Mała Moskwa. Remisja

0
411

Kiedy po latach znów pojawia się w mediach hasło Mała Moskwa, trzeba wzmóc czujność. Takie rzeczy nie dzieją się bez powodu. Zawiadomienie o imprezie zamieściły media legnickie anonsując wystąpienia Wojciecha Konduszy i Franciszka Grzywacza, czyli autorów i promotorów tej etykiety zastępczej Legnicy jaką jest Małą Moskwa.

Wydarzenie miało miejsce w Centrum Witelona we wtorek 7 października.
Najpierw przychodzi do głowy myśl, że pozbawieni mecenatu Jacka Głomba i siedziby w THM, gdzie o Małej Moskwie konferowano kilkakrotnie, nie wspominając przedziwnego zdarzenia nazwanego 20 lat po – jej piewcy wiją sobie nowe gniazdo – właśnie w Centrum Witelona.

Może…

…to tylko przeoczenie, nieważny szczegół, ale w slajdach, jakimi posługiwał się pierwszy prelegent spotkania – Franciszek Grzywacz, na nazwie Mała Moskwa – nie było cudzysłowu.
Ten detal, wydaje się, jest istotny – zaznacza dystans, niedosłowność użytego słowa, nazwy. Nieadekwatność mniejszego lub większego stopnie, ale jednak.
Tu – brak cudzysłowu zdawał się nie niechlujstwem piszącego tekst w slajdzie, lecz obnażeniem jakiejś niezwykłej zmiany w myśleniu.
Legnicy nie nazywano Małą Moskwą – Legnica BYŁA Małą Moskwą.
Coś okropnego. W końcu Franciszek Grzywacz książki wydaje, na tekstach zna się, literkach i znaczkach.

Prelekcja…

…Franciszka Grzywacza miała dwie odsłony. Pierwsza dotyczyła miasta, radzieckiej Legnicy. Franciszek Grzywacz zaskarbił sobie łaski Rosjan po obfotografowaniu panichidy odprawionej na okoliczność śmierci generała Dubynina w cerkwi przy ul. Zofii Kossak.
Potem już poszło – robił zdjęcia wszystkiemu, co zainscenizowali przed jego obiektywami Rosjanie. Bo że fotografie były inscenizowane – wątpliwości mieć nie można. Na przykład fota z rodziną pewnego oficera, o którym opowiadał kiedyś w THM (odsyłam do Piastowskiej https://www.gazetapiastowska.pl/region/mala-moskwa-sentymenty-i-pierogi/ ).
Więc pani domu – krasawica w wyjściowej kiecce, pan oficer w mundurze i orderach, samowar, korale, uczesane riebiata przy zastawionym stole. Prawdziwe szczęście.

Ciekawe, czy Franciszek Grzywacz zdawał sobie sprawę z tego, jak naiwnie dawał się wykorzystywać, fotografując i rozpowszechniając zdjęcia z tych inscenizacji. Zupełnie swobodnie i bez zakłopotania skomentował ostatnią fotę pokazu – wychylających się z okna wagonu prostych sołdatów w uszankach: Zwykli żołnierze nie jeździli takimi wagonami.

Potem mikrofon przejął Wojciech Kondusza. Kiedy Wojciech Kondusza opowiada o Legnicy nachodzą mnie myśli tego rodzaju: czy historyk w opisie przeszłości powinien posługiwać się kryteriami etycznymi, rozsądzać jako dobre lub złe zdarzenia, które przedstawia? Czy nie powinien?

Nie mam…

…takich wątpliwości, gdy słuchałem profesora Nowaka, profesora Polaka w Domu Słowa, którzy nie wstrzymywali się przed opiniami o postaciach swoich wystąpień.
Kiedy natomiast Wojciech Kondusza mówi, że Rosjanie w Legnicy ze swojej ćwiartki miasta władali całą reszta polskiej części Legnicy i mówi to nie sugerując nawet, że to niefajnie – to jest to zastanawiające. Kiedy wyraża ubolewanie, że nie szanujemy historii Rosjan w Legnicy czy nie mamy dla radzieckości miasta jakiejś szczególnej estymy tak jak Niemcy, którzy tworzą sowietom muzea po ich pobycie w NRD (ciekawe czy również na terenach dawnego RFN? – tego nie powiedział) – to jest to zastanawiające.
No, jak to? Przecież było źle. Było źle, do diabła!
I bez aneksji Krymu, a potem napaści na Ukrainę trzeba uważać ich pobyt w Polsce i Legnicy – za czas zapaści i zacofania. I Legnicy, i Polski.
Pobyt – dyrektor Muzeum Miedzi Marcin Makuch – z zauważalnym oporem – jednak nazwał jako pierwszy podczas tego spotkania pobytokupacją. Chociaż tyle.
Okazało się przy tym, że w Muzeum Miedzi zrekonstruowano pomnik marszałka Rokossowskiego. Pogłoski potwierdziły się na głos. To prawda – Rokossowski odzyskał głowę. Ciekawe, ile zapłaciliśmy za tę restaurację – my, podatnicy. Skąd wzięto materiał, który artysta zainkasował za tę robotę. My opinia publiczna chcielibyśmy poznać fakty w tej sprawie.

Panie dyrektorze Muzeum Miedzi, Radni miejscy – prosimy o interpelację i informację.
Płacimy i wymagamy! Chcemy wiedzieć. Mamy prawo.
Powiedział też dyrektor Makuch, że do lapidarium przy Wrocławskiej prowadzana jest młodzież, żeby słuchać na miejscu o totalitaryzmach – w tym o komunizmie.
Więc lapidarium już czynne?

Ostatnie zdziwienie…

…spłynęło na piszącego te słowa, gdy mikrofon przejął zastępca szefa Centrum Witelona – Arkadiusz Muła. Uzasadniając zachowanie przez Rosjan legnickiego lwa przy Kozim Stawie – pomnika poległych w wojnie Francusko-Pruskiej w latach 1870-71 grenadierów powiedział, że Rosjanie podchodzili z szacunkiem do innych żołnierzy.
Niedaleko od tego pomnika do miejsca dawnego więzienia przy ulicy Gwarnej, gdzie żołnierze polskiego podziemia zaznawali od Rosjan szacunku w latach czterdziestych.

Opowieść o samej Lidii Novikowej – legnickiej Julii, jak całkiem serio powiedział Franciszek Grzywacz, okazała się zaledwie pretekstem do kolejnego seansu małomoskiewskości.

To już jakiś fetyszyzm chyba – ta Mała Moskwa bez cudzysłowu, i ta głowa Rokossowskiego, i te żale z braku muzeum, i ruski szacunek dla innych żołnierzy.

Adam Kowalczyk

 

 

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię