Lasagne costanti albo przypadek Andrzeja L.

0
279

Piotr Kanikowski jako jedyny spośród wypowiadających się o decyzji legnickiej Rady Miejskiej na temat radnego Andrzeja Lorenca zabiera głos w tej sprawie – pisząc także o sobie samym. I to jak!

Zarówno Lilla Sadowska (lca.pl) jak i Zbigniew Jakubowski (e-legnickie.pl) w swoich tekstach z ostatniej przedwakacyjnej sesji legnickiej Rady posłużyli się relacją z przytoczeniami wypowiedzi uczestników z bezosobowym skromnym ogólnym komentarzem na koniec.

Co, zdaje się, jest przykładem uprawiania dziennikarstwa w należyty sposób.

A przynajmniej najbardziej rozpowszechnionym. I akceptowanym. Bez zbytecznego pozowania na alfę i omegę każdego tematu.

Kiedy…

…zaś czytamy w Trzech groszach: zdecydowanie mówię „nie”; bo to patologia, wypaczenie systemu, zmowa a nie solidarność, to, prócz zdecydowanego sprzeciwu, widzimy tu także nabrzmiałe ego kogoś, kto wciska się w sprawę niemal jako jej sędzia zapominając chyba przy tym, kim jest, co robić powinien, a czego nie. Jako dziennikarz. Jednak.

Mało tego, formułuje zdania, które brzmią jak jakieś normy czy prawa rzekomo powszechne, lecz dziwnym trafem nieznane na przykład wspomnianym wyżej redaktorom czy niemal połowie Rady Miejskiej miasta Legnicy, która postanowiła nie uznać racji pracodawcy Andrzeja Lorenca.

Dokładnie tak tworzą się sitwy, koterie, kasty. Grupy, w których wszyscy wewnątrz mają interes w tym, aby się wzajemnie ochraniać. Nie może być publicznego przyzwolenia na takie praktyki. A na pewno media nie powinny ich pochwalać, lansować jako wzór do naśladowania – czytamy w Trzech groszach. Dostało się więc także mediom – nie powinny pochwalać. No, no.

Znajomość powinności mediów – w małym palcu prawej ręki eksredaktora Trzeciaka.

Obecna…

…na sesji opozycyjna część Rady plus odmawiający głosowania Jan Szynalski i Piotr Niemiec (oraz wstrzymujące się Katarzyna Odrowska i Urszula Juchnik-Pogorzelska) to ci praktykujący niedozwolone.

Niebawem stworzą zapewne kastę, sitwę lub koterię. Odszczepieńcy, sekciarze – można by poszerzyć ten nieprzyjemny słownik.

W poprzednim przytoczeniu znajdujemy jeszcze inny zabieg autora Trzech groszy – próbę zmiany znaczenia zachowania tych dziewięciu radnych, którzy nie zgodzili się na zwolnienie radnego Lorenca z Energetyki.

To zmowa a nie solidarność. Oczywiście zmowa jest zdecydowanie negatywnie nacechowanym słowem w odróżnieniu od wciąż jeszcze raczej dobrze kojarzącej się solidarności (na taką nazwę postawa oponujących jednak nie zasługuje).

Zmowa czyli, pisze Kanikowski – patologia, wypaczenie systemu. Wprowadzenie do Trzech groszy takich pojęć wyraźnie i ostro tnie Radę, bo o niej tu przecież mowa bardziej niż o Lorencu – na przeciwstawione sobie moralnie grupy.

Ci dobzi to radni Platformy, a w szczególności aktywni w tej sprawie nowi, gorliwi neofici – radna Anna Mokhtari oraz radna Radosława Lascar. Wspierane przez radnego przez (chyba) trzy lata nieobecnego w Ratuszu w minionej kadencji. Na marginesie dodając.

Ci źli – wiadomo.

Tak więc etykiety zostały przylepione. Dobrym do czoła, złym na plecach, tak, żeby nie zauważyli.

Dlaczego…

…Rada nie powinna chronić Lorenca? Dlaczego oponenci z Rady robią źle? Ponieważ radni dostali umotywowany przez pracodawcę wniosek z konkretnymi uwagami do zachowania radnego w zakładzie – napisał Kanikowski.

Internet nie publikuje tego pisma pracodawcy, szkoda. Do odbiorcy więc dociera w Trzech groszach jedynie taki wygodny, spreparowany odpowiednio skrót. Nieco obszerniejsze streszczenie znajdujemy w lca.pl: „podstawą rozwiązania stosunku pracy z radnym są wyłącznie zdarzenia niezwiązane z wykonywaniem przez niego mandatu radnego”. Jednocześnie w uzasadnieniu czytamy, iż Andrzej Lorenc nie spełnia oczekiwań pracodawcy, jest nierzetelny, niesumienny i nieprawidłowo wykonuje swoje obowiązki, nie potrafi zorganizować sobie pracy i jest niesamodzielny oraz dezorganizuje pracę innych pracowników. Pracodawca podkreśla, że z tego powodu utracił zaufanie do swojego pracownika.

Skrót, a raczej autorski osąd pisma Energetyki podany przez Kanikowskiego, tak jak i jego sugestie co do moralnych podstaw radnych, wydają się jednak pismacką łatwizną i brukowym mydleniem oczu.

Sięgnijmy wobec tego do tego umotywowanego przez pracodawcę wniosku z konkretnymi uwagami do zachowania radnego w zakładzie. Bo coś tu nie wydaje się takie łatwe jak donoszą Trzy grosze. Cóż tam mamy?

Dużo, podejrzanie dużo, zwłaszcza pod koniec Wniosku, prawnych przepisów z powoływaniem się na orzecznictwo, komentarze, paragrafy i artykuły.

I więcej jeszcze Przyczyn wypowiedzenia umowy o pracę z Andrzejem Lorencem.

Razem – trzy strony standardowego tekstu w A4.

Radny…

…Lorenc, jak czytamy, pracował w spółce od listopada 2023 roku.

Jak uroczo napisał Autor Redakcja (PulsLegnicy.pl) zasłużony/a dla przejęcia i utrwalania uśmiechniętej władzy: Andrzej Lorenc pracę w Energetyce otrzymał pod koniec rządów PiS.

Utrata zaufania władz Energetyki do pracownika Lorenca nastąpiła, lecz nie bardzo z pisma spółki wiadomo – kiedy. Trochę podpowiadają wskazywane w Uzasadnieniu Wniosku daty: czerwiec i lipiec 2024, okres marzec – lipiec 2024. Od chwili zatrudnienia więc praca świadczona przez Andrzeja Lorenca przez ponad rok nie budziła wątpliwości przełożonych. Tak.

Aż do chwili gdy Borys B. wsiadł na walec Ministra Aktywów państwowych i żelazną miotłą rozpoczął porządki w spółkach skarbu państwa. Walne zgromadzenie w ramach popisowskich porządków w KGHM zaplanował na luty 2024 – donosił portal money.pl.

Już więc w marcu dopadli Lorenca. I aż do teraz, jak stoi we Wniosku Energetyki, uchybienia obowiązkom pracownika mają charakter powtarzalny i występują do dnia dzisiejszego.

Fakt niedostrzegania uchybień Lorenca przez pracodawcę przez ponad rok, a tym samym dęty charakter uzasadnienia Energetyki doskonale podkreślił radny Rajczakowski podczas sesji Rady: Należy zadać pytanie, gdzie dotychczas był pracodawca. Dlaczego nie wykorzystał przysługujących mu możliwości, uprawnień, nie upominał pracownika, czy też nie skorzystał z systemu nagany.

Ale kto by tam przejmował się pytaniami opozycyjnej mniejszości!

Demokracja…

… czyli sprawowanie władzy w imieniu mniejszości (definicja wywiedziona z kręgów KOD i propagowana w legnickim teatrze na scenie i poza nią) pozwala sprawującej większości uznawać niektóre z pytań mniejszości za mniej ważne i niewarte odpowiedzi.

Autor Trzech groszy, jako były (dobrze pamiętam?) belfer doskonale wie, że zanim nauczyciel oceni ucznia oceną niedostateczną, mocno się zastanowi, bo dyrektor szkoły na zebraniu Rady Pedagogicznej zada mu podstępne pytanie: a co pan zrobił, kolego, żeby temu uczniowi pomóc? Może nie?

Więc powtórzmy pytanie radnego Rajczakowskiego – a gdzie był pracodawca i co robił przez cały rok z hakiem, że Andrzej Lorenc naraził energetycznego kolosa na opóźnienie prac w zakresie zamknięcia miesiąca lub kwartału?

Lektura Wniosku Energetyki w całości przybliża charakter uzasadnienia, które autorowi Trzech groszy wydaje się motywacją. Ale czytelnicy nie mają tego komfortu, aby sobie wniosek przeczytać. Zapoznają się z opinią autora Trzech groszy i to musi wystarczyć. Jako sędzia ocenił racje wnioskujących o zwolnienie Lorenca, jako sędzia zaopiniował postawę opozycji i wyraził swoje zdecydowane nie. Jako kto?

Ciekawe też jest, jak w Uchwale Rady w sprawie Andrzeja Lorenca radzi sobie Przewodnicząca Rady Karolina Jaczewska-Szymkowiak. W paragrafie drugim pisze tak: Uzasadnienie przyczyn wyrażenia zgody na wypowiedzenie umowy o pracę, o której mowa w § 1 Uchwały, stanowi uzasadnienie do Uchwały.

Co to znaczy?

Że Rada (czyli dziesięciu z dwudziestu dwóch obecnych na sesji radnych, hm) podziela uzasadnienie sformułowane we Wniosku; procedowanie więc i dyskutowanie i jakiekolwiek pytanie o cokolwiek – jest bez sensu.

Causa finita.

I to nie w chwili odczytania wyniku głosowania w dniu 29 lipca i nie w momencie sformułowania Wniosku 23 lipca przez Energetykę (Jak szybko? Jak szybko!), lecz dużo, dużo wcześniej.

Z tego to wszystkiego autor Trzech groszy ulepił sobie swoje zgorszenie, publicznie wygłaszane nie pozwalam i ustanowił się moralnym autorytetem w sprawie, a na pomoc zawezwał jeszcze przysłowia polskie o krukowatych.

W sprawie…

…oczywiście politycznej i odsłaniającej żenującą małość rządzących – od ministrów ordynujących machanie żelaznymi miotłami, przez władze samorządów, aż po komunikujących wykonywanie tej władzy i broniących jej decyzji funkcjonariuszy medialnych.

Andrzej Lorenc od dawna jest na celowniku postempowych.

Autor Trzech groszy swego czasu usiłował wcisnąć Radzie Miejskiej poprzedniej kadencji uchwałę czy stanowisko przeciw mowie nienawiści, którą wytropił w prywatnych wpisach Lorenca na FB. Bez powodzenia. Wspomniany Autor Redakcja (PulsLegnicy.pl) z powodu Wniosku Energetyki nie przeoczył, rzecz jasna tej okazji: Media społecznościowe Lorenca ociekają homofobicznymi i ksenofobicznymi treściami podlanymi katolickim sosem. Dołożył także insynuację o zdefraudowaniu środków gromadzonych na pomnik Henryka Pobożnego (Do dziś nie rozliczył się ze zbiórki na pomnik księcia Henryka Pobożnego, którą prowadziła prawicowa fundacja, której jest prezesem).

O naigrawaniu się z demonstracji Lorenca podczas sesji, do jakich miał przecież prawo – nie wspominamy. A niejaki Rulewski przyszedł do Senatu w więziennym uniformie i robił sobie jeszcze foty w marszałkiem Grodzkim. I nic.

Po szkołach nauczają, że publicystyka – to ma być aktualne.

Pozornie sprawa Andrzeja Lorenca jest już przebrzmiała (no, może jeszcze jakiś sąd).

I ten naciągany Wniosek, w którym omal dowiedli, że Lorenc zachwiał Energetyką, i ta sesja, która jakoby wyrażała stanowisko Rady (dziesięciu z dwudziestu dwóch), i te teksty, które wyraźnie nie spodobały się redaktorowi Kanikowskiemu (choć sam popisał się tytułem, w którym odczuwalna jest jakaś osobliwa satysfakcja: Zielone światło dla Energetyki – może się brać za Lorenca). I nawet doniesienie w tym zakamarkowym, bo nie niszowym nawet PulsieLegnicy.pl, którego pracownik tak wytrwale ukrywa się za podpisem Autor Redakcja, aby móc swobodnie wierzgać.

Pozornie.

Jeśli na to wszystko będzie się machało ręką jak na wyskoki odklejonych albo przyzwalać, bo wiadomo, jak jest – to będzie się ciągło jak lazanie. I będzie, niestety, stale aktualne.

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię