W jakim kierunku podąża Europa?

0
463

Z Ryszardem Czarneckim, Europosłem z Prawa i Sprawiedliwości rozmawia Marek Szpyra.

Rusza maraton wyborczy w Polsce. W mediach kampania do naszego parlamentu, ale w czerwcu 2024 roku mamy wybory do europarlamentu. Europa „skręci” w prawo?

RYSZARD CZARNECKI: To prawdopodobne skoro eurorealistyczna, niechętna imigrantom z Azji i Afryki prawica wygrała wybory we Włoszech. Szwecji, Finlandii, a w naszym regionie w Czechach i na Węgrzech, zaś w lipcu w Hiszpanii stała się jedną z trzech głównych sił politycznych. Można więc spodziewać się po wyborach do Parlamentu Europejskiego za rok znacznie większej liczby posłów prawicy- takich, którzy Unię Europejską widzą jako Europę Ojczyzn, Europę Narodów, a nie eurobiurokrację, która żarłocznie przejmuje kompetencje państw narodowych.

W kuluarach w Brukseli były jakieś komentarze po wypowiedzi Manfreda Webera ingerujące w wybory w Polsce?

RCz: Wiele osób uznało, jedni głośniej, drudzy ciszej, że takie ingerencje w wewnętrzne sprawy Polski – tak, jak innych krajów – są absolutnie niedopuszczalne. Politycy z innych państw doskonale wiedzą, że dzisiaj Niemcy bezczelnie ingerują w kampanię wyborczą w Polsce, ale jutro i pojutrze będą to czynić także w ich krajach. To tylko budzi niechęć do Berlina.

Polityka kija i marchewki jest jedną z filozofii niemiecko-francuskiej w Unii Europejskiej. Czy polski rząd nie powinien częściej zajmować bardziej stanowcze stanowiskach, stosować prawo weta jako narzędzie polityczne, tak jak robią to choćby Duńczycy, Hiszpanie czy Grecy? Choć oczywiście rozumiem, że pragmatyzm w polityce jest elementem ważnym.

RCz: Używamy czasem w UE prawa weta, choć trzeba przyznać, że, uwaga, Niemcy… używają go częściej niż Polska! Tak samo częściej niż my wetują takie kraje, jak Francja i Belgia. Według statystyk Polska jest dopiero na ósmym miejscu w klasyfikacji używania weta na forum Unii.

Niemcy i Francję trzyma w „chłodnym sojuszu” ekonomia. Jaka jest szansa, że po ewentualnym skręceniu w prawo, Unia Europejska będzie mniej ingerować w politykę wewnętrzną swoich biedniejszych członków. Przecież nie łudzimy się, że na przykład prawicowe ugrupowania w Niemczech są propolskie...

RCz: Nie ma co liczyć na to, że jakaś partia u naszych bliższych czy dalszych sąsiadów będzie propolska. Nie w tym rzecz. Chodzi o wytworzenie sytuacji, w której większość nowych rządów w państwach członkowskich UE zacznie bronić swoich kompetencji –kompetencji państw narodowych- przed Brukselą. Już dziś takie rządy są prawie w jednej trzeciej krajów UE. Co zaś do Niemiec, to tam w zasadzie wszystkie partie mają podobny stosunek do Polski.

Niektórzy pomysły i już konkretne kierunki narzucane przez ekoaktywistów nazywają obłędem. Ale przecież to nie chodzi tylko o to aby biedni pili napoje przez papierową (szkodliwą!) słomkę gdy w tym samym czasie bogaci latają prywatnymi samolotami. Kto tu zrobi interes? Gdzie są pieniądze? Elektryczne samochody? Bezemisyjne paliwa?

RCz: Polityka klimatyczna UE, przyjmowana na raty w ostatnich latach jest bardzo ideologiczna i nie liczy się z realiami gospodarczymi i społecznymi. Tak naprawdę uderzy w ludzi mniej zamożnych i kraje mniej zamożne, które później niż te bogatsze zaczęły podwyższać standardy ekologiczne. Jednak nie tłumaczmy tych szaleństw unijnej polityki klimatycznej tylko ideologią. Za tym stoją konkretne grupy interesów, korporacje międzynarodowe i kraje. Choćby Niemcy, które liczą na to, że ich firmy zarobią krocie przy przejściu od samochodów tradycyjnych do samochodów elektrycznych (bezemisyjnych).

BRICS czyli grupa Brazylia, Rosja, Indie, Chiny, RPA rozwija się. Dojdą kolejne kraje, to już jest ekonomiczna siła, która oczywiście zagraża przede wszystkim dominatowi USA, ale samoosłabiająca się Europa, zaplątana w lokalne „sprzeczki” niedługo może być na gospodarczych peryferiach. W polskich mediach do niedawna nie zauważano coraz większego wpływu grupy BRICS na światową gospodarkę. Temat trudny. Polska może na tej gospodarczej wojnie coś wygrać, czy raczej jesteśmy za małym graczem?

RCz: Rola Polski na arenie międzynarodowej wzrosła z trzech powodów. Po pierwsze ze względu na wyprzedzenie pod względem zamożności – PKB na głowę mieszkańca – paru krajów dawnej EWG, jak Grecja i Portugalia, a niedługo prześcigniemy Hiszpanię i bardzo zbliżymy się do Włoch. Po drugie dobrze wykorzystaliśmy okres dwóch lat obecności naszego kraju w Radzie Bezpieczeństwa ONZ jako niestałego członka, wybranego zresztą z rekordowym poparciem 182 krajów (żadne państwo wcześniej nie miało tylu głosów !) oraz przewodzenie OBWE czyli Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Wreszcie po trzecie, po agresji Rosji na Ukrainę -USA Bidena, podobnie jak wcześniej USA Trumpa uznały, że Polska musi być ich partnerem numer „1” w UE. Zatem mamy instrumenty do gry ponadregionalnej.

Co do BRICS-u, to od 1 stycznia 2024 do pięciu obecnych państw dojdzie sześć nowych: Argentyna z Ameryki Południowej, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska i Iran w Bliskiego Wschodu oraz Egipt i Etiopia z Afryki. Wyraźnie widać, że kraje te chcą stworzyć alternatywę dla G 7. Co z tego wynika dla Polski? Państwo polskie musi domagać się rozszerzenia G 20 o nasz kraj!

I na koniec takie romantyczne pytanie. Czy Unia Europejska ma jeszcze szanse powrócić do starych idei Europy Ojczyzn?

RCz: Na pewno coraz więcej krajów ma rządy, które uważają, że więcej kompetencji powinny mieć państwa narodowe, a nie Bruksela. To dobra tendencja. Jest poważna szansa, że będzie ogarniać coraz więcej państw…

Dziękuję za rozmowę.

Z premier Włoch Giorgią Meloni w Rzymie

Zdjęcia arch. R.Czarnecki

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię