Czym różni się Olaf od Aleksandra?

0
292

Jest różnic sporo. Postury i wagi zapewne wpierw dostrzegalnych. Więc za tym i numeru butów, i kołnierzyka koszuli. Wypijanej wody, zjedzonych fistaszków, zużytej pod prysznicem wody i mydła. Wylanych na siebie perfum, śladu węglowego.

I tak dalej, i dalej. Ale nie o te różnice idzie.

Czym różnią się rzeczywiście, gdy usiłują unieważnić granice RP – jeden posyłając hordy ludzi szukających swego miejsca nad Bug, drugi wykonując telefon do Donalda T. zawiadamiający o europejskim prawie do podrzucania nam ludzi sproszonych uprzednio przez Angelę M.?

I wysyłający tych gości z łapanek na niemieckich ulicach za Odrę i Nysę Łużycką.

W tym – nie różnią się niczym.

Obaj to panowie dowodzący swoimi decyzjami braku minimum respektu nie tylko dla prawa, ale też dla ludzi.

Chociaż działają z różnych kierunków i dobierają inne sposoby – robią to samo. Dokladnie.

Nie różnią się niczym Olaf od Aleksandra.

Pewnie – za plecami mają swoje, różne – zaplecza, ale obaj spoglądają na Polskę tak samo.

Obaj, identycznie widzą w Polsce zawodnika pozbawionego oparcia – tak w zewnętrznych sojusznikach jak i siłach własnych.
Pamiętamy? Postawiono proste pytanie:

Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską? To było referendum.
Członkowie komisji wyborczych sympatyzujący z koalicją słabiaków łamali prawo nie wydając kart referendalnych, politycy tej koalicji bili brawo, a Donald Tusk uroczyście uniewaznił referendum i zadeklarował maestrię w grze (nikt mnie nie ogra).
Teraz efekty jego gry są właśnie takie, jak ogłosili Janusz Lewandowski oraz sam Olaf sypiąc go po całości i obnażając jego bajania.
Właśnie takie efekty, jakie obserwują mieszkańcy granicznych miast.
Dobrze, to znaczy źle, ale właściwie dla sposobu myślenia Olafa i Aleksandra brzmi stwierdzenie opisujące proceder odbywający się na naszej zachodniej granicy.
Niemcy wydalają osoby nie mające prawa pobytu.
Niesmaczne? Tak, ale tak właśnie mówi o tym §53 ustawy o pobycie. Nic nie da się z tym zrobić.
Wydalanie. Kropka.
Więc Niemcy – wydalają.
Gdy czytamy migrando.de, znajdujemy tam takie oto ustalenia:
Głównym celem sekcji 53 AufenthG jest ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego w Niemczech. Obejmuje to:

– Ochrona przed zagrożeniami dla podstawowego porządku wolnej demokracji.

– Uwzględnienie istotnych interesów Republiki Federalnej Niemiec.

– Zapewnienie, że deportacja ma miejsce tylko w przypadkach znacznego zagrożenia, przy czym zawsze należy brać pod uwagę indywidualną sytuację danej osoby.

Wydalenie więc dotyczy gości zagrażających podstawowemu porządkowi wolnej demokracji
oraz stanowiących znaczne zagrożenie. Fakt wydalenia zatem to właśnie oznacza, może jeszcze i to, że leży w interesie Republiki Federalnej Niemiec.

Dlaczego polskie…

…służby nie pilnują interesu RP? Bo wydaje się, że nie pilnują.
Czy podstawowy porządek wolnej demokracji, jaką wciąż jeszcze chyba, mimo zawiadomienia Prezesa Święczkowskiego o zamachu stanu, jest RP – jest należycie chroniony przez sprawujących obecnie władzę?
Czy pojęcie znacznego zagrożenia zapisane w niemieckiej ustawie o pobycie jest aż tak różne od polskiego pojmowania takiego stanu, że nie interesujemy się tym, kto jest przywożony z Niemiec do Polski, dokąd się uda i czym zamierza się zajmować?

Interes RP Aleksandrowi zwisał niedawno tak samo nisko jak Olafowi obecnie. Podobnie porządek wolnej demokracji, choć byli i wciąż są tacy, którzy RP pod rządami PiS nazywali kaczystowską demokraturą – Aleksandrowi również dyndał ten porządek.
O znacznym zagrożeniu ze strony nasyłanych przez Aleksandra gości mogliśmy wszyscy wyrobić sobie opinię sami oglądając ich szturmy na przejście w Kuźnicy Białostockiej.
Po jednych pieniądzach obaj. Aleksander i Olaf.
Zdumiewające, tak trochę na marginesie, lecz nie bez związku z tym, jak odsłania się pewien redaktor legnicki broniący pomysłu sprzedaży schroniska PTSM w Legnicy.
Komentarze internautów pod tekstem są dla niego druzgocące, ale redaktor bierze je na klatę bez mrugnięcia.
Obrona Ratusza – jakby okopów Woli.
Chodzi rzekomo o zaoszczędzenie miliona rocznie, co w miejskiej kasie jest kwotą niemałą.
W sam raz przydatną na drobne wydatki w związku z urządzaniem Centrum Integracji Wydalonych.
Czyż nie?

Tak to znowu ci ze wschodu z tymi z zachodu urządzają nam porządki.

Co jeszcze musi się stać?

O.Bywatel

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię