TVP emituje już trzeci sezon serialu z 2021 roku zatytułowanego Lokatorka. Po stolicy i Śląsku jesteśmy tym razem w Krakowie. I wszędzie to samo i tak samo. Cwani prawnicy, sprzedajni urzędnicy, pazerne figury biznesu, typy spod ciemnej gwiazdy, a naprzeciw nich nieświadomy niczego zwykły człowiek, a to znaczy – naiwni i bezsilni ludzie, którym w głowie nie mieści się, że tak można. Że można, wykorzystując bałagan pozostały w urzędach po działaniach indemnizacyjnych z lat 1948 – 1971, być gotowym, by pozbawić innych życia, zdrowia, domów, mieszkań czy warsztatów pracy.
Ogląda się ten serial wygodnie, bo i aktorzy nie najgorsi, sprawa nie bardzo odległa, więc znana, i co do języka, kostiumów, wnętrz, realiów, motywacji postaci – właściwie żadnych pytań. Rosnące z odcinka na kolejny napięcie. No, wszystko jak należy – poprawnie.
Prawie.
Polecać można, a nawet chyba trzeba, ponieważ, mimo że w profesjonalnych recenzjach Lokatorki podnoszony jest nieśmiało edukacyjny walor filmu, jak donoszą stąd i zowąd – w TVP trwają czystki.
Znikają niewinne zupełnie materiały dotyczące kultury, historii, ludzi, spraw. Informacje o tym są jakieś niejasne – czy te rejestry są blokowane i znikają na jakichś cyfrowych peryferiach, czy są nieodwołalnie kasowane?
Pierwszym ponoć, co poleciało, był Reset. Można zrozumieć, że zgromadzonych przez Cenckiewicza/Rachonia informacji nie da się łatwo strawić Donaldowi Tuskowi i poniżej niego lokującym się demokratycznym dostojnikom.
Prawda w oczy kole.
Ale, jak mówi Tomasz Łysiak, jeden z czyszczonych twórców – jego rozmowy o K.K. Baczyńskim, zniszczeniach Warszawy w 1939 r., polskich kryptologach, Józefie Becku, czy Bitwie Warszawskiej podobnie o historii Warszawy, Traugutcie, manifestacji patriotycznej 1861, historii Krzyża Baryczków z 1944 roku, Benedykcie Dybowskim – także usuwa się z serwisu VOD.
Dziwne więc, że serial Lokatorka ciągle idzie w telewizji. Skoro można skasować rozmowy o jakimś K.K. Baczyńskim albo Becku, to tym bardziej – obrazy stołecznej reprywatyzacji, zdawałoby się – powinny zniknąć.
Po opublikowaniu Raportu Komisji do spraw reprywatyzacji nieruchomości warszawskich jej wyrokom zakomenderowano całą wstecz. Wprawdzie Jan Śpiewak, który jako jeden z pierwszych wskazywał nadużycia, zauważył: Przecież reprywatyzacyjna patologia powstała w istotnej mierze ze względu na kuriozalne orzecznictwo sądów administracyjnych. Teraz zaś sędziowie tego samego sądu oceniają, czy doszło do nieprawidłowości, jednak sąd administracyjny nie patyczkował się i uchylał wyrok po wyroku, i Komisja przegrała choć wygrała, jak zawiadomił DGP.
Od początku sprawy chętnie usiłowano przykleić patoprywatyzacji nazwisko prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. Tekst z internetowego wydania GW robił to mało finezyjnie: (…) reprywatyzacja, o której widzieli podwładni Lecha Kaczyńskiego, odbyła się z naruszeniem prawa. Ale dopiero Raport wszedł głębiej w szczegóły i dokładniej opisał w rozdziale V udział Hanny Gronkiewicz–Waltz w postępowaniu związanym z nieruchomością przy Noakowskiego 16. Zatytułowano ten rozdział: Inne ciekawe sprawy Komisji.
Innymi słowy prywatyzowanie kamienic w stolicy (i gdzie indziej też) widziano chętnie w związku z partyjną barwą lokalnego samorządu.
I to jest niewątpliwie mankamentem Lokatorki, że pokazani tutaj bezduszni i cyniczni czyściciele kamienic oraz ich mocodawcy są jacyś tacy politycznie indyferentni. Że wcielają jakąś ogólnoludzką łapczywość, partyjnie bezbarwną, bez przynależności i legitymacji.
Także zasiadający na ratuszach włodarze z szeroko zamkniętymi oczami. Jakby z Marsa.
A przecież akcja tego serialu rozgrywa się w miastach, którymi w latach objętych kolejnymi sezonami władali urzędnicy głównie pod samorządową kontrolą PO. Oraz politycznie zorientowani, wyraziście i zdecydowanie – sędziowie zagrożeni przez niepraworządne bezprawie Kaczyńskiego i Ziobry.
Lokatorka jest jednak serialem dokładnie oczyszczonym z takich realiów.
Zbędnych.
Jak w przygodach inspektora Barnaby’ego w fikcyjnym hrabstwie Midsomer z BBC.
Jest tam i krew, i zbrodnia, zawiść i kłamstwo w dekoracjach angielskiej prowincji (podobnie jak w Sandomierzu, gdzie posługuje ksiądz Mateusz – w opłotkach polskiej prowincji), ale polityki – za pensa!
Tak pewnie jest łatwiej i bezpieczniej, bo to i na proces nikogo nie narazi, z nikim się nie zadrze i w ogóle – pieniądz na film się znajdzie.
Czy Lokatorki nie oglądałoby się lepiej, gdyby twórcy nie zrobili filmu tak wyjałowionego?
Co z tego, że w pejzażu pojawiają się wieże Katedry na Wawelu albo Pałac Kultury? Bez politycznych składników afer reprywatyzacyjnych Warszawa czy Kraków stają się w tym serialu miastami podobnymi do angielskich miasteczek w hrabstwie Midsomer.
Fikcyjnymi.
Adam Kowalczyk