Prawda, co gadają o tych bańkach. Każda polityczna opcja własną dmucha infootulinę elektoratu, aby ten wiedział, w co wierzyć i, jak kierdel za bacą, w pędzie owczym miał wytyczony kierunek dreptania i właściwą paszę. Niektórzy jednak, wyrachowani, choć wygadują rozmaite brednie, pilnują się, aby nie stracić kontaktu z rzeczywistością, czyli po prostu nie wierzą w to, co mówią.
Usiłują być poza bańką i kontrolować jej zawartość, wielkość i ciśnienie, jakie się w niej utrzymuje.
Trudną sztukę bycia poza i jednoczesnego pozorowania bycia wewnątrz partyjnej infobańki uprawia legnicki poseł PO, który, jakże często, bywa gościem w telewizji publicznej (jak on to znosi?).
On, on – poseł Kropiwnicki właśnie!
Ostatnio wywołał, jak dało się usłyszeć i zobaczyć – sporo wesołości, mówiąc o tym, jak to Niemcy usiłowały odciąć się od taniego ruskiego gazu, ale bez skutku. Szkoda wielka, że obecni w studio tym swoim ordynarnym rechotem nie dali szansy posłowi na wykazanie, że Niemcy naprawdę usiłowały odciąć się, współbudując NS1 i NS2.
Byłoby to z pewnością arcydzieło sofistyki.
A tak – pozostało niemiłe wrażenie, że czegoś nie wiemy, że poseł Kropiwnicki wie więcej niż pospolity oglądacz TVP Info. Ma jakiś wgląd w jakieś głębie tajnych spraw, a my – ledwie ślizgamy się po powierzchni rzeczywistości. Żałośnie nieświadomi. Naiwni.
Skazani na pisowską agitację i nachalną propagandę.
Istnieje też inna możliwość – że wystąpienie posła Kropiwnickiego to jakże dziarski pokaz tego, jak można publicznie mówić coś, w co się na jotę nie wierzy, po to, aby inni uwierzyli.
Dęcie od wewnątrz.
Przypomina to nickelodeonową lekcję puszczania mydlanych baniek, jakiej udzielił Skalmarowi Sponge Bob.
Technika, technika. Nie zapominaj! – można by napominać.
Próżno, bo zamiast opalizującej bańki po wysiłkach posła nie pozostało nic plus wrażenie.
Podobnie zwierzchnik partyjny posła Roberta jeździ po kraju z miną Edwarda Gierka – dobrego gospodarza zatroskanego stanem państwa.
I również ćwiczy dęcie baniek, i utrzymywanie elektoratu pod właściwym ciśnieniem.
I, tak jak towarzysz Edward, popada Donald T. w nierozwiązywalną trudność.
Żeby uwierzyli w to, co obiecuje i nie pamiętali tego, co robił.
Najpierw polityka jego partii długo rujnowała państwo. Dokładał do tego zresztą rękę osobiście oraz rękami swoich harcowników – Janusz Palikot, Sławomir Nitras i inni posłowie przemalowanej na KO Platformy Obywatelskiej.
Rujnowała PO tak oświatę (ministry Hall i Kluzik-Rostkowska, o których S. Broniarz dzisiaj nie chce pamiętać), jak służbę zdrowia (minister Arłukowicz) czy stan policji (minister Sienkiewicz) albo sądownictwo (sławetna poprawka posła Kropiwnickiego w sprawie wyboru sędziów TK, której następstwa trwają do dziś).
Nie mówiąc o pozycji międzynarodowej czy choćby europejskiej – nadminister Radosław.
Teraz, gdy wojna, popandemiczne lizanie ran – Donald T. także dmie banię. Głosi mianowicie podczas swojego tournée, jak dobrym gospodarzem będzie, gdy powierzy się władzę ponownie właśnie jemu.
Rien ne va plus! I na – pstryk, z dnia na dzień wjadą dzięki niemu właśnie do Polski całe tiry euro – na wszystkie potrzeby każdej Polki i każdego Polaka. Już nawet, jak Barrack Obama Nobla – dostał laurkę od pań we Wrocławiu. A conto przyszłych zwycięstw i zasług.
I, głosi też – przeciwnie – jak niedobrym gospodarzem jest obecny rządzący, gdyż nie zdołał zapobiec powszechnej inflacji. Jak wrednie postąpił, stawiając płot na granicy z Białorusią, jak niedobrze uczynił, przekopując Wiślaną Mierzeję i gdy kładł rurę gazową na dnie Bałtyku, jak błądzi, wydając pieniądze na wojsko i zawiera kontrakty na broń zamiast przytulać migrantów – i tak dalej, i temu podobnie.
Lista mankamentów obecnego rządu jest naprawdę szeroka.
Takie postawienie sprawy wyraźnie świadczy, za jakich ciemniaków ma wyborców (nie dopuszczamy nawet myśli, że w najmniejszym choćby stopniu mógłby mieć rację!).
Albo za ludzi zupełnie wyzbytych pamięci o, w końcu, nie tak dawnych czasach, albo niezdolnych do samodzielnego rozumowania i chętnie zapełniających głowy przekazami produkowanymi w kancelarii propagandy PO.
Wydaje się, że napięcie powierzchniowe platformerskiej infobani zbliża się powoli do kresu jej wytrzymałości, gdy słucha się o kieszonkowych ajatollahach z Żoliborza lub Niemcach usiłujących uciec od ruskiego gazu.
Podobnie perfidnie na zimno (choć z zaciśniętymi pięściami) Leszek Miller wprawiał w zachwyt tłum swoich wyborców skandując beznamiętnie w mikrofon: Odbierzmy-im-władzę, odbierzmy-im-władzę! I podobnie – na próżno.
Czy to dlatego, że ludzie jednak, jak na złość co-nieco pamiętają, czy też z powodu niewłaściwych technik dymania?
Rady Sponge Boba są wiecznie żywe jak idee Władimira Iljicza Uljanowa.
Technika, nie zapominać!
Adam Kowalczyk