Kiedy w belgijskiej miejscowości Heusy, 10 czerwca 1938 roku świat ujrzało dziecko płci żeńskiej, nikt nie przypuszczał, że oto urodziła się GWIAZDA piosenki światowego formatu. Jeszcze nic nie znaczące nazwisko i imiona – Gospodarek Czesława Maria stanie się w niedalekiej przyszłości artystycznym pseudonimem VIOLETTY VILLAS.
Władysław Szpilman, kompozytor i pianista, tak, tak to ten o którym Roman Polański nakręcił film pod tytułem PIANISTA zainspirował Czesławę Marię, aby zmieniła swoje nazwisko na bardziej czytelne w mediach – ona wybrała i tak już pozostało – VIOLETTA VILLAS.
Gdy sięgam pamięcią do mojej bardzo krótkiej współpracy z Nią, bowiem było to kilka realizacji na trasach koncertowych w kraju pod egidami różnych agencji koncertowych („Impart ” Wrocław, „Kart” Jelenia Góra, Estrada Ziemi Lubuskiej – Zielona Góra, „Bart” Sopot), które umożliwiły mojej osobie poznać Ją od tej drugiej strony, jako osobowość mocno zagubioną w swych marzeniach ulegającą pokusom, a jednocześnie poszukującą bezpośredniego kontaktu z Bogiem i Przenajświętszą Marią Panną. Zawsze przed rozmową organizacyjną dotyczącą trasy koncertowej starałem się wprowadzić Violettę na ten chwilowy priorytet poza Jej „złudnym światem” w którym funkcjonowała. Wymagało to dyplomacji i zabiegów by Gwiazda nie zareagowała negatywnie. Często opowiadałem Jej o swoich problemach, o życiu, relacjonowałem ciekawe historie, połączone z wątkami spirytyzmu a ona chłonęła te opowieści jednym tchem jak kalif w bajkach z 1001 nocy. Dzięki tym zabiegom koncerty Villas przebiegały bez zakłóceń. Jednak był taki okres nietrafiony, kiedy moje gadulstwo doskwierało jej i nawet poskarżyła się na szczęście żartobliwie mojej szefowej z Impartu.
Zamilkłem…
…na pewien czas, ale było to jak mgnienie siedmiu wiosen Stirlitza z radzieckiego serialu, odpowiednika naszego, telewizyjnego hitu wszech czasów „Stawka większa niż życie” ze Staszkiem Mikulskim. Wiem i byłem przekonany, lubiła moje opowiadania, zwłaszcza wątki biograficzne z życia mojego świętej pamięci ojca Józefa, który był na swój sposób „ateistą”.
– Jak to Bolesławie, twój ojciec był niewierzący? – zapytała kiedyś lekko zirytowana.
Odpowiedziałem, że był dobrym człowiekiem i nosił w sercu dekalog i nie chodził do kościoła ponieważ twierdził, że Jezus i Jego uczniowie nie modlili się za pieniądze… Spodobała się Jej ta wypowiedź, sama potwierdziła, że nie jest praktykującą w kościele katoliczką ale mocno wierzącą chrześcijanką.
Lubiła medialny szum wokół siebie, czasem bez jakiejkolwiek odrobiny pokory w stosunku do swojej osoby. Żałuję teraz, iż nie posłuchałem Jej propozycji stałej współpracy, może ochroniłbym ją od takich zdecydowanie ZŁYCH osób jak jej przyszła opiekunka, adwokat oraz impresario.
Żyłaby zapewne do dnia dzisiejszego. Niestety moje własne ambicje poprowadziły mnie dalej przez życie, chęć studiowania i zdobywania wiedzy z zakresu teatr, kabaret, scena i jej technika oraz scenariusze i scenografia. Lata świetlne minęły, gdy z moim Przyjacielem i Szefem GERHARDEM, Intendentem Reniten z Theater w Stuttgarcie przyjechaliśmy do Studia TVP w Warszawie na nagrania kilku utworów do planowanej przez niego produkcji muzycznej. Studio było oblężone zleceniami, wcale się nie zdziwiłem, ponieważ nagraniom patronował sam Rafał Paczkowski, mistrz i najbardziej doceniany w PRL-u inżynier dźwięku. Kilka dni spędzonych na studyjnych sesjach, zakwaterowanie w hoteliku TVP było zaznaczone ciekawymi momentami. W pokojach gościnnych tego hoteliku zamieszkali jeszcze inni użytkownicy studia nagrań – zespół Universe i Beata Kozidrak oraz zespół Bajm. Mój powrót do świata piosenki i estrady przypomniał mi o Niej, zapomnianej w moim umyśle. Wspomniałem Gerhardowi o Violetcie, o całej jej życiowej historii. Spotkała mnie dezaprobata w tej kwestii, Gerhard nalegał aby zaangażować Violettę do nagrań poszczególnych partii tej muzycznej, musicalowej produkcji.
Pewnego dnia…
…spotkaliśmy na starym mieście w Warszawie niezwykłego człowieka , który chciał spotkać się z nieosiągalną na „audiencji” Villas, tym człowiekiem okazał się znany światu kompozytor muzyki filmowej ANGELO BADALAMENTI, autor muzyki miedzy innymi do filmu „Twin Peaks” i horroru „Nocne Mary”. BADALAMENTI dowiedział się, że współpracowałem z Violettą, zapytał mnie o możliwość kontaktu z artystką. Nie obiecałem, że do spotkania dojdzie, ponieważ upłynęła dekada od mojego ostatniego tet’a’tet z Violettą. Poradziłem mu, aby skontaktował się z dyrektorem Teatru Syrena, gdzie Villas miała swój rewiowy tytuł „TRZECI PROGRAM”, przez długi czas spektakle były wyprzedane, ale współpraca z dyrektorem teatru Witoldem Fillerem i dyrygentem orkiestry Ryszardem Poznakowskim nie układała się różowo. Tutaj zabrakło tej bardzo wyszukanej reakcji na skomplikowany charakter psychiki Villas… Gdybym wcześniej wiedział o problemach i zaszłościach w SYRENIE to nie podawałbym tego adresu ubiegającemu się o spotkanie. Jak się potoczyły losy tej historii nie wiem do dzisiaj.
Tymczasem Violettą zafascynowani byli, ale przede wszystkim jej możliwościami głosowymi wielkie sławy piosenkarstwa, wśród nich Paul Anka, Frank Sinatra, Charles Aznavour, Dean Martin. Występowała ze wspomnianymi wyżej, a jej skala głosu wybiegająca daleko poza cztery oktawy, wzbudzała powszechny podziw świata nie tylko artystycznego. Była w latach od 60-tych do końca 90-tych bardzo aktywna.
Tymczasem Violettą zafascynowani byli, ale przede wszystkim jej możliwościami głosowymi wielkie sławy piosenkarstwa, wśród nich Paul Anka, Frank Sinatra, Charles Aznavour, Dean Martin. Występowała ze wspomnianymi wyżej, a jej skala głosu wybiegająca daleko poza cztery oktawy, wzbudzała powszechny podziw świata nie tylko artystycznego. Była w latach od 60-tych do końca 90-tych bardzo aktywna.
To nie tylko piosenkarstwo i estrada przynosiły jej życiu historyczne wydarzenia. Ona, ze wszechstronnymi zdolnościami komponowała muzykę, pisała teksty do niektórych swoich utworów. W całej swojej karierze nagrała 8 albumów, 27 singli, ale to nie wszystko, ponieważ jej repertuar zawierał kilkaset piosenek, które wykonywała w dziesięciu językach. Mnie osobiście podoba się utwór „Ave Maria no Moro”, ale również „Przyjdzie na to czas ” i „Dla ciebie miły”. Mówiła biegle po rosyjsku, francusku oraz komunikatywnie po niemiecku i w języku walońskim. Bardzo dbała o swój image. Nie znosiła krytyki i wtrącania się do jej wizerunku oraz spojrzenia na charakter i wygląd tego co prezentuje.
W pewnym okresie…
…nazwijmy to „socjalistycznym”, Konstanty Ciciszwili stworzył telewizyjne show pod tytułem „Śpiewa Violetta Villas”. Było w tym programie dużo poprawek wyreżyserowanych przez nią samą. Program przyjęty był życzliwie przez publiczność, ale zaliczył też ostrą krytykę zarzucającą kiczowatość tego show.
Wiem, że tę dziennikarską recenzję potraktowała bardzo specyficznie, odwołała kilka koncertów i była psychicznie zdruzgotana. Ona nigdy nie miała tremy, nigdy nie ulegała silnym naciskom aby w jej koncercie czy też scenariuszach recitali cokolwiek zmienić. Wszystko miała zagwarantowane w umowach a prowadzące jej koncerty i trasy agencje zarabiały krocie na sprzedaży biletów. Nie pamiętam już tych dolnośląskich miast, gdzie koncerty zaczynały się o godzinie 16-tej kończyły ostatnim spektaklem o 20-tej, trzy recitale dziennie to była wtedy norma. Na scenie Violetta samą swoją osobowością wzbudzała entuzjazm i uwielbienie.
Któregoś dnia odwiedziłem ją w jej domu w Magdalence pod Warszawą. Nie bez problemów, ponieważ ochrona była jak zawsze aktywna, ale gdy powtórzono jej moje imię przyjęła mnie i powitała. Ona super Star i ja jakiś tam pracownik estrady… Dużo wspomnień, trochę śmiechu i nostalgii i przerwa w rozmowie, ponieważ Ona w oddzielnym pokoju miała ołtarzyk i poszła pomodlić się za nas.
Cały czas…
…zastanawiam się nad zrządzeniem losu, który dał mi możliwość przeżyć spotkanie, współpracę i chwile z osobowością tak sławną, przecież Villas gościli wielcy tego świata, bądź sama była zaproszoną do udziału w wydarzeniach muzycznych (paryska Olimpia, Carnegy Hall Nowy York, sceny koncertowe w Sydney, Berlinie, Moskwie). Trudno wymienić wszystkie. Prezydent USA George Bush, który oglądał jej show w Chicago w lokalu Orbita powiedział jej za kulisami, że jak wygra wybory to jego pierwszym życzeniem będzie aby wystąpiła prywatnie w Białym Domu. Lokal Orbita należał do Tadeusza Teda Kowalczyka, wielkiego adoratora talentu Villas, jeszcze w tym samym roku (1988) zostali małżeństwem, a dla niej było to trzecie zamążpójście. Nie było zgodności charakterów w tym związku, małżeństwo przetrwało od stycznia do października 1988. Geniusz Violetty był bezsporny, obdarzona absolutnym słuchem, niesamowitą aparycją i niespotykanym na skalę światową głosem była w rzeczy samej zagubioną w swojej wizji bycia gwiazdą, psychicznie zdrenowana przez liczne urojenia i nastroje. Odbiło się to w późniejszym okresie jej życia – leczeniem psychiatrycznym.
Jej ostatni koncert…
…miał miejsce 14 lutego 2011 roku w Wojewódzkim Domu Kultury w Kielcach, poświęcony był 50-letniej pracy artystycznej, odebrała liczne nagrody w tym Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis. VIOLETTA VILLAS ogromny dorobek artystyczny, przeogromna ilość koncertów dosłownie na całym świecie. Towarzyszą jej karierze i sławie wówczas obecnie wykreowani na gwiazdy artyści estrady, telewizji i filmu. Jakież niesprawiedliwe zrządzenie losu, ostatnie chwile życia spędza w ubóstwie, w odosobnieniu i przy emeryturze 1000 zł musi utrzymać dom, wielką miłością darzyła zwierzęta, założyła nieformalne schronisko dla setek kotów i psów. Na krótko przed śmiercią Premier Donald Tusk przyznaje jej dożywotnią emeryturę w wysokości 4000 zł miesięcznie. Wszystkie cenne rzeczy, jakie posiadała w tym biżuterię i garderobę wyprzedała opiekunka. W dniu 5 grudnia 2011 roku znaleziono ją martwą w pokoju jej domu w Lewinie Kłodzkim.
Prawdopodobnie umierała w męczarniach, późniejsza sekcja zwłok na zlecenie Prokuratury Rejonowej w Świdnicy wykazała liczne rany i odleżyny oraz uraz klatki piersiowej. Padły zarzuty i wyroki sądowe przeciw opiekunce. Pogrzeb odbył się w dniu 19 grudnia 2011, odprowadzały ją tysiące, cmentarz Warszawskie Powązki był oblężony. NIE ZAPOMNĘ JEJ NIGDY, nauczyłem się od Violetty kochać życie, cenić każdą chwilę i szanować między innymi samego siebie.
Bolesław Bednarz – Woyda
Piękne życie i smutny koniec, , ale opis fantastyczny 👍😊
Super artykuł. Nie można było nie wspomnieć o Pani Villas. Gwiazda największego formatu.
Pozdrawiam Wszystkich czytelników G.P.
Fantastyczny artykuł o pięknej postaci…nie poraz pierwszy Autor pokazał swoj wielki talent i kunszt pisarski. Mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy książkę ze wszystkimi opowiadaniami , które do tej pory ukazywały się na łamach Gazety Piastowskiej.
Życzę wszystkiego najlepszego Autorowi i wydawcom tych tekstów.
Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję
Jak zawsze super artykuł, dziękuję bardzo 😊