Nie zgadzam się z decyzją naczelnego Gazety Piastowskiej, według której zniknęły z portalu teksty powstałe w czasie kampanii wyborczej, w szczególności drugiej tury wyborów prezydenckich w Legnicy. Ten zwłaszcza o demokracji, wówczas aktualny, a obecnie, po wyłonieniu Komisji Rady Miejskiej oraz zastępców Prezydenta – w szczególności.
Co tam było takiego? Powtórzmy kilka kawałków tamtego tekstu z kilkoma dodatkami.
Chodzi o tę definicję demokracji, która wyłoniła się dosyć już dawno w rejonach okołoteatralnych głoszącą, że jest to sprawowanie władzy w imieniu mniejszości.
Nie, że demokracja to rządy ludu (δήμος) czy większości, lecz – w imieniu mniejszości.
Ten pogląd wygłaszany był podczas spotkań w Kawiarence obywatelskiej, gdy jeszcze istniała, kilkakrotnie, a także wyeksponowany został bardzo sugestywnie w spektaklu zatytułowanym J _ d_ _ _ _e Zapominanie.
Ważne jest, zdaje się, że głoszono tę koncepcję, gdy władzę prezydenta w mieście sprawował Tadeusz Krzakowski i teatr miał z tego tytułu poważny problem finansowy, zaś w Warszawie urzędował premier, z którego polityką każdego prawie resortu dyrektor teatru legnickiego nie stroił zupełnie (był w mniejszości, mówiąc pospolicie).
Prawie, bo ministra Glińskiego kilkakrotnie wspominano tu w teatrze z powodu kilku scenicznych zdarzeń i nikt nie buczał tak jak w stolicy, choć i od oklasków również powstrzymywano się. Bez wysiłku zresztą.
Tak że tamta…
…opresyjna sytuacja teatru okazała się twórcza i stała się okazją do życzeniowej redefinicji demokracji. Redefinicji, która miałaby skłonić, zwłaszcza władze Legnicy, do większej łaskawości dla teatru w szczególności.
Nieskuteczne to było, jak wiadomo.
Teraz mogłoby pojawić się interesujące pytanie: czy Platforma Obywatelska w osobach wybranych czternastu radnych plus Prezydent i wiceprezydent (słownie: szesnastu) identyfikuje się z tym powyżej zacytowanym rozumieniem demokracji?
To przecież właśnie ich środowisko wytworzyło taką definicję demokracji właśnie.
Wytworzyło, promowało, eksponowało – wymachiwało na wszystkie strony miasta.
Czy będzie dla tych radnych nich wiążąca?
Zwłaszcza…
…dla gospodyni Kawiarenek, która demokracją tak pojmowaną zajmowała się programowo. I która do Rady Miejskiej weszła. I została w ostatnich dniach wiceszefową Komisji kultury, edukacji i oświaty (czy w innej kolejności).
Czy wniesie więc tam takie właśnie rozumienie demokracji. Zdaje się – bliskie jej?
I czy wynik wyborów i nominacji w Ratuszu przełoży się na baczniejsze, głębsze wsłuchiwanie się w głos zdominowanej mniejszości, aby tym lepiej, z większą troską wykonywać władzę w jej imieniu?
Co to w ogóle znaczy rządy w imieniu mniejszości (brzydko pachnie okupacją) – nie wiadomo, ale byłoby to ważne i ciekawe, jak należałoby rozumieć to zastanawiające stwierdzenie: Demokracja to sprawowanie władzy w imieniu mniejszości.
Czy nie zachodzi obawa, że w razie niepowodzenia rządzącej większości usłyszymy, że mniejszość tak sobie życzyła?
Jak poprzednia mniejszość, która stała się właśnie większością, zechce w rządzeniu stosować to (poprzednie) swoje rozumienie demokracji?
Kiedy więc…
…oglądaliśmy kolejne decyzje podejmowane podczas pierwszej sesji nowej Rady Miejskiej, widzieliśmy szarżę większości na pustawe szańce mniejszości. W efekcie – z siedmiu komisji Rady Miejskiej władzę sześciu wzięli radni Platformy Obywatelskiej.
Można by, bawiąc się trochę Pchłą szachrajką skomentować powstały właśnie stan rzeczy.
Wszystko mają – i w większości,
w ręce klaszczą aż z radości:
Prezydenta, zastępcową
i komisji szefów sześć,
więc Platforma jako większość
pięć lat mniejszość będzie jeść.
Przy okazji – pewnych gości
żółć zalewa już z zazdrości,
bo w Ratuszu po lewicy
nie zostało nic w Legnicy.
Nic, a nic.
Adam Kowalczyk