Pakowanie walizy

0
637

Z tym jest tak jak ze sztuką trochę – bierze się z nadmiaru. Wszyscy to znamy, jeśli o walizę chodzi – gdy jest za dużo i zamki się nie domykają. Trzeba usiąść. Albo obok, aby przemyśleć sprawę, albo na walizie, żeby dopchnąć to, co z niej wyłazi bokiem.

Taki to koncept powstaje, kiedy na okoliczność anonsów Wodewilu – zapowiadających najnowszą premieręTHM – przegląda się nieocenioną legnicką gazetę teatralną @kt.

Po co?
Ponieważ w długiej zapowiedzi reżysera tego spektaklu – Łukasza Czuja, brzmią słowa i myśli skądś znane. Mało tego – w publikacjach następujących po prasowej konferencji przed premierą Wodewilu – też. Jeszcze w uszach mam te dzwony – można by Wesela zacytować. Z Wesela, które, jeśli wierzyć @ktowi, miało być rusztowaniem Rzezi.
Córka właścicielki wielkiej fermy norek wychodzi za mąż za siostrzeńca ważnej pani minister. Podczas weselnego przyjęcia im bardziej zabawa się rozkręca, im więcej alkoholu zostaje spożyte, w uczestnikach ślubnej fety budzą się demony. Taki jest punkt wyjścia do kolejnej legnickiej opowieści o współczesnej Polsce – napisał w @kcie jego bywszy redaktor.
Tak być miało, lecz nie było.
Miało, bo polityka i obrazy jej zwyrodnień najłatwiej rozbudzają emocje, a o nie przecież w teatrze chodzi.
Miało, lecz nie było, bo decydowało się właśnie rozwiązanie sprawy dyrektorowania w THM i
córka właścicielki wielkiej fermy norek wraz z siostrzeńcem ważnej pani minister ulotnili się, a Rzeź ostatecznie przybrała kostium historyczno-metaforyczny.
Takie artystyczne komentarze do bieżącej polityki robione w THM i próby ich upchnięcia w teatralną formę właśnie jest jak pakowanie walizy. Pomagierów do upychania zawsze kilku się znajdzie.
Pisarze, krytycy, recenzjoniści i dziennikarze. Mocno uwijali się, gdy powstawał
Hymn narodowy.
Tak pisali: Zainteresowanie najnowszym legnickim spektaklem Przemysława Wojcieszka o podzielonej, skłóconej Polsce tu i teraz w państwie rządzonym przez PiS, w której niemal co tydzień odbywają się antyrządowe manifestacje KOD, jest tak wielkie, że zdecydowano o dwóch kolejnych przedstawieniach o statusie premiery.
18 marca już zawiadamiano o podwójnej premierze 2 i 3 kwietnia, a zainteresowanie widowiskiem było robione w @kcie już od 5 lutego.
No, czyż@kt nie jest bezcenny?
No, jest.
Właśnie kiedy w, powtórzmy – bezcennym @kcie ogłoszono tekst reżysera Wodewilu, w telewizji WP pokazywali produkcję USA Trzecia rzesza: Powstanie z 2010 roku. Trochę się zagapiłem i wszedłem w temat tak około roku 1933. To przez ten tekst z @ktu. Tutaj bowiem reżyser ujawnił swoje inspiracje, fascynacje i interpretacje – spektakl, sztuka i rzeczywistość.
Niekoniecznie w takiej kolejności, ale trudno było się oderwać.
Wcześniej jeszcze, kiedy zapowiedziano temat Wodewilu – poczułem znów to. To samo coś, czym wymachiwali lokalni recenzenci po Makbecie, co pojawiło się w niezastąpionym @kcie przed ujawnieniem sieciowego Decamerona, to samo, co głoszono przed Rzezią, co wisiało w powietrzu przez moment, gdy ważyło się, czy powstanie, czy nie Kaukaskie koło kredowe. I czego zawsze pełne garście rozrzucają entuzjaści legnickiego teatru w swoich publikacjach.
To coś nolens volens czyraczej bardzo volens zastosował reżyser Wodewilu w swoim przedpremierowym tekście. Czytamy mianowicie tak: Cofamy się do chwili, gdy Republika Weimarska chwieje się pod ciosami coraz mocniejszych faszystów. Za chwilę upadnie, a wraz z nią wolna sztuka. Totalitaryzm zaczyna się tam, gdzie kończy się swoboda wypowiedzi, wolność twórczości.
Historia Republiki Weimarskiej jest, jak naucza historia, niełatwa, ale bilans generalnie korzystny nie jest – to na jej gruzach powstał jeden z najbardziej zbrodniczych systemów w historii – III Rzesza pod rządami partii narodowosocjalistycznej.
Tu wolno zauważyć, że Adolfa Hitlera potocznie uważa się za polityka prawicowego. Tak. Nawet profesor Kocur podczas legnickiego wykładu o Hyperborei przekonywał do takiego spojrzenia. Jakby Hammer und Siechel nie widniał w medalu wybitym w Republice Weimarskiej właśnie w 1934 roku z okazji święta pracy (1 maja), a socjalizm w nazwie partii nie istniał.
Więc, do czego zmierzam – to ten ułatwiający wszystko i wiele upraszczający myk. Przez faszystów upadnie wolna sztuka i wolność twórczości.
Dalej jest o sięgających po władzę przekonanych o swojej wyższości wyznawcach szalonych ideologii, pragnących urządzać życie swoim współobywatelom.
Bez trudu przykleimy do tej wypowiedzi reżysera Wodewilu zdanie kogoś całkiem innego o Rzezi:
Opowieść o nierzeczywistości, życiu w fikcji, urojeniach, które zastąpiły trzeźwy ogląd, o populizmie, który zastąpił odpowiedzialną politykę.
I gdyby ktoś chciał mnie tu przyłapać i zauważyć, że nic w tym dziwnego, bo przecież rządzą wciąż ci sami, więc i komentarze są zbieżne, to odpowiem, że te komentarze są nie zbieżne, ale stale jednakie i od 2015 roku uwiera komentarzystów i boli, i ciśnie, że władza ich nie głaszcze za tę ich szczególną troskę o europejskość Polski, teatru niepodległość i sztuki wolność.
A i to dodać by trzeba, że zauważyć ograniczenia wolności tworzenia trudno ani sztuk uprawiania zakazów nie bardzo widać. Bez przesady!
Że niby pani Strzępka sponiewierana przez Marszałka?
Albo nowy naczelny Dialogu nie pasuje środowisku?
Że Jacek Głomb nie został dyrektorem THM w drodze aklamacji?
Hmm.
Jeśli w hallu Ratusza Starego w Legnicy czyli przedsionku Teatru im. Heleny Modrzejewskiej – ostoi sztuki, bez zahamowań eksponuje się jako (chyba?) sztukę – słowa powszechnie uznawane za obelżywe, to albo do upadku wolności sztuki lub sztuki samej – jeszcze bardzo daleko, albo już dawno po nim.
By się tak Miłoszem zabawić, bo czemu by nie:

innego upadku sztuki nie będzie

Dodana po premierze panelowa dyskusja o kulturze w czasach rosnącej w siłę NSDAP w Republice Weimarskiej była inną częścią takiego nadmiaru, który rozpycha i tak już trzeszczącą walizę. Postawiono kilka pytań, na które nie dało się znaleźć odpowiedzi, albo w tłumaczeniu się nieco gubiły. Także dlatego, że paneliści zamiast w dygresje popadali często w dywagacje.
Gośćmi byli dwaj panowie z Niemiec, z których jeden był odpowiedzialny za donację stu tysi na Wodewil (tyle co minister KiDN – zauważył zgryźliwie Dyrektor Głomb) – prof. dr hab. Matthias Theodor Vogt oraz Oliver Spatz.
Obaj zostali w szczegółach zaprezentowani tutaj, więc się powstrzymamy przed charakterystyką postaci.
Goście byli ostrożni, choć pan profesor często posługiwał się przykładem Węgier jako à propos demokracji, która nie jest demokracją. Padało podczas dyskusji (która także nie bardzo stać się chciała dyskusją) sporo takich trudnych słów i usłyszeliśmy nawet próby ich zdefiniowania.
Bardzo spodobała mi się definicja demokracji Jacka Głomba: to nie są rządy większości, lecz rządy w imieniu mniejszości.
Coś podobnego słyszałem w J.d….e. Zapominanie i teraz nie wiem, czy to myśl ze spektaklu zakiełkowała w ogrodzie dyrektora, czy słowo dyrektora rozkwitło w teatrze. Było też, że demokracja nie może nie być liberalna. Ale to już pan profesor. Na czym polega liberalność też nie sprecyzowano, więc jak to jest z demokracją – nie wiadomo dokładnie.
Trochę ignotum per ignotum wyszło.
To upychanie stawało się męczące, bo swawola panelistów przekraczała granice i prowadzący spotkanie Robert Urbański był chwilami bezradny. Gdy dyrektor Jacek Głomb, niczym Katon Starszy z Kartaginą – wyrywał się co rusz z postulatem zakupu klimatyzacji do teatru.
Albo podrzucał skrywane za formułą – ja nie oceniam, tylko przytaczam fakty – stwierdzenia o wypłacie 800+ czy finansowaniu przez spółki energetyczne dopłat do rachunków dla obywateli. Chyba niepotrzebnym, według niego, bo wydawał się ironicznym być. Przesadził natomiast, z pewnością – przesadził zdecydowanie, gdy porównał NSDAP z PiS z tego powodu, że PiS stawia na kulturę całkiem tak – jak faszyści. I nawet liczby – 18 teatrów za rządów PO/PSL i 38 teatrów za rządów PiS nie były w stanie zatrzeć wrażenia tego porównania.
Nawet takie słowa na zakończenie: Nie chcę tworzyć paraleli między tym, co było i tym, co jest. Ale rzeczywistość jest taka jaka jest. Nie były w stanie.
Naprawdę, panie dyrektorze? NSDAP jak PiS?
Związek z Republiką Weimarską jest oczywisty – c’nie?
Zwłaszcza gdy spojrzeć na tytuł: Na styku kultury i polityki. Teatr i kabaret w Niemczech po przejęciu władzy przez nazistów
W ogóle Niemcy – czy te współczesne czy tamte hitlerowskie były podczas panelu traktowane trochę jak muzealny obiekt lub teatralny rekwizyt, a nie ojczyzna złowrogiego politycznego modelu powielającego się właśnie – na Węgrzech czy w tymkraju. Miejsce, gdzie sztuka miała się źle.
Pytania o cenę, jaką można/trzeba płacić za sprzeciw wobec władzy, pytania o kryzys Kreativität za rządów Hitlera wyglądały zrazu poważnie, ale najpierw podano przykład niezłomnego Kurta Tucholsky’ego, a zaraz potem przypomniano jego sowicie opłacony udział w agitacji na Górnym Śląsku podczas plebiscytu.
I gdzie tu puenta?
Mogła powstać by, gdy doszło do porównywania polityki z teatrem. I tu, i tam przecież oddziałuje się na emocje, i tam, i tu uwodzi się ludzi rozmaitymi środkami. I tu, i tam ludzie dają się uwieść.
Jak stwierdził Oliver Spatz – 90 procent społeczeństwa Niemiec dało się uwieść Hitlerowi.
Zaś profesor Matthias Theodor Vogt wrzucił nowoczesny obrazek całkiem jak z siedziby Massolitu
u Gribojedowa z Mistrza i Małgorzaty, gdy wspominał jak jeszcze w roku 1990 w Moskwie widział rosyjskie elity objadające się kawiorem.
A na koniec już zauważono, że w Niemczech, jak wcześniej we Francji – młodzież została przez państwo dofinansowana kasą. Żeby zapobiec zastojowi w kulturze wywołanemu pandemią. Najpierw więc każdy Teenager dostał 50, a potem 200 euro.
Na co poszły? Na komiks i mangę. Miał być kawior – wyszły frytki. Dlaczego? I na dodatek – zadumał się herr Spatz, niewiele o tym piszą po gazetach. Tych niemieckich, selbstverständlich.
Może kryzys w dzisiejszej kulturze niekoniecznie jednak wynika z działań nieokrzesanych polityków o dyktatorskich zapędach?
A sięganie w przeszłość, aby przyjrzeć się teraźniejszości (R. Urbański) i w minionych światach rozpoznać to, co jest społecznym niepokojem świata dzisiejszego, wydaje się taką sobie zagrywką.
Chyba w THM używaną nadmiernie.

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię