YanGaya – pokolenie wrażliwych raperów

0
1371
Weronika Nowak bardziej znana jako YanGaya osiemnastolatka która mimo wieku ma bardzo dojrzałą twórczość, a emocje jakie wkłada czuć w każdym tekście. Nie zamyka się na żadne gatunki muzyki. Po prostu gra co w danym momencie czuje, więc zwyczajnie sprawdźcie treści, które udostępnia na swoim kanale YanGaya. Na pewno się nie zawiedziecie. 

Moim skromnym zdaniem, to przyszłość kobiecej sceny w Polsce, zapraszam do naszej rozmowy.
Skąd pomysł na pseudonim artystyczny?
Pseudonim artystyczny składa się z dwóch a w zasadzie trzech członów, bo „Yang” z YinYang oznacza dobro w złu, a „Gaya” to mitologiczna matka ziemia. Sama końcówka „aya” może nawiązywać do mojego zainteresowania kulturą amazońską i szamanizmem (skrót od ayahuasca).
Od jakiej muzyki zaczęłaś przygodę i jak się ona zmieniła na przestrzeni lat?
Muzyka była ze mną w zasadzie od zawsze. Jednak jak byłam nieco młodsza, nie myślałam jeszcze, że przyjdzie mi ją tworzyć, zaczynałam od pisania wierszy i to już gdy miałam sześć lat. Tworzyć jednak zaczęłam mając około piętnaście lat, na początku były to same teksty. Jednak po roku doszedł plan by połączyć je z podkładami i przekazywać dalej wartości które były zawarte w tekstach. Teraz nawet uczę się robić bity. Co do gustu muzycznego, zaczynałam od rapu, jednak zawsze też podobały mi się utwory z żywymi instrumentami, stąd też weszłam w punkowo/metalowy klimat. Później gusta zaczęły się zawężać w podgatunkach cięższej muzyki i weszłam w klimat crustowych i hardcorowych brzmień, jak i z resztą tak zaczęła się moja przygoda z kapelą. Zawsze była też przy mnie muzyka elektroniczna (tekno, gabbery czy drum&bassy).
Jakie masz najbliższe plany i skąd czerpiesz inspiracje?
Najbliższe plany jak chodzi o tworzenie to nadal tworzyć w takim tempie jak dotychczas, czyli nie wywierać na sobie zbyt dużej presji, nie oczekiwać od siebie ponadprzeciętnej produktywności i robić wtedy kiedy się to po prostu czuje, czasem trzeba się zmusić żeby zacząć ale raczej wychodzi to naturalnie, czasem zrobię trzy utwory jednego dnia a czasem przez tydzień nie mam ochoty ani weny czegoś robić i uważam to jak najbardziej za normalne i ludzkie. Jak chodzi o płytę, to kwestia tego, aby zrobić wystarczającą ilość utworów w danym klimacie, bo na razie robię utwory w różnych klimatach i się nie ograniczam. Staram się po prostu być elastyczna, ale myślę, że to duży plus, bo każdy może w mojej twórczości znaleźć coś dla siebie.
Parę słów kapeli w której jesteś?
Kapela Rdest powstała na przełomie 2022/23 r. i w zasadzie chłopaki grali już wcześniej, ja jednak dołączyłam później, chwilę po tym powstały utwory i nazwa. Kapela jest w klimacie black metalu pomieszanego z wcześniej wspominanym Crust punkiem. W nasz skład wchodzi Dawid (perkusja), Amadeusz (ba), Oskar i Piotrek (gitary) i ja na wokalu. Teksty piszę samodzielnie, a techniki wokalu jakim jest scream nauczyłam się również sama. Mamy za sobą trzy koncerty i wszystko idzie w dobrym kierunku. Co do znaczenia nazwy, Rdest to po prostu chwast.
Jak ocenisz ewolucje sceny na przestrzeni lat?
Jeśli chodzi o hiphopową scenę śledzę na tyle ile mogę. Jest kilku ciekawych graczy z tych co niedawno się wybili jednak najczęściej wracam po prostu do starszych kawałków – klasyków, które głównie są utworami Słonia, Pikersa, Guziora, PRO8L3MU, Rogala DDL –  to do nich najczęściej wracam. Tak samo jak do starych numerów Zdechłego Osy czy Toncia – brudny klimat to jest to. Najważniejsze są emocje, to czy słychać je w wokalu, co świetnie tez pokazuje np. Opał. Zdecydowanie jednak moim artystą nr1 będzie CMAZ, człowiek z Ostródy, który jest niezwykle uzdolnionym artystą. Tworzy wręcz mistyczną muzykę w której zawarte są mądrości związane ze światem duchowym, jak i utwory o codziennych przeżyciach.
Najbardziej zapamiętane wspomnienia z koncertów?
Jeśli chodzi o koncerty, zagrałam kilka we Wrocławiu i  jeden w Rudzie Śląskiej, były to podziemne imprezy jednak pojawiało się dużo obcych twarzy co bardzo mnie cieszyło. przed pierwszym solowym występem stres był niesamowity. Nie dlatego, że bałam się. że coś technicznie nie wyjdzie, a jaka będzie reakcja ludzi na emocje przekazywane w utworach i to, że w końcu „ujrzą światło dzienne”.
Z koncertów zapamiętałam najbardziej jedną sytuacje, gdzie dziewczyna stojąc w pierwszym rzędzie wzruszyła się na najważniejszym dla mnie utworze, i najmocniejszym lirycznie. To było bardzo piękne, budujące uczucie. Właśnie w takim celu tworzę, aby ludzie mogli utożsamiać się i przeżywać razem ze mną słuchając utworów. Wiadomo, że niektóre są typową przewózką raczej po prostu do posłuchania, ale w niektórych wylewam część swojego serca. Na zakończenie powiem jedno zdanie do młodych artystów – twórzcie, nie musicie czuć się docenieni przez środowisko, doceńcie samych siebie i swoją wrażliwość.
Peace ✌🏼
A tutaj możecie zapoznać z twórczością
Blesss
Michał Skawior Skawski 

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię