Coś mnie tknęło… Jakiś sen, albo wspomnienia, bowiem pukają do drzwi oni i one…
Nie wiem czy otworzę, ale zawsze jestem optymistą – otwieram podwoje mojego umysłu. Co niektórzy zastanawiają się czy ten stary dziwak w ogóle coś takiego posiada jak „umysł”.
Stoją na wprost one, zakompleksione i bez precyzji próbujące ogarnąć MYŚLI. Jedne wesołe inne ponure. A jeszcze inne jakby wypuszczono je z psychiatryka. Chciały ze mną pogadać, ale jazgot przypisany jak jarmarcznym przekupkom, nie dotarł do mnie. Tymczasem ONI – stróże mojego umysłu, jednym gestem uciszyli pchające się do drzwi towarzystwo i ustawili w kolejce jak w PRL-u za mięsem lub papierem toaletowym.
– No gadać tam, po kolei. Najbardziej rozpychała się MYŚL – właścicielka wspomnień.
– Co teraz stary? Nie możesz jeździć samochodem, nie masz zdrowia to jedź autobusem i wypocznij, na przykład w Twojej zawsze ulubionej Szwajcarii zamiast Bangladeszu albo Czadzie…
Już chciałem skomentować, lecz MYŚL ryzykantka podpowiada: wiesz co pie…l to wszystko wsiadaj w tę swoją prasową Skodę i zapi…laj do Gryzonii, to znaczy w alpejskie klimaty… Już miałem podjąć decyzję, ale odezwał się on – STRÓŻ ROZSĄDEK.
– Poszła ty won żmijo, co mu podpowiadasz, przecie ślepy na jedno oko jest i ma zawrócone w głowie.
– Zawroty głowy – poprawiła inna myśl.
– Otwórz oczy, patrz kto tam siedzi na krzesełku przy jakiejś witrynie sklepowej albo wystawowej – podpowiada wspomnieniowa. Faktycznie – to Babcia Jacobina, właścicielka rupieciarni, tylko, że bogatszej w rupiecie od mojej (Facebook RUPIECIARNIA Pana Beeee). Mój Boże, tyle lat się znamy. Jacobina z córką prowadzą ten kram na zasadzie – przynieś to czego nie potrzebujesz albo oddaj za grosze.
Nagromadziły tysiące eksponatów. Wśród nich płyty winylowe, buty letnie, zimowe, sportowe i te do trumny albo do krematorium, odzież wszelkiego rodzaju, krzesła i fotele, meble antyki i współczesne, porcelana, szkło, maszyny do pisania i również jakieś kurioza – akt kobiecy na fotografii wielkości 1:1. Znajomy jadąc obok ulicą omal nie wpadł samochodem w tę witrynę… – „myślałem, że to jak w Amsterdamie, różowa uliczka” – tłumaczył.
Najważniejszym atrybutem dla mnie były jednak książki, których nikt nie chciał. Nawet za darmo. Jedynym odbiorcą był litościwy Polak czyli ja. Wszyscy zadowoleni. Jacobina szefowa, ludzie z recyklingu, bo nie musieli segregować makulatury no i ja najbardziej – ratujący kulturę narodową Szwajcarii.
Gdy wspomnieniowa to pokazała to brawo biły nawet te myśli z psychiatryka. Ale to nie koniec. Był taki moment, że odwiedził rupieciarnię Jacobiny, osobisty kucharz Pani Grażyny Kulczyk i coś tam kupił dla najbogatszej polskiej miliarderki. W ogóle to Grażyna Kulczyk już zapisała się w historii regionu i Szwajcarii fundując za 150 milionów euro MUZEUM SZTUKI NOWOCZESNEJ i galerię sztuki w miejscowości Susch. To tylko 8 kilometrów stąd.
Muzeum istnieje od 2019 roku. Kulczykowa zainwestowała w renowację starego klasztoru i browaru z XII wieku. Co ciekawsze to ta miejscowość leży na szlaku, drodze pielgrzymkowej św. Jakuba do hiszpańskiego Santiago de Compostella. Jeżeli ktoś będzie miał szczęście, to gospodarz muzeum przywita osobiście zwiedzających w przerwie śniadaniowej. Pani Kulczyk kocha sztukę i jest aktywną osobą. Zapewne jakiś „ekspinat” Jacobiny znalazł swoje miejsce w tym wspaniałym obiekcie.
Bolesław Bednarz-Woyda
Super 👍
Pamiętam ten dzień 😄🙈