Palenie ksiąg

0
913

Ludzie, którzy posługują się rozumem, mają obowiązek rozważać różne rzeczy.
R.Legutko

To kolejna z dorzuconych ofiara płonącego już od dawna stosu. Goreje od dawna, a wraz z każdym popielejącym w nim woluminem rozwiewa się z dymem sens, potrzeba powstania, odkryta zasada powołująca go do życia. Rozprzęga się przy tym także krąg ludzi połączonych jego istnieniem.

Kiedy na starych filmach ogląda się faszystów wrzucających podczas tłumnych wieców kolejne tomy w ogień, muszą przyjść do głowy doniesienia z ostatnich miesięcy, tygodni, dni, kiedy wrzucano w stos pisane i niepisane kodeksy, poradniki, podręczniki.
Czytaliśmy w nich niegdyś o miłości i zdradzie, czytaliśmy o przestępstwie i karze, czytaliśmy o naprawianiu win albo o tragiczności i nienaprawialności przewinień. O oczyszczeniu i o wyklęciu.
I uczyliśmy się, i uczone były dzieci w szkołach.
I te czytane i zapominane, i odczytywane na nowo i przypominane po różnych powrotach księgi dawały jakieś podstawy porozumienia, ustalenia zasad, jako takiego spajania.

Dzisiaj istnieją coraz częściej wirtualnie i już choćby to odbiera im tę ich niegdysiejszą hieratyczność. Kopiowanie zaś do internetowych zasobów i rozczłonkowywanie w hipertekstach, przyzwyczaja nas pomału do innego ich istnienia – takiego nie dość serio przypisu do przypisu zagubionego w milionach linków (ciekawe – nota bene, ilu z tych krzykaczy schyłku poprzedniego roku ma swoją ulubioną książkę, choćby cytat, zdanie, frazę?).

I w związku z tym zatraca się także zawartość i wartość tej zawartości. Więc brzydkość tracą brzydkie słowa, a wielkie – wielkość. Zdaniom czytanym w uzgodnionym przez lata sensie przypisuje się zupełnie przeciwny, a książkom całym usiłuje się narzucić nowe czytania. Pomnikowe zaś postacie tracą do pomników tytuły.
Stosy płoną.
Dzisiaj pozornie mamy czas inny niż ten, który niekiedy w internecie jest przypominany przez chyba nie do końca niewinne zabawy sprawdzające wiedzę o wyglądzie kartki na mięso, pralki Frani lub składaka Jubilat.
Zwykli ludzie stali w kolejkach, a nie-zwykli dostawali towar spod lady wynoszony ze sklepów bokiem. Widziałem wtedy nie raz tych zwykłych bijących się o miejsce w ogonku – szarpanie, wyzwiska, gniew.
W ruch szły pięści i obcasy.

Słuchamy oto – niezaskoczeni bardzo o aktorce z warszawskiego teatru, reżyserze i kilkunastu innych postaciach, które żałośnie kłamią przyłapane na załatwieniu po znajomości szczepionki Pfizera. Sam załatwiacz, jak widzimy – też nieźle kręci. To, że obracano bezprawnie kosztującym niemało pieniędzy dobrem, podkreśla niewielu komentatorów (nawet w Nepalu o tym się rzekomo pisze). Zwraca głównie uwagę etyczny wymiar sprawy.
I ostro kontrastujące z wysoką pozycją – niskie zachowanie.

Tyle już powiedziano o tym, że właściwie – chyba niczego więcej się nie da. Ale jednak – wszyscy ci państwo na powiększającym się nieubłaganie wykazie nazwisk, stanowisk i obciachu cichaczem szczepiąc się, i przyłapani – głośno usprawiedliwiając – jak na urągowisko frajerom – tłumaczą na dodatek, że czynią to ku dobru powszechnemu, ku przyszłości lepszej i nowemu dniowi następnemu – aby promować szczepienia.
Ten obciach to ich strata, ale puszczane z dymem kolejne normujące publiczne życie reguły, zasady, prawa – już nie.

O.Bywatel

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię