Fajnie jednak jest mieć wybór i nie być zdanym na tylko jedno źródło informacji albo tylko jeden profil źródeł informacji i wiedzieć więcej nawet niż proponuje TVN. Właśnie teksty wPolityce donoszą o wydarzeniach zza Atlantyku, co to się tutejszemu postempowi mogą bardzo nie spodobać.
Tak w ogóle te zamorskie hałasy, które jakoś zacichły ostatnio – w rodzaju BLM, feministycznych histerii albo poprawnościowego regulowania świata według lewackich urojeń, które postemp tutejszy małpował wypisując po krawężnikach, że lgbt to ludzie, albo odwrotnie – zamalowując agresywne i nienawistne napisy głoszące, że chłopak i dziewczyna to normalna rodzina – wszystkie te wybryki importowane były w bardzo jednak złudnym poczuciu bycia nowoczesnym.
Chciałoby się napisać importowane bez namysłu, ale namysł jednak był. Był, był.
Importerzy postempu wiedzieli, co robią i do czego zmierzają.
Tu by się należało wtrącić jeszcze i w ten wtręt i wskazać, jak zwykle ciekawe w tym portalu – rozjaśnienie pojęcia ojkofobii, jakiego dokonał właśnie w Teologii politycznej Bartosz Jastrzębski.
Ale nienachalnie i tylko do wiadomości zainteresowanych, co bez skakania z linku na link hiperteksty sami sobie wytwarzają.
Poranna więc lektura z dnia 24 czerwca głosiła, że wszystkie amerykańskie proroctwa o społeczeństwie informatycznym i poprzedzającym jego nadejście edukowaniu z komputerem w ręku lub na szkolnej ławie – wszystko to przyniosło efekt odwrotny niż zakładano. Niż oczekiwano.
Oto bowiem urosły już prymitywy i nieuki – najgłupsze pokolenie. Odcięci od wiedzy, prawd i idei.Jak trafnie brzmi fragment: Tylko wiedza o przeszłości pozwala nam całościowo spojrzeć na teraźniejszość. Kiedy ta wiedza o przeszłości zostaje zmieciona, obecna rzeczywistość staje się olśniewającą karuzelą.
Książka pt. Dorasta najgłupsze pokolenie. Od ogłupiałej młodzieży do niebezpiecznych dorosłych. Marka Bauerleina, którą przedstawia Grzegorz Górny, wprawdzie opisuje pokolenie amerykańskie, ale nieznajomość przeszłości i niedostrzeganie przyszłości i trwanie w wirze olśniewającej karuzeli teraźniejszości to właściwość zapewne wielu obecnych pokoleń także europejskich społeczeństw.
Niby szok, ale nie tak bardzo – w 1947 r. 45 proc. uczniów w USA było w stanie pokazać na mapie Europę, o tyle w 1988 r. było ich już tylko 25 proc.
Sondy prowadzone wśród studentów Uniwersytetu Warszawskiego pokazywane czasem wtylewizji (niestety – TVP) nie takie rzeczy odkrywały. Słuchać hadko.
I – co zawsze warto podkreślać przy okazji wybrzydzania na komputery i smartfony: Okazało się, że zwolennikami powrotu do klasycznego sposobu uczenia jest też wielu dyrektorów i menedżerów z Doliny Krzemowej, którzy posyłają swoje dzieci do tradycyjnych placówek oświatowych. Najbardziej znamiennym przykładem takiej postawy jest Steve Jobs, który dążył do tego, by jego dom pozbawiony był technologii cyfrowych, zaś dzieci mogły dorastać wolne od ich wpływu.
Dzisiaj zauważenie młodego człowieka bez smartfona wydaje się niepodobieństwem. I to młodego znaczy głównie ucznia podstawówki o licealistach albo studentach CKU nie wspominając.
Inna wieścią tego dnia było orzeczenie SN USA o niekonstytucyjności aborcji.
No – można by sobie pomyśleć – to się teraz zacznie!
Tytuły są wyraźne: Wyrok wstrząsnął USA. Wybuchnie wojna kulturowa, jakiej nie było od lat.
Koniec konstytucyjnego prawa do aborcji w USA. Rewolucyjny wyrok Sądu Najwyższego.
Szok w USA. Sąd Najwyższy otwiera drzwi do delegalizacji aborcji.
Amerykanki tracą prawo do aborcji. Sąd Najwyższy unieważnił wyrok Roe vs. Wade
Szturm na Kapitol, Gwardia Narodowa, zamieszki w Seattle i Filadelfii.
A Polsce znów czarne marsze z wieszakami, rozdzieranie kartonów na tekturowe tablice z brzydkimi wyrazami, powrót Marty eL. na ekrany telewizorów i Roberta B. na mównicę PE.
Ale się akurat wakacje zaczęły i 5 milionów uczniów rozeszło się po Polsce i ani z nich demonstracji, ani pikiety postempowi aktywiści rodzimi nie zdołali (na razie) zmontować we wsparciu obrony praw Amerykanek do własnych ciał.
Może rodzimy postemp w systemie crowdfounding zakupi samolotowe bilety aktywistom za ocean, żeby wesprzeć zwolenników aborcji w USA?
Jakiemuś Bartowi albo innemu zaangażowanemu?
Wuj Joe już wezwał Kongres, aby coś z tym zrobił i używał przy tym mocnych słów.
Faktem jest, że demokraci dostali trochę po łapach, co wcale nie oznacza, że tym samym ucierpiała demokracja jako taka.
Czy w nadchodzącym czasie tematy urosną wraz z ogórkami ?
Zobaczymy.
Na razie mamy lato.
I wakacje.
Adam Kowalczyk