Agile

0
668

Pewnego ranka, dawno, dawno temu obudziły mnie pogodne głosy kilku pań płynące z głośnika radiowego. W Trójce gaworzyły żony szefów KLD. Zapamiętałem to szczególnie mocno, bo mówiły jakby o mnie. Zaczynałem pracę, byłem golasem i starczało mi tylko na jedzenie.

A na zakładowe mieszkanie ostrzył sobie już zęby samorząd.
Było średnio.

I panie mówiły, że biedy dzisiaj (wtedy) trzeba się wstydzić. Trzeba być przedsiębiorczym, brać własny los we własne ręce. Założyć fabrykę, zarejestrować spółkę. Być rzutkim, energicznym, zdobywczym.
A nie tak poprzestawać na jakiejś nędznej pensji, co to starcza ledwie na jedzenie.
Nie namawiały do kradzieży pierwszego miliona, ale wypowiadały swoje racje tak swobodnie, tak lekko, chichocząc przy tym. Chyba z zadowolenia, że im albo może ich życiowym partnerom tak właśnie się powiodło.

To był czas, gdy profesor Leszek Balcerowicz głosił takie właśnie poglądy: bogaćcie się, bądźcie przedsiębiorczy. Tylko wasza energia da wam bogactwo. Nie ma bezrobocia dla człowieka tych czasów – kiedy straciłeś pracę, naucz się innego zawodu i walcz, wspinaj się po szczeblach kariery, wszystko jest możliwe.
I tak dalej, i temu podobnie.

W szkołach pojawiła się wówczas koncepcja edukacji permanentnej. Taki pomysł: proces, który rozciąga się przez całe nasze życie i kończy się dopiero wraz z naszą śmiercią. Kształcenie permanentne pozwala nam na wszechstronny rozwój własnej osobowości i umiejętności.
Dzieci nie powinny marzyć, żeby być lekarzem, inżynierem, tancerką lub śmieciarzem (kto nie chciał jeździć śmieciarką?). Żaden tam informatyk czy wynalazca – nigdy przecież nie wiadomo.
Profesor Balcerowicz, oczywiście nie musiał permanentnie, ani szef KLD onego czasu – pewien Donald. Natomiast Polacy – owszem. Nic pewnego, stała gotowość na zmiany. Zamkną kopalnię – zostań rybakiem. Stanie cukrownia – stań się hutnikiem. Nauczycielu, zbieraj selery, kiedy zlikwidują szkołę. Pielęgniarko – stań do zmywaka. Stoczniowcu – rolnictwo to ciekawa dziedzina, przekonaj się.

Decyzjami pani sędziny Rosario Silve de Lapuerta oraz obecnie – sędziego Jarosława Łuczaja ożywia się tamtego trupa – myślenie o nieustającej zmianie w życiu niemałej liczby ludzi z okolic Bogatyni.
Kopalnia Turów? A co to za sprawa?
Niech polscy górnicy przyjadą do Niemiec – do Welzow Süd, Jänschwalde, Nochten albo Reichwalde.
Może tam się uda zatrudnić. Albo w Czechach – też niedaleko. Te tam żony, dzieci tych górników niekoniecznie.
Ekolodzy skarżący się na działalność Turowa to chyba właśnie tacy, co permanentnie szukają zajęcia na całym świecie. I jak nie zawisną na kominie, to utkną w błotach, wedrą się na statek.
Ale już nie oskarżą odpowiedzialnych za zniszczenia spowodowane wysadzeniem zapory w Nowej Kachowce na przykład.
Kim by mógł zostać taki sędzia NSA po utracie pracy, na przykład? Pewnie, o ile taka utrata nie zostałaby zaskarżona do TSUE jako zamach na demokrację i itede, i itepe.
Na kierowce by go? Na stragan? Do szkoły – cudze dzieci uczyć?
Coś trzeba by mu znaleźć.
Pod hasłem, które istniało długo zanim powstało myślenie o permanentnej edukacji przygotowującej do zmian w życiu: Człowiek uczy się całe życie – znajdujemy pojęcie agile – zwinność.
Postuluje się tworzenie kultury wspierającej uczenie się przez całe życie tak, aby mieć pracowników, którzy są elastyczni, zmotywowani i gotowi na nowe wymagania i wyzwania w szybko zmieniającym się świecie.
Ciekawe jak zwinny okazałby się taki pan sędzia, gdyby utracił możliwość wykonywania zawodu, do którego przywykł. Wygląda na bystrego gościa, kiedy tak bez kartki recytuje przepisy prawa na stronie Iustitii.
Może wykazałby się pobliskiej kopalni Reichwalde?

O. Bywatel

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię