Kiedy cichną armaty, trzeba utrzymać pozycje. Walka nie kończy się nigdy.
Gotowym trzeba być zawsze. Po zwycięskiej kampanii i objęciu władzy w mieście, nie składa się broni. Walka trwa. Wprawdzie jest tylko słaba opozycja w Radzie Miejskiej a dawni legniccy parlamentarzyści zajmują się już czymś innym niż polityka, ale gra wciąż trwa.
I mać trwa, dopóki trwa kadencja. Sejmu, Rady, mandatu. Czujności nigdy dosyć.
Stałą mobilizację widać w portalu niedawnego redaktora, a obecnie dyrektora ds. marketingu, informacji i systemów bezpieczeństwa (według lca.pl) Metraco.
Dzisiaj w portalu tulegnica prowadzonym do niedawna przez Andrzeja Trzeciaka jako Naczelny figuruje już kto inny – Jeden z najlepszych dziennikarzy w Legnicy. Zaangażowany w życie miasta. Dokładny i skrupulatny. Szczegółowo analizuje każdy temat – jak zapewne sam o sobie napisał tę laurkę.
Dobre mniemanie…
…o sobie jest bardzo potrzebne. Pozytywne myślenie. Optymizm. Bardzo.
O szczegółowym analizowaniu tematów może dać pewne pojęcie tekst tego szczególarza o pieśni poświęconej Henrykowi Pobożnemu zamówionej, jak utrzymuje, przez Dorotę Czudowską u rapera Bosskiego i opłaconej przez KGHM.
Tam, w owym tekście jeden z najlepszych dziennikarzy, głosił pochwałę i wyższość T-raperów znad Wisły nad raperem Bosskim, którzy pisali swoje teksty bez wsparcia kasą z KGHM.
Oczywiście, że bez, ponieważ Fundacja KGHM powstała, gdy po T-raperach słuch już dawno zaginął tak samo jak po każdym nachalnie lansowanym ich produkcie.
Ale to, ten niedosprawdzony drobiazg tekstu jednego z najlepszych nie jest wart jakiejś bardzo specjalnej uwagi.
Kto by tam się chciał trudzić rozwikływaniem ekstrapolacji powstałych w tak wybitnie analitycznym umyśle.
Ciekawszy jest raczej ten stan zaangażowania, mobilizacji. Nieustającej czujności, gotowości do oddania strzału. Palec na spuście. Ostatni czas przyniósł dwa przykłady.
Pierwszy miał miejsce w tekście zatytułowanym Paprodziad na Wegetariadzie – Dreadaktorka Kasia poza anteną i szczegółowo analizował przypadek i niezłomną postawę pani Kasi.
Pani Kasia jest tego tekstu bohaterem pozytywnym. Godło: postemp i progresywność.
Drugi natomiast poświęcony był pani Ewie. Nie spodobało się redaktorowi, że Szefowa legnickiego PR dorabiała sobie u burmistrza Złotoryi.
Rzecz jasna – pani Ewa to bohater negatywny. W herbie przegryw i recesja.
Narzucające się zestawienie przygód obu pań powoduje powstanie pewnych wątpliwości i podważa, zdaje się, autocharakterystykę redaktora, jakoby był dokładny.
No, może nie całkiem podważa, ale, chyba nade wszystko pokazuje, że był też nieostrożny.
Lub tylko na chwilę stracił czujność. Ale zawsze.
Gdy bowiem ustalał, jak łatwo, jak zbyt łatwo i jak dużo – dorabiała sobie pani Ewa, zapomniał albo przemilczał to, jak równie łatwo albo nawet łatwiej i nieco więcej wpadło pani Kasi.
O czym donosiły media ogólnopolskie.
Przygoda pani Kasi miała miejsce w roku 2019, więc kto by tam to miał pamiętać. Jednak wówczas (dzisiaj także) było to interesujące, bo półroczna pensja bez konieczności wykonywania pracy pozwoliła pani Kasi bez przeszkód uczestniczyć w wiecach poparcia dla strajkujących nauczycieli czy zbierać podpisy pod listami Wiosny.
Tu dodajmy
– tej partii, którą prowadzi Robert Biedroń – dzisiaj koalicjant Donalda Tuska. Czyli PO/KO, z której list pani Kasia wystartowała w wyborach do Rady Miejskiej Legnicy. Wspomina się o tym dla dokładności opisu; w pewnym momencie przygody pojawiają się bowiem wypowiedzi bohaterki o wierności sobie. Wierność jest ok – prawda?
Jest także w jej wypowiedzi passus następujący: nie da się oddzielić twórców od tworzywa. Sztuki od ich twórcy. Jakby Rejs w tym słychać, tyle że w filmie to brzmiało całkiem inaczej i miało inny charakter niż w poważnym credo pani Kasi. Koniec dodatku.
Cytujemy z Faktu, żeby nieco uzupełnić i wzmocnić szczegółami wątłą w tym względzie pracę jednego z najlepszych dziennikarzy w Legnicy.
To trochę wirtualne zestawienie: Ewa – niedobra, Kasia – dobra, ujawnia, że rzeczy nie do końca są tak proste, jak miałoby wynikać z obu tekstów redaktora.
Takiego zestawienia redaktor może i nie przewidywał, ale wolno i może trzeba liczyć się jednak z tym, że czytelnik pamięć może mieć (a internety nie płoną).
Coś skojarzy, poszuka i dojdzie do wniosków sam – bez pomocy i podpowiadania.
Opowieść o pani Kasi (pod tytułem jak wyżej) redaktor wsparł wzniosłym cytatem (piszą o sobie pięknie) z programowej zakładki Idea internetowego radia, w którym do niedawna pani Kasia pracowała.
Dlaczego nie pracuje – można poczytać, więc zostawmy to ciekawym.
Fajniejsze jest to, co głosi ideowa zakładka radia.
Jeden akapit mówi: Jesteśmy kolektywem indywidualistów, spotkaniem artystów, aktywistów, wizjonerów, awangardową działalnością artystyczną i społeczno-kulturową, która trwa ponad 30 lat i ciągle wzrasta, twórczo ewoluuje.
Trwająca ponad 30 lat artystyczna awangarda z Jawora. Serio? No, dobra.
Ale to: Chcemy świadomie i aktywnie uczestniczyć w twórczej kreacji świata – trochę zastanawia.
O co chodzi – czy kreacja może być nietwórcza?
Ale i tę niezdarność związku słów gdyby odpuścić i dopuścić, zwraca uwagę rozmach i ambicja kolektywu – twórczo kreują świat.
Już im mało, że krowa cieli się. Gdzie ta, oni chco, żeby się źrebiła!
Śmiałe.
Zupełnie jak nazwa i zapędy Naprawiaczy świata – innego, trochę bardziej znanego artystycznego kolektywu.
W końcu
– padają w ideowej zakładce kolektywu kreatorów słowa o otwartości – na siebie, na inność. Jednak pani Kasia zakończyła udział w twórczej kreacji z powodu czyjegoś braku otwartości na inność, który zalągł się jakoś i rozpanoszył w jaworskim zamku (w kolektywie – już to słowo brzmi na czerwono jak gwiazdy na kremlowskich wieżach).
Z otwartością pani Kasi, bywało zdaje się – podobnie. Jakby – deficytowo. Gdy pewnego razu pozowała do zdjęć w koszulce z plugawym ośmiogwiazdkowym akronimem (z Piotrem R., którego decyzje onegdaj zagwarantowały jej wspomnianą półroczną pensję bez konieczności wykonywania pracy) lub innym razem – gdy w hotelu Qubus heroicznie i tekturowo wieszczyła Jarosławowi Kaczyńskiemu siedzenie. Otwarcie, przyznajmy.
Ideowe więc zaplecze kolektywu, z którego pani Kasia wypadła – swoje niedoróbki ma.
Jednak wnikliwy redaktor pomija je i cytuje to bardziej ładniejsze z deklaracji podstarzałej już nieco awangardy.
Reakcje internautów na wywalenie pani Kasi i zatrudnienie pani Ewy odnotowane w komentarzach do informacji (w sumie peryferyjnych zdarzeń i jako content – właściwych dla sezonu ogórkowego) są całkiem znaczące: kogo to obchodzi/o czym i dla kogo to piszecie?/po co tu o tym pisać/kogo to interesuje/nikogo Pani nie interesuje).
Zamieszczanie w portalu takich czy innych newsów jest sprawą decyzji prowadzących, zwraca jednak uwagę zasygnalizowana czujność.
Wyraziste, z jednej strony – gorliwe krzepienie swoich – podnoszenie obolałej pani Kasi, której wizerunek (wierna sobie, poobijana, lecz moralnie niepokonana etc.) – lśni. Oraz promowanie agresywno-progresywnego postempu. Z drugiej zaś kopanie z upodobaniem po kostkach zwycięzcy lokalnego konkursu, pani Ewy, która wygrała niesłusznie, podejrzanie i po znajomości, choć powinna przepaść i zapaść się pod ziemię. Nie dość, że wysługiwała się Tadeuszowi Krzakowskiemu, to, na dodatek, brała na boku forsę właściwie – za nic. Bezideowe i brzydkie. Fe!
Kiedy w 2019…
…startował ów portal, który już dostarczył i wciąż dostarcza tylu obserwacji i wzruszeń, jego naczelny eksponował hasło: Mówimy, jak jest!
A zdjęcie wyszczerzonego rumaka zostało wzmocnione kolejnym: Nie kopiemy się z koniem (czyli nie walczymy z wiatrakami albo prościej – zawsze wygrywamy).
Oba są do znalezienia w sieci, ale w winiecie portalu – już nie.
Może dlatego, że czytelnikom mogłoby przyjść do głowy, według tego zdjęcia – hasło o śmiechu konia – czyli czymś niefortunnym, udanym średnio.
Adam Kowalczyk