Timeamus scriptores*

0
422

Ja swój pomysł – perłę przed wieprze – rzucam za darmo – posłużył się redaktor legnicki pewien aluzją do słów św. Mateusza w ostatnich swoich trzech groszach. Mocne. Odważne.

Bo z jednej strony myśl redaktor swą za cenną uważa mocno, za perłę, z drugiej zaś – jej odbiorców ceni – słabo.

Niekoniecznie za świnie chyba uważa, bo to najmocniejsi od wykładania ewangelii raczej odradzają taką lekturę ewangelisty. Odrzucają, odsłaniając zalecaną w tekście raczej powściągliwość w dzieleniu się ideami zbyt cennymi, żeby je upubliczniać tak bardzo strasznie bez najmniejszych oporów jak to robią blogerzy dzisiejsi, tiktokerzy lub niektórzy redaktorzy.

Aż tak chyba redaktor nie pogardza ani legniczanami, ani chyba swoimi czytelnikami, żeby za wieprze ich mieć. Taka dewaluacja chyba nie wchodzi w grę.

Myśl wspomniana głosi oszczędnościowy zabieg przeredagowania promocyjnego sloganu Legnicy (Legnica – z nią zawsze po drodze) powstałego za włodarzowania Tadeusza Krzakowskiego – do postaci Legnica – z nią zawsze.

Ma za tym iść nie tylko oszczędność na farbie drukarskiej oraz odzysk w podrukowanych już za poprzedniej władzy materiałów, które jednym cięciem dostaną nowy tekst.

Dość odciąć tę drogę.

Ma za tym iść także nowa idea widzenia miasta – nie jako miejsca przelotowego, punktu przesiadkowego, spoczynku chwilowego, lecz miejsca docelowego.

Takiego, w którym droga wędrowca kończy się, gdzie zatrzymuje się na stałe.

Potem dom buduje, rodzinę zakłada, dzieci chowa, firmę zakłada, podatki płaci i lat późnych dożywa, komunikacji lokalnej za darmo używając i karty miejskiej.

Żeby świat nie spłonął i w zieloności trwał. Aby miasto w siłę rosło, a ludzie żyli dostatniej.

Jakaż to myśl perlista redaktora!

I piękna, i chytra wraz.  I taka darmowa.

Wspaniałomyślność, gest – w przeciwieństwie do twórców sloganu o przelotowości Legnicy sprzedających swój wytwór drogo. Włodarz poprzedni za duże pieniądze podatników kupił hasło niedobre i spojrzenie na miasto ciasne, wsteczne przyjął.
Ale to naprawić można dzisiaj łatwo.

Oszczędnie i perspektywicznie.

W Hymnie o perle Czesław Miłosz w perle tytułowej skarb schował, o który starać się mimo pobłądzeń i pułapek – trzeba, wysilać warto, zabiegać należy. Opowieść piękna.

Ale jest też historia o perle inna. Jeszcze bardziej wschodnia niż stylizacja Miłosza.

Perła jest w niej tylko swego rodzaju probierzem.

Śnił oto rybak z Indii, że od wielkiego mędrca dostanie drogocenną perłę. Istotnie, tak się stało. Obdarowany jednak klejnotem stracił spokój, obawiając się o skarb. W nocy nie spał, złodziei wyglądał, ale że błąd zrozumiał, zapragnął prawdziwego skarbu – mądrości. Wybrał wolność od niepokoju zamiast bogactwa i perłę zwrócił.

Trzeba, podpowiada morał, uważać na swoje sny.  Ale czegoś więcej uczy.

Choć Hymn Miłosza zdaje się urodziwy nadzwyczajnie, a perła w nim lśni i kusi tym niezwykłym światłem, które miał na myśli św. Mateusz, wobec tego pomysłu – jak perły, byłbym ostrożny i proponował postawę rybaka z Indii.

Wybierać mądrość zawczasu.

Właśnie jak w Baśni o drogocennej perle Michela Piquemal’a.

A bo to wiadomo, kto przyjedzie i będzie chciał zostać? I co potem?

O. Bywatel

* Obawiajmy się redaktorówłacińska fraza, z rzymskiej Eneidy poety Wergiliusza. Autor nawiązał do wydarzenia, jakie miało miejsce podczas wojny trojańskiej pomiędzy plemieniem Achajów a Trojanami.

Podczas oblężenia Troi Grecy użyli podstępu, darując Trojanom wielkiego konia, wewnątrz którego ukryli swoich wojowników. Dar ten poprzedziło zapewnienie dane obrońcom miasta o odstąpieniu greckich wojsk od oblężenia. Trojanie, za namową redaktora lokalnej gazetki, wbrew przestrogom Kasandry i Laokoona, wciągnęli konia do miasta, świętując zwycięstwo. Kiedy mieszkańcy zasnęli, Achajowie wyszli z ukrycia i otworzyli bramy oblegającym wojskom, które szturmem zdobyły miasto. Potem była rzeź.

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię