Miodobranie u wolińskich Słowian i Wikingów

0
575

Tym razem weekendowe (13 – 14 lipca) spotkanie w Centrum Słowian i Wikingów poświęcone zostało prezentacji rzemiosł związanych z miodem i woskiem. Była okazja do porozmawiania z bartnikiem, świecownikiem, twórcą tabliczek woskowych, piekarzem, jubilerem, odtwórcą i muzykiem instrumentów dawnych oraz wieloma innymi.

     Oprócz posmakowania miodu i wyrobów go zawierających, goście skansenu mogli przyjrzeć się wytwarzaniu świec, wypiekowi miodowych kołaczy, warsztatom pracy rozmaitych rzemieślników i zakupić ich produkty. Niepoślednią rolę odgrywała kreatywność, na przykład najmłodsi wykazywali się nią uczestnicząc w warsztatach Robimy pszczółki z wełny” i w konkursie plastycznym „Pszczółka na kwiatku”. Zaś element edukacyjno– pokazowy zapewniły wykłady: „Tajemnice zawodu bartnika”, „Bartnictwo przez wieki”,   „ Tabliczki woskowe”.

Najmłodsi – kreatywnie podczas warsztatów

Po konkursie plastycznym

Wyobraźnia, intuicja i twórcze poszukiwania…

niezbędne są nie tylko artystom, jak przekonałam się podczas rozmów z rekonstruktorami rzemiosł dawnych. Na początek zaintrygowała mnie działalność wokół żeliwnego kociołka ustawionego na drewnianym trójnogu nad niewielkim ogniskiem. Dziewczę w jasnym, lnianym gieźle raz po raz zanurzało w kociołku coś przypominającego czarną dżdżownicę. Obok, na stojaczku wisiały, w zgrabnym kółku, jakby bardzo ciemne śledzie. Okazało się, że młoda adeptka świecownictwa Zuzanna – kierując się radami skansenowego bartnika i własną intuicją – ożywiała sposób wyrobu świec na średniowieczną modłę.

                                                                                                                                 

Świecowniczka Zuzanna przy pracy

– Dużo osób osób pyta, dlaczego ten wosk jest czarny. Chodzi nie tylko o to, że przy podgrzewaniu on się trochę spali, ale dodatkowo garnek jest żelazny, wosk wchodzi w reakcję z tym metalem i dlatego powstaje czarny kolor.

Ciekawiło mnie też, jak bardzo pracochłonna jest taka ręczna produkcja, np. ile razy trzeba zanurzyć w wosku knot, żeby powstała świeca, mająca mniej więcej dwa centymetry średnicy.

– Nie liczę, ale przez około osiem godzin pracy zrobiłam prawie dwadzieścia dwie świeczki. Wosk mam od naszego bartnika. Widzi Pani tamtą chatę z takim jakby uśmiechem? To jest jego chata. Będzie miał prelekcję odnośnie produkcji miodu, serdecznie polecam, żeby posłuchać!

Żeby uzyskać takie świece, trzeba się sporo napracować

Dźwięki fletu jednoręcznego…

przywołały mnie, i nie tylko mnie, do stoiska Dobromira, który pasjonuje się rekonstrukcją instrumentów dawnych.

Przywołani dźwiękami fletu

Zaprezentował nam też on… końcówkę.

Taka jest ludowa nazwa tego instrumentu, fletu bezotworowego. Współcześnie spotykany w Karpatach, na przykład na Podhalu, czy w Beskidzie Żywieckim  tu nastąpiła dygresja muzyczna – fragment zbójnickiego zagrany przez Dobromira na końcówce). Ten instrument funkcjonuje, tak naprawdę, od 5000 tysięcy lat, od czasu kultury starożytnej Grecji po dzień dzisiejszy. Czyli mamy dowód na to, że instrumenty mogą być bardzo żywotne, niekoniecznie umiejscowione tylko w danym momencie historycznym. Innym takim żywotnym instrumentem są gęśle gdańskie, użytkowane przez co najmniej kilkaset lat.

Na dole gęśle gdańskie, po lewej rebek , a po prawej rodzaj lutni

Dobromir prezentuje grę na rebeku

Dobromir wspomniał również o pewnej intrygującej, rozbudzającej wyobraźnię, idei, związanej z dawnymi instrumentami.

Znajdowano instrumenty robione z kości ludzkich. A istniały takie wierzenia, że dopóki ciało wydaje dźwięki, to dusza dalej żyje. Można więc było „porozmawiać” ze zmarłym, grając – na przykład – na flecie wykonanym z kości tej osoby.

Flety kościane, przemyślnie zdobione

Nie spytałam, ale wygląda na to,

że Dobromir potrafi grać na wszystkich instrumentach,

które rekonstruuje, tutaj na dudach

Na sąsiednim stoisku mój wzrok przyciągnęły efektowne, drewniane okładki, wewnątrz jednak, zamiast kartek, mieściły się tabliczki woskowe.

Wewnątrz drewnianych okładek, woskowa tabliczka, barwiona sadzą

W czasie gdy inny gość stoiska ćwiczył pisanie stylusem na tabliczce, Kastuś (białoruska forma imienia Konstanty) objaśnił mi ich historyczne zastosowanie.

W warsztacie wytwórcy tabliczek woskowych

Tabliczka to materiał piśmienniczy. Tak jak my papieru używamy w tysiącach różnych celów, tak i wykorzystywano tabliczki woskowe. Na tabliczkach urzędowych, zapisywano listy mieszkańców, zaznaczano wpłaty podatków, po zamknięciu w okładki, takie tabliczki szły do kufrów i do przechowania w archiwum. Dla poetów greckich i rzymskich to były brudnopisy, a w szkołach służyły jako zeszyty. W Mezopotamii zapisywano na nich teksty literackie. Zaś w Nowogrodzie znaleziono tabliczki, pochodzące z końca X wieku, z zapisem Psalmów Dawida.

Kastuś pokazuje zdjęcie tabliczek z Psalmami Dawida, znalezionych w Nowogrodzie

Czekamy na pytania…

– Każdy z nas, rekonstruktorów historycznych, pasjonuje się i skupia na bardzo wąskich zagadnieniach historycznych. Na przykład ja zajmuję się, już ponad dwadzieścia lat, tylko tabliczkami. Nie należy być nieśmiałym, gdy coś zainteresuje, to podchodzić do nas i pytać, my czekamy na pytania. Na tym to polega, historia na żywo, żeby można było się spotkać i pogadać, a nie tylko, jak w gablotce muzealnej, przeczytać krótki opis, dwa słowa, my możemy dwie godziny rozmawiać na temat, jeśli jest chęć u odwiedzającego.

 

Kopalnią wiedzy o symbolach…

i ukrytych znaczeniach ornamentów biżuterii wikińskiej (i nie tylko wikińskiej) jest Grzegorz – rekonstruktor biżuterii historycznej, stylowo wyglądający Wiking. Każdemu zainteresowanemu podpowie i odpowiednio doradzi, jakie symbole, jakie metale czy kamienie będą nieść pozytywną energię potrzebną na danym etapie życia. Gdy się ktoś zainteresuje, opowie nawet o związku między pszczołami a wytwarzaniem biżuterii. Trudno było oderwać się od podziwiania asortymentu na jego stoisku, chciałam jednak skorzystać z rekomendacji Zuzanny i zdążyć na wykład bartnika Tomasza.

 

U jubilera Grzegorza dla każdego znajdzie się coś odpowiedniego

 

Książkę mógłby on napisać…

o historii, praktyce i sekretach bartnictwa. Wystąpienie, poważnie prezentującego się Słowianina, zawierało ogrom zajmująco podanych wiadomości. Dwie godziny przeleciały w mig.

 

 Bartnik Tomasz obrazowo opowiada o tajemnicach bartnictwa

 

 

 

  Podczas wykładu

 

Po czym zajrzałam na bartnicze stoisko, którym opiekował się syn bartnika. Moją uwagę przyciągnął pewien butelkowany produkt, noszący nazwę Trójniak Woliński Leśny.

 

 

  U bartnika na stoisku

 

 

   Miodowe specjały

 

 

Ten miód pitnyautorski wyrób Tomasza Goranina (członka Stowarzyszenia Centrum Słowian i Wikingów Wolin – Jomsborg – Vineta) – został dwukrotnie wyróżniony w konkursie Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego. Bartnik Tomasz, przystępując do konkursu, postanowił, że zgłosi Trójniak Woliński Leśny jako wyrób Stowarzyszenia – a nie pod własnym nazwiskiem – ponieważ zależało mu aby Centrum Słowian i Wikingów miało swój charakterystyczny produkt, żeby ten napój stał się jedną z wizytówek wolińskiego skansenu. Celem konkursu na najlepszy regionalny i tradycyjny produkt żywnościowy „Nasze Kulinarne Dziedzictwo – Smaki Regionów”– cytując organizatora – „(…) jest znalezienie i zachowanie narodowych specjałów, zanim odejdą w zapomnienie, wyparte przez ‚szybką’ przemysłową żywność”. W 2007 roku w odsłonie wojewódzkiej tenże napitek zdobył w Szczecinie pierwszą nagrodę, a jedenaście lat później Krajowa Kapituła Konkursu w finale, mającym miejsce podczas targów Polagra w Poznaniu, przyznała mu nagrodę najwyższą – Perłę 2018.

 

 

   Trójniak Woliński Leśny

 

 

 

Jeśli w trakcie nadmorskiego wędrowania spotkacie, kogoś z wyżej opisanych, to mam dla was kilka czallendży (oprócz skosztowania wolińskiego trójniaka), spróbujcie się dowiedzieć:

– Jakiego koloru nabierze wosk pszczeli podgrzewany w miedzianym kociołku?

– Co łączy pszczoły i instrumenty muzyczne, np. flety, które odtwarza Dobromir?

– Dlaczego niebieski barwnik do tabliczek woskowych był najdroższy?

– Za ile litrów miodu można było kupić niewolnika?

Życzę wam twórczych poszukiwań odpowiedzi oraz fascynujących rozmów z rekonstruktorami historycznymi.

 

 

W Centrum Słowian i Wikingów w Wolinie odwiedzających czeka jeszcze w tym roku wiele atrakcji. Najbliższe to Warsztaty Archeologii Eksperymentalnej i Festiwal Słowian i Wikingów: https://jomsborg-vineta.com/program-xxix-festiwalu-slowian-i-wikingow-z-wydarzeniami-towarzyszacymi-chrystianizacja-pomorza/. Szczegóły można sprawdzić w kalendarium na stronie Stowarzyszenia https://jomsborg-vineta.com/wp-content/uploads/2024/04/Kalendarz-wydarzen.png

Zachęcam również, jeśli ktoś nie czytał, do zerknięcia na relację Piastowskiej z ubiegłorocznego Festiwalu: https://www.gazetapiastowska.pl/podroze/slowianie-i-wikingowie-w-akcji/

Tekst i fotografie: Renata Szpyra

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię