Bohaterowie czasu pandemii (cz. 4)

0
977

Oczywiście, że się bałem, mówi jeden z ochotników. Przekaz w mediach był zdecydowany: „Nowe ognisko zachorowań! Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Legnicy poinformowała o kolejnych zachorowaniach w naszym regionie. Koronawirus szturmuje DPS w Legnickim Polu. Dramat w „Niebieskim Parasolu” w walce z COVID -19, załoga „Niebieskiego Parasola”, gdzie przebywają pensjonariusze z przewlekłymi chorobami, na skraju wytrzymania psychicznego i fizycznego”. Dwie starsze osoby w Chojnowie zmarły, ryzyko było duże, ale strach nie może paraliżować i wykluczać pomoc ludziom, którzy są w potrzebie.

 

Tymczasem w „Niebieskim Parasolu” było naprawdę ciężko. Ale młodzież dawała radę.

Młodzież wymiata

– Trafiliśmy do „Niebieskiego Parasola” w Chojnowie i Domu Seniora Marconi w Świdnicy – mówi Iwo Jarosz. – Dla nas była to ogromna satysfakcja, że mogliśmy pomóc. To doświadczenie nikt z nas nie zamieniłby z niczym innym. Logistycznie było to duże wyzwanie, chodziło o to aby pomagać, a nie przeszkadzać. Dotyczy to także bezpieczeństwa, procedur. Tu pomogli nam lekarze zakaźnicy wraz z Panem Doktorem ordynatorem ze szpitala w Bolesławcu. Ja pracowałem w „Niebieskim Parasolu”. Personel pracował tam w okrojonym składzie, w Świdnicy nie było lepiej. Pracy było bardzo dużo, a jak człowiek jest zmęczony to łatwo o popełnienie błędów, nawet przy przestrzeganiu zasad BHP. Jednak udało nam się. Jestem dumny z ludzi, którzy tam pojechali. Mogliśmy pomóc, wróciliśmy do domu, jesteśmy zdrowi.

– Studenci, ochotnicy, byli wspaniali – potwierdza Małgorzata Sztompke. – Nie przeszkadzało im robić jako fizyczny pracownik, będąc na ostatnim roku studiów medycznych. Gdy tylko padło takie hasło, że trzeba nosić wodę, środki, które dostaliśmy i tym podobne, bo dziewczyny już nie dają radę…. Adam zgłaszał się pierwszy: „ja idę!”.

Studentów na pierwszej linii walki z pandemią było wielu. Obok Iwo w Chojnowie, a także w Świdnicy, pomagali: Kinga Fudali, Michał Górski, Arek Jaworski, Adam Margier, Martyna Kasprowicz, Gabriela Gut i Katarzyna Trznadel.

Mundur zobowiązuje

– „Terytorialsi” byli bardzo dobrze, serdecznie przyjęci prze mieszkańców Legnicy i okolicznych gmin podkreśla kapitan. Renata Mycio. – Chętnie tu wracali, ponieważ ta służba odbywała się rotacyjnie. Wywieźli ze sobą bardzo pozytywne wspomnienia. Dla 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej, tak jak innych brygad to był praktyczny wymiar misji formacji, której jest obrona i wspieranie lokalnych społeczności. W potrzebie nie pozostawiliśmy też „braci mniejszych”. Żołnierze 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej dostarczali żywność dla Fundacji Centaurus opiekującej się końmi oraz pomagali w budowie między innymi ogrodzeń i wiat na potrzeby wypasu koni w Przemkowskim Parku Krajobrazowym.

– Przewieźliśmy setki ton żywności i środków dezynfekcyjnych do dolnośląskich gmin – podsumowuje pułkownik Artur Barański, dowódca 16 Dolnośląskiej Brygady Obrony Terytorialnej – Zaopatrywaliśmy instytucje, urzędy. Pomagaliśmy kombatantom. Dostarczaliśmy posiłki pracownikom służby zdrowia, współpracowaliśmy z organizacjami pozarządowym. Pomagaliśmy w DPS-ach. Wykonaliśmy około dziesięciu tysięcy wymazów.

Pokora

Instytucji, ludzi, którzy bez medialnego szumu robią swoje. W wielu dolnośląskich gminach pomagała, w różny sposób, Legnicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Ciężko było namówić na jakąkolwiek wypowiedź na ten konkretny temat szefów LSSE.

– Oczywiście jako LSSE pomagaliśmy różnym jednostkom, gminom w czasie pandemii, ale nie chcemy się tym chwalić – mówi Przemysław Bożek, wiceprezes LSSE. – Nie czas i miejsce by zbijać na tym jakiś efekt promocyjny. Uznaliśmy, że to nie my jesteśmy bohaterami. Pomagaliśmy nie po to aby się tym chwalić, ale aby osiągnąć pozytywny efekt. Jest wielu cichych bohaterów, trzeba ich pokazać, docenić, nawet dla ich osobistej satysfakcji. Tak to widzę i tak to czuję.

Pomagajmy

Iwo Jarosz ma pozytywne wnioski:

– Z mojej perspektywy, a myślę, że także większości wolontariuszy, gdyby podobne wyzwanie medyczne pojawiło się w przyszłości (oby nie, bo tego nikt nie życzy), pomoglibyśmy. Takich ludzi jest zapewne dużo więcej. Można pomagać, zachowując własne bezpieczeństwo. Mówię to z perspektywy własnego doświadczenia. Konkluzja z naszych akcji jest taka, że najważniejszą rzeczą jaką moglibyśmy zrobić w kontekście zapobiegania skutkom pandemii jest to, iż powinniśmy tych ludzi edukować. Dotyczy to zarówno personelu jak i szeroko pojętej społeczności. Choć wydaje się, że informacje są ogólnodostępne, jednak to nie zastąpi praktycznych szkoleń, aby wykształcić w jednostkach jak „zole”, hospicja, dps-y, procedury, aby personel był przygotowany na profilaktykę ograniczającą zasięg ewentualnych epidemii. Podstawą powinna być profilaktyka, działania prewencyjne, zapobiegające, niż później leczenie skutków, które często są trudne do naprawienia i w dużej mierze przeciążają szeroko pojęty system. To się nikomu się nie opłaca, ani ze względów zdrowotnych, ani ekonomicznych.

Czy warto pomagać? Warto być dobrym człowiekiem?

– Zdecydowanie polecam każdemu, niezależnie od motywacji. Posługa człowiekowi, który tego potrzebuje, jest zawsze bardzo owocna i potrzebna. O wiele więcej otrzymaliśmy niż mogliśmy dać – podsumowuje Brat Formator z Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów Prowincji Krakowskiej.

(StarLeg)

KONIEC

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię