Korkiem czy kulą?

0
912

Ciekaw jestem, jak to się odbywa? Dzwonią najpierw do posła, senatora, redaktora, aby umówić się na udział w publicystycznym programie radiowym czy telewizyjnym i ustalają datę, godzinę i temat. Teraz ten udział poprzez elektroniczne komunikatory, bo COVID i te rzeczy, ale wcześniej na żywo w studio.


No i kamera, krawat oraz cierpliwe wyczekiwanie , aż prowadzący zwróci się do gościa/gościni z pytaniem. Siedzi taki gość i już wie co powiedzieć, bo zawiadomili go, o czym będzie rozmowa, czy też nie wie? Jak wie, to czeka na swoją kolej i wygłasza, co wymyślił po tym telefonie. A może wcześniej uzgodnił to z partią, którą reprezentuje – jakimś rzecznikiem, specem od PR czy wytwórcą stanowisk-w-danej-sprawie przesyłanych członkom/członkiniom, w razie gdyby pytali. Albo zaprosili do debaty.
Albo i nie wie i czekając na swoją kolej szuka pomysłu, aby coś powiedzieć. Najlepiej w związku.
Gorzej, gdy go spytają jako pierwszego.

Tak zupełnie na stronie ciekawi mnie silnie też, czy ten zapraszany do wygłaszania swojego/partyjnego zdania w sprawie pobiera za udział, znaczy to wygłoszenie – jakieś honoraria? Nierzadko stara się, aby wypaść przekonująco tak mocno, jakby mu płacili za aktywność albo wykazaną dzielność – jak charakteryzował roboty w swoich opowiadaniach Stanisław Lem.
Więc mówi. Ad hoc albo i z premedytacją. Czyli wygłasza bardziej lub mniej przemyślane wypowiedzi.

Takie to refleksje naszły mnie po obejrzeniu Woronicza 17 w niedzielny poświąteczny poranek.
W rozmowie z Michałem Rachoniem poświęconej tekstowi z Onetu posłowie opozycji usiłowali znaleźć jakieś powody uzasadniające głupoty o smutnych wojennych świętach żołnierzy Wehrmachtu.
Posłanka Żukowska znalazła powód socjalny – eseldowski: piszący są na śmieciówkach i dlatego wymyślają takie bzdury. O wykazanie związku treści tekstu z domniemanym stosunkiem pracy łączącym autora z portalem prowadzący nie poprosił posłanki, ale jej myśl była jasna: gdyby autorzy mieli umowę o pracę, zapewne ich teksty byłyby solidnie przemyślane.
Poseł Żukowska miała mało czasu, bo zabrała głos jako druga, po ministrze Andruszkiewiczu, więc jej wypowiedź można by rozpoznać jako wynik opanowywania paniki a vista.
Ale potem głos zabrał, jako trzeci z kolei – poseł Robert Kropiwnicki. Miał więcej czasu od poprzedniczki, bo słowa posłanki Żukowskiej przerywał na dodatek poseł Dominik Tarczyński z trudem znosząc prezentowane przez nią to dziwne stanowisko.
Można by pomyśleć, że mając ten komfort, poseł ziemi legnickiej z ramienia PO przygotuje i odkryje przed telewidzami jakieś głębsze przyczyny pojawienia się tekstu w Onecie.
I usłyszeliśmy: to wina PiS, że Onet publikuje takie skandalicznie nietrafione teksty.
To ci strzał!
To jest bankructwo polityki historycznej PiS-u, całego systemu edukacji historycznej, który się właśnie rozleciał – tak powiedział poseł Robert Kropiwnicki!
Dlaczego Onet publikuje głupoty? Bo PiS nieudolnie prowadzi politykę historyczną.
Takie ustalanie związku przyczynowego między faktem (tekst w Onecie) i polityczną hipostazą (bankructwo systemu edukacji historycznej) jest nawet dość zabawną zabawą. Podobnych możemy znaleźć całe szeregi w Temacie na pierwszą stronę Umberto Eco – interesującej książce o robieniu gazety.
Dlaczego piszemy z lewa na prawo? Bo inaczej zdania zaczynałyby się od kropki.
Wyraźnie poruszony poseł Tarczyński w komentarzu zaproponował opozycji korepetycje.
Cóż innego mógł na to wszystko powiedzieć?
Takie strzały mogą być chyba tylko w ten sposób podsumowane. Ale, zdaje się, lekcje historii w ofercie posła Tarczyńskiego to nie wszystko, bowiem ten niedzielny poranek w telewizji odsłonił jeszcze inne potrzeby. Nie powiem, jakie. Łatwo się domyślić.

Przed Sylwestrem może lepiej, ku zabawie – przygotować sobie podobnie obłędne zestawy pytań i odpowiedzi jak te z programu Rachonia, może rozweselą choć na chwilę Towarzystwo.
Życząc Czytelnikom Piastowskiej do siego roku, przytoczę raz jeszcze profesora Eco – na okoliczność nadchodzącej imprezy: Dlaczego kieliszki są otwarte u góry, a zamknięte u dołu? Bo w przeciwnym wypadku zbankrutowałyby wszystkie bary.
Ech, strzelajmy lepiej korkami od szampana na ten przyszły rok zamiast kulą w płot.

Adam Kowalczyk

 

Udostępnij
Poprzedni artykułSKAranie
Następny artykułGórnicy w Cafe Futbol

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię