a to zmywarka, a to toster, a to żelazko, elektryczny grill i tak dalej – wygody, udogodnienia, luksusy.
Tylko ten cholerny bezpiecznik coraz częściej przypominał o sobie, kiedy życiowych luksusów na prąd uruchamiałem w domu za dużo na raz.
Przypominałem sobie wtedy na głos – Kup wreszcie większy, będziesz miał z głowy to włączanie co rusz!
Co wam po moich konkretach, jeśli będziecie widzieli gołym okiem, że i tak niczego nie przeprowadzę? – zapytał retorycznie Donald Tusk swoich wyborców podczas jednego ze spotkań.
Wyborcy – albo zorientowani w retoryce, albo wyjątkowo niemrawi – przytomnie (albo i nie) nie zadali Donaldowi Tuskowi pytania: to po co ci ta władza, o którą chcesz się bić?
Po cholerę ci ten nadmiar?
Po co?
Albo innego, też nie całkiem bez sensu: Jak to – niczego nie przeprowadzisz?
Dlaczego mielibyśmy cię popierać? I tę twoją partię?
Podaj może jednak jakieś konkrety i postaraj się chociaż trochę! – mogliby zachęcać Donalda ci wyborcy.
Ale – nie!
W końcu już raz nie dałeś rady, bo bezpieczniki, jakimi są wybory – zadziałały i poległeś. Mimo medali od Angeli M., a potem kamerdynerowania u Jean-Claude J. w Brukseli.
Poległa też twoja partia (nie raz), program, wizje, sojusze (niektóre wydają się do dzisiaj ohydne). Polegli funkcjonariusze – jedni bardziej, inni mniej (w sensie: jedni mają procesy, inni się wygłupiają). Polegli także ci, którzy chcieli się nachapać przy okazji. Jakiś prywatny zamiennik LOT-u, Amber Gold, cudotwórcy powołujący w warszawskim ratuszu ponadstuletnich właścicieli kamienic do ich odzyskania.
Widzimy też, jak poległy projekty szykowane na najbliższą przyszłość.
Po co ci to, Donald?
Te koszmary w Sejmie, o których mówiłeś w mediach.
Po co ci ten strup?
Ponoć władza nigdy się nie nudzi, ale z pewnością męczy, a ty nie wyglądasz ostatnio najlepiej.
Donald, daj spokój!
Mogliby tak powiedzieć, ale nie powiedzieli.
Co wam po moich konkretach, jeśli będziecie widzieli gołym okiem, że i tak niczego nie przeprowadzę?
Czyli, z innej mańki, Donald zdaje sobie sprawę, że jeśli wygra (jeśli!), to będzie miał w Sejmie silną opozycję, a w Belwederze przez rok poważną przeszkodę. A tu senacka zmowa trzeszczy na dodatek i nie wiadomo, czy izba refleksji będzie pod kontrolą jakiegoś kolejnego człowieka ze Szczecina.
Pesymizm Donalda posunięty jest bardzo daleko: Niczego nie przeprowadzę.
Premier od niczego? Premier do niczego?
Może Donald Tusk ma jakieś asy, dżokery w rękawach?
Może jeszcze czymś zaskoczy?
Mniej o niego jednak chodzi, bo sporo już pokazał i powiedział.
I właściwie wszystko już o nim wiadomo.
Od dawna.
Ale ci jego słuchacze. Wyborcy.
Jeśli słuchali tego: Co wam po moich konkretach… i milczeli, i nie wychodzili, to może to było tylko jakieś przypadkowe zbiegowisko, a nie wyborczy mityng?
O.Bywatel