Trudno przejść tak ot – nad wystąpieniem Dyrektora Głomba w legnickim Ratuszu.
Po serii zapowiedzi tego wydarzenia utrzymanych w stylu przedpremierowych anonsów teatralnych widowisk – zapytałem się siebie: będzie uwodzenie, dowodzenie czy zawodzenie? Było wszystko.
Każdemu ciekawemu można poradzić, żeby sam znalazł sobie adres, pod którym odsłucha, zobaczy lub poczyta tę mowę. Nieporywającą. Była to raczej mowa popisowa niż skoncentrowana na sprawności perswazyjnej czyli nakłaniająca.
Nakłaniać jednak Prezydenta w tej sytuacji – czyli przy pełnej sali usiłować, żeby przy świadkach okazał słabość (czyli zmianę decyzji) – to niedobry pomysł.
Gdyby…
…Jacek Głomb oprócz badania ruin i przeszłości Legnicy choć raz wybrał był się na spotkanie Prezydenta i jego sztabu z mieszkańcami, ujrzałby, jak zachowuje się przypierany do muru.
Prezydent tych spotkań już dzisiaj nie praktykuje, ale ci, którzy uczestniczyli, widzieli i słyszeli – wiedzą. Więc – nie. Presja jest nieskuteczna. Niewskazana.
Milczenie Ratusza – było wymowne: żaden retoryczny chwyt nie był raczej w stanie zmienić stanowiska w sprawie zasad finansowania THM.
Jeśli ta mowa uwiodła, jeśli dowiodła, jeśli chwyciła za serce – to prostodusznego – niezorientowanego w grze, jaką prowadzą Prezydent Legnicy, Dyrektor teatru i Marszałek województwa.
Jacek Głomb posłużył się zręcznie kilkoma chwytami prowokującymi oklaski jego admiratorów i nielicznych drużynników. Zaledwie.
Pierwszy…
…z nich – to stwierdzenie: Media rozpisują się o niechęci prezydenta do mnie.
Rok temu sam pod parasolkami w Ratuszowej w podobnie upalny dzień sam stwierdził: Prezydent mnie nienawidzi. Media mogły podjąć to dramatyczne wyznanie. I jeśli je teraz wciąż (czyli od roku) powtarzają, to chyba niezbyt nachalnie. Choć śledzę teatralne sprawy trochę, nieczęsto je zauważam.
Ogłoszeniem tym Dyrektor Głomb chciał zatargać wnętrzami słuchaczy.
Argumentum ad misericordiam czyli wzbudzanie uczuć litości i współczucia w celu pozyskania odbiorcy dla swoich racji – nie zadziałało. Pełne napięcia milczenie audytorium z kartkami zapisanymi różnymi hasłami o teatrze, kulturze, życiu – to nie było współczucie. A aplauz jako nagroda dla mówcy – tak jak jego mowa – na nic się zdały. Dodawały otuchy oratorowi? Pewnie jej potrzebował, bo znalazł się w sytuacji i środowisku obcym. Trudnym.
Anna Podczaszy, której nieoceniony @kt udostępnił łamy, wydobyła z prlowskiego lamusa pojęcie spychologii, ale wydaje się, że nietrafnie. Dyrektora Głomba nie odsyła się od biurka do biurka po kolejne pieczęcie i parafy, nie wskazuje innego referatu, działu czy piętra.
Dyrektora teatru i jego retoryczne wzmożenie trzeba tylko przeczekać. To prosta taktyka. Straszna.
A nadzieja…
…wyznawców, że to wystąpienie zdoła coś zmienić – była naiwnością niebywałą.
Wyznawcy nie potrzebują argumentów, wyznawcom wystarczy wiara. To zrozumiałe.
Ale ta wiara raczej nie przeniesie gór i drzewa morwowego nie przesadzi w morze.
I nie zmieni też niczego w postanowieniu Ratusza.
Inny chwyt – to wykazanie zasług.
O naiwności!
Stwierdzenie o legnickości Wodewilu – najnowszej premiery THM. To, że tam teatr legnicki z 1933 roku jest miejscem akcji, to to ma być przysłużeniem się miastu? Że reklama? Rozsławianie? To osadzenie w historii to wielkie słowa, a spektakl, owszem – o Legnicy czy o teatrze w Legnicy.
Ale, na litość – kogo to?
Jeśli obecnie wizerunkowym sloganem miasta jest dziwaczne stwierdzenie: Legnica – z nią zawsze po drodze – tak wymyślne ideowo i gramatycznie, to myśl, że opowieść o osuwaniu się Republiki Weimarskiej w faszyzm widziane poprzez perypetie podupadającego teatru mogłoby dać współczesnej Legnicy jakiś tożsamościowy blask – jest równie albo jeszcze bardziej wymyślną koncepcją. I dziwaczną.
Spotkała się pięść z nosem.
Żarliwa mowa z wyniosłym milczeniem. Napotkał artysta urzędnika.
Nazajutrz…
…w gablotach na ścianie teatru zawisły czarne afisze. Takie żałobne, rozpaczliwe.
Ale nie stanęły przed nimi tłumy drżących legniczan. Nikt nie wykręcał sobie palców z rozpaczy, nie gryzł paznokci. Ludzie spieszyli do swoich spraw, ku swoim przeznaczeniom. Darły się dzieci, matki poprawiały pampersy niemowlętom, ona mu dawała z kosza maliny, a on jej kwiatki do wianka. Huczało wspaniałe życie rumiane jak rzeźnia o poranku.
A teatrze odbyła się konferencja, podczas której Dyrektor Głomb złożył sprawozdanie ze swojego wystąpienia podczas sesji Rady Miejskiej i wyjaśniał sens ogłoszenia Teatr zamknięty do odwołania, które krzyczało z czarnych plakatów na Rynku.
Zeszłoroczna, na ten sam temat – wypowiedzenia umowy przez Prezydenta, wzbudziła większe zainteresowanie. Tym razem media chyba nie dopisały. Może temperatura podskoczy, gdy Wrocław będzie rozpatrywał sprawę. Bo we wtorek było raczej smętnie.
Runda legnicka sprawy skończyła się klinczem. Runda wrocławska dopiero 13 lipca podczas sesji sejmiku. Budzi nadzieję na rozstrzygniecie. Jakieś. Trzecia rozegra się, jak głoszą zapowiedzi, przed sądem. Pozew jednak jeszcze nie jest gotowy, a rzecznik prasowy Marszałka wypowiada się w tej sprawie nadzwyczaj ostrożnie.
Dyrektor Głomb w związku z taką perspektywą nie przesadzał z optymizmem, mówiąc: Przecież wiadomo, jakie są sądy.
To trochę dziwi, bo przecież wiadomo, jakie są sądy.
Rozgrywka trwa.
Adam Kowalczyk