Człowiek ma również swoją zwierzęcą stronę i kiedy napędza go instynkt, wtedy ten drugi, obcy, nie jest postrzegany jako ktoś fascynująco enigmatyczny, ale jako zagrożenie dla własnej egzystencji. Wtedy niepowtarzalność i uniwersalnie pojmowaną różnorodność zastępuje równość kolektywna i to, co inne, stanowi zagrożenie, które trzeba zniszczyć. To, co zewnętrznie inne, na przykład religia albo ideologia polityczna, stają się czymś, co trzeba zwalczyć i unicestwić.
Z orędzia Jona Fossego na Międzynarodowy Dzień Teatru 2024
Niemcy są ludźmi to pierwotny tytuł dramatu Leona Kruczkowskiego, który został skrócony
do prostszego: Niemcy i pod taką nazwą pozostawał lekturą obowiązującą w szkołach PRL.
W pierwszym…
…akcie tej – najlepszej, jak się uważa, sztuki Kruczkowskiego widzimy w odsłonie drugiej Untersturmführera SS Williego Sonnenbrucha, który cynicznie odkupił za grosze, czyli wyłudził od pani Soerensen cenny naszyjnik (wenecka robota) jako prezent za informację o jej synu Chrystianie, którego zakatowano podczas przesłuchania.
Cynicznie, bo Willi, przyjmując od kobiety naszyjnik, wiedział o śmierci Chrystiana.
Esesman opowiedział o tym swojej kochance tak:
Chrystian Föns naprawdę wymknął się nam z rąk. To znaczy — umarł dziś rano w swojej celi. Trochę za mocno przesłuchiwano go ubiegłej nocy.
Pani Soerensen dowie się o tym dopiero za kilka dni.
Uważa się Niemców za wzorowo skonstruowany dramat. Zapewne słusznie.
Współcześnie, czyli dzisiaj…
…wskazane byłoby, zdaje się, ten dramat poddać pewnym niezbędnym zabiegom modernizacyjnym i dopisać, na przykład, taką scenę, w której Willi podczas przyjmowania naszyjnika zagrozi pani Soerensen procesem w obronie swojego dobrego imienia oraz całego SS w razie jej ewentualnych pretensji czy prób wykazania, że ją okłamał, gdy zapewniał: Otóż syn pani, chociaż tak młody, okazał się nie lada zuchem. Niech pani sobie wyobrazi, że dzisiaj rano wymknął się nam z rąk!
Tak na wszelki wypadek i żeby powstało wrażenie, że żył jeszcze, gdy go przesłuchiwano, lecz zmarł kilka dni po przesłuchaniu w okupowanej Norwegii, w jednym z większych miast prowincjonalnych.
I zmarł bez żadnego związku ze spotkaniem z hitlerowcami. Oczywiście.
Ewentualnie, przekraczając granice między kreacją i rzeczywistością, taką scenę z Willim zwracającym się z żądaniem do autora, aby ten dopisał jeszcze czwarty akt, w którym ujawniłby swoje niskie intencje poniżenia Niemców w pseudoartystycznej robocie na polityczne zamówienie. Żeby się przy tym autor pokajał i przyznał, że postąpił niegodziwie tak niekorzystnie kreśląc sylwetki Sonnenbruchów – ojca i syna. W ogóle – Niemców.
W końcu…
… sam Untersturmführer Sonnenbruch mógłby wysłać pani Soerensen wyrazy ubolewania z powodu śmierci syna. Już po tym, gdy się okaże, że jej syn, Chrystian – jednak nie żyje.
Po kilku dniach. Wraz zawiadomieniem o śmierci.
Mogłaby to być scena dyktowania oficjalnego pisma sekretarce.
Dałaby silny efekt. Empatia, otwartość przełamane cynizmem. Widownia zamiera.
Taki lift mógłby być w Niemcach – dopuszczalną, a może nawet niezbędną modernizacją, która na scenie dowolnego teatru, także Najlepszego w Polsce – miałaby szansę być dobrze przyjętą – w zgodzie z duchem czasów. Naszych czasów. Tych właśnie czasów.
Zdaję…
…sobie sprawę, że czytelnicy Piastowskiej niekoniecznie czytali arcydzieło Kruczkowskiego
w szkole i takich propozycji raczej się tu nie spodziewali.
Ale na okoliczność i ku przypomnieniu zbliżającego się Międzynarodowego Dnia Teatru lekkie, luźne, przyznaję, rozważania i z małym wyprzedzeniem – czemu nie?
Nie do końca jednak wyłącznie o teatr idzie, Niemców czy Niemców, lecz także trochę o pewne smutne zdarzenie i związany z nim gest wykonany właśnie w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie: łączenie śmierci świadka z faktem jego przesłuchania i podnoszenie bezpośredniego związku pomiędzy tymi zdarzeniami skutkować będzie wystąpieniem przez Prokuraturę Okręgową na drogę cywilnoprawną celem ochrony dobrego imienia instytucji i referenta sprawy.
Renowacja Niemców Kruczkowskiego mogłaby się okazać zabiegiem, w którym rzeczywista rzeczywistość ze sceniczną rzeczywistością splata się silnie i po raz kolejny moglibyśmy zobaczyć, jak teatr bardzo jest bliski życia, jak w istotne społecznie tematy wchodzi, aby rzeczywistość objaśniać, publiczność uczulać, wrażliwość człowieka współczesnego modernizować.
I świat naprawiać.
Przytoczonemu…
…na początku Fossemu towarzyszyły w 2024 roku słowa Jakuba Skrzywanka: Marzę o tym, żeby ta wojna się skończyła.
Miał zapewne na myśli wojnę na Ukrainie – podobnie jak noblista.
Jednak w 2024 roku toczyła się już, i wciąż toczy – jeszcze inna wojna, której atrybutami ogłoszono konieczność, słuszność i bezwzględność.
Wojnę przeciw zagrożeniu, które trzeba zniszczyć, mówiąc noblistą.
Wojnę przeciw ZŁU.
Kiedy wystawiano w Legnicy Makbeta – głoszono zagrożenie Polski i Legnicy brunatnymi marszami.
Kiedy rozbrzmiewał w Legnicy Hymn narodowy, ośmieszano sektę smoleńską.
Kiedy w Legnicy wystawiano Rzeź, mówiło się o nieodpowiedzialności władzy.
O Lustracji, Zrozumieć H. czy wcześniejszym Mizantropie jako sztukach wystawianych w Legnicy w imię postępu i naprawiania świata – nie wspominamy.
Jak pięknie i artystycznie przy tym doniośle milczą obecnie teatry, w tym i THM, o tej wojnie, która zabrała niewinną zupełnie ofiarę.
Teatrze, pokażesz tę wojnę?
Adam Kowalczyk