Mało znane miejsca wakacyjne

0
317

Fotografia od wielu lat pozwala mi pokazać innym mój subiektywny ogląd otoczenia. Poza obrazami sprzed obiektywu dzielę się też własnymi refleksjami o obiektach zdjęć.

 

 

 

Sezon wakacyjny zawsze kieruje myśli do wyszukiwania „perełek”, nieodkrytych i niedocenianych miejsc w różnych stronach kraju. Gdzieby tu pojechać, żeby nie było tłumów, żeby było ładnie i ciekawie, jakaś woda z kąpieliskiem, las … Wbrew pozorom nie jest to takie trudne.

Pojezierze Chełmińskie…

obejmuje około setki małych jezior rozrzuconych wśród wzgórz powstałych przy wycofywaniu się lodowca. Nad największym z nich – niecałe 3 km2 powierzchni, ponad sześć kilometrów długości i dwadzieścia siedem metrów głębokości – Jeziorem Chełmżyńskim leży Chełmża.

 

Chełmża – widoki miasta na starych pocztówkach w witrynie sklepu

 

Obecnie ok. 15 tysięcy mieszkańców. Historia miasta sięga początków XIII wieku. Tutaj w 1251 roku rozpoczęto budowę pierwszej katedry na ziemiach administrowanych przez Krzyżaków – Kościoła Świętej Trójcy.

 

Bazylika konkatedralna p.w.  Świętej Trójcy

 

Chełmża była najeżdżana…

i niszczona przez Prusów trzykrotnie w ciągu II połowy XII wieku. Ostatni najazd w 1286 roku zakończył się zniszczeniem miasta i katedry. Odbudowa świątyni przeciągnęła się do połowy XIV wieku. Miasto dalej było siedzibą biskupów chełmińskich i dlatego, po bitwie pod Grunwaldem, król Władysław Jagiełło przyjął tu hołd złożony przez Arnolda Stapila, biskupa, kanclerza i kapelana Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, czyli Krzyżaków. W ciągu kilkunastu kolejnych lat miasto było na zmianę we władaniu polskim lub krzyżackim. Zostało częścią Prus Królewskich. Wielokrotne pożary, zniszczenia wojenne dokonywane przez wojska pruskie, polskie, szwedzkie, saskie i rosyjskie to nieomal codzienność miasta w XV, XVI i XVII wieku. Początek kolejnego stulecia to epidemia dżumy i znowu wielki pożar tuż przed pierwszym rozbiorem Polski. Miasto znalazło się w zaborze pruskim. Jednak wśród ludności dominowali Polacy. W 1881 zbudowano tu cukrownię, która spłonęła w 1904. Szybko została odbudowana i była największą cukrownią Europie. W 1919 miasto, na mocy Traktatu Wersalskiego, wraca pod władanie polskie. Z przerwą w okresie okupacji podczas II Wojny Światowej i zniszczeniami z tym związanymi, Chełmża ma teraz chyba najdłuższy w swojej historii okres pokoju. Zastanawia mnie, gdzie leży siła i żywotność tego miejsca.

Niszczone przez pożary, …

najazdy, epidemię i wojny, przechodzące z rąk do rąk miasto, zamieszkałe przez Polaków, w przeszłości także Niemców i Żydów znane jako Łoza, Kulmsee i Chełmża było wielokrotnie odbudowywane i zachowuje swój miejski status do dzisiaj. Dla mnie interesujące było też poszukiwanie śladów dawnych mieszkańców. Starych szyldów sklepowych, nazw, obiektów. Niegdyś świadomie niszczone, dzisiaj podnoszą turystyczną atrakcyjność miasta.

 

Ślady przeszłości

 

 

Nowe apartamenty szybko zastępują starą zabudowę

 

 

Obecna uroda miasta jest w pierwszym rzędzie zasługą mieszkańców. Oczywiście dużą rolę odgrywa także piękna okolica. Dwie plaże miejskie, połączone długim, solidnym pomostem, ścieżki rowerowe, ciekawe zabytki gwarantują udany odpoczynek.

 

Plaża miejska

 

 

Swojskie klimaty

 

 

Tuż obok…

jest Świecie (Schwetz). Tu też odnaleźć można ślady działania zakonu krzyżackiego, czyli zamek, a raczej to, co z niego zostało. Miasto położone w widłach Wdy i Wisły było wielokrotnie niszczone przez powodzie. Dlatego dwukrotnie przenoszono je wyżej, na szczyty Gór Czarcich, zwanych Diabelcami. W dole, na pierwotnej lokacji miasta znajduje się wspomniany zamek i katedra i tyle.

 

Wieża zamkowa w Świeciu

 

 

Ponad nimi, na wzgórzach o wysokości 50 – 90 m, leży współczesne Świecie. Wzdłuż Diabelców poprowadzono szlaki, z których można podziwiać dolinę Wdy i Wisły. Diabelce wzięły swoją nazwę od grasujących tu zbójców. Kryli się w jaskiniach przy brzegu rzeki, a nocami – goli i wysmarowani na czarno – napadali na przepływających Wisłą flisaków. Dla napadniętych wyglądali jak diabły i stąd pewnie nazwa wzgórz, przepraszam gór. Tak więc i na równinnych terenach można zaliczyć górską wycieczkę z naprawdę pięknymi widokami.

 

Rzeźby wykonane przez pacjentów szpitala w Świeciu…

 

Czy opowieść o grasantach była inspiracją?

 

Diabelec

 

Jak przystało na góry…

są tu też skały. Niedaleko, w Leosi, w środku lasu leży imponujący granitowy głaz narzutowy (ma 24,5 metra w obwodzie, szeroki jest na 8,8 metra, wysoki na 3,8 m.). Dość łatwo go „zdobyć” po błyskawicznej wspinaczce i poczuć się jak św. Wojciech. Z tego głazu święty namawiał słuchaczy do przejścia na nową wtedy wiarę. Inne podanie mówi o diable, który targał głaz do Wdy, aby przegrodzić rzekę. Zabrakło mu kilkaset metrów. Słońce wzeszło i musiał porzucić swoją robotę, poszła sobie w las. Świętego Wojciecha czy Diabelski jest kamień trzecim, co do wielkości głazem narzutowym w Polsce. Największy jest Tryglav w miejscowości Tychowo (zachodniopomorskie), drugim w pod tym względem jest Głaz Mszczonowski w Zawadach na Mazowszu (łódzkie).

Głaz świętego Wojciecha

 

Po zdobyciu gór i skał pozostało porównać te dzieła natury z dziełem człowieka. W Leosi jest most kolejowy, betonowo – ceglany, odbudowany po II wojnie. W lecie ukrywa się w gałęziach drzew, ale widziałem zdjęcie tego mostu z drogą mleczną w tle. Moim zdaniem bardzo efektowne, aczkolwiek autor zapowiada jeszcze lepsze ujęcie.

Most w Leosi

 

 

Dużo lepiej widoczny…

jest inny most kolejowy w niedalekim Kozłowie. Wybudowany w połowie XIX wieku most ma dwadzieścia metrów wysokości i około 109 metrów długości.

 

Most w Kozłowie – 1

 

Most w Kozłowie – 2

 

 

W czasie jego budowy znaleziono pod jednym z przęseł żelazny meteoryt o wadze 21,5 kilogramów. Nazwane „Schwetz” (czyli Świecko), znalezisko trafiło do Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie. Mówi o tym postawiona w 2010 roku, w sto sześćdziesiątą rocznicę odnalezienia meteorytu, tablica pamiątkowa.

 

Tu spadł meteoryt

 

Jest tu też przygotowane miejsce biwakowo – piknikowe. W porośniętych trzcinami brzegach Wdy udało się usłyszeć melodyjny śpiew trzciniaka zwyczajnego (wg rozpoznania dźwięków przez Google). Na górę mostu prowadzą schodki. Wspinaczkę nagrodzi widok na zalew elektrowni wodnej Czarnowodzianka.

 

Trzciniak zwyczajny

 

Miasto zakochanych

Obowiązkowym punktem odwiedzin jest oczywiście Chełmno – miasto zakochanych. Podobnie, jak sąsiednie grody Chełmno początkowo miało różne lokalizacje. W XII wieku Krzyżacy ustanowili tu stolicę Ziemi Chełmińskiej, komturię i biskupstwo. Miasto staje się członkiem Hanzy. Przywilej lokacyjny – Prawo Chełmińskie staje się podstawą do założenia prawie 200 polskich miast.

 

Na rynku w Chełmnie

Urodę miasta można podziwiać nie tylko w naturze, ale na wielu grafikach i obrazach np. Jerzego Fryderyka Steinera z XVIII wieku, czy współcześnie Mariana Czyżewskiego, Edwarda Dwurnika i Ryszarda Kaji. Organizowane są tu latem warsztaty studentów architektury. Starówkę można zwiedzać trasą murali wykonywanych przez artystów Street Art. W chełmińskim kościele farnym znajdują się relikwie świętego Walentego – patrona zakochanych. Najbardziej znaną jest historia miłosna córki Kathariny Gertner, siostry Mikołaja Kopernika, mniszki Krystyny. Porzuciła ona stan zakonny z miłości do dobosza czy trębacza księcia Albrechta Kaspra Stulpawitza. Para pobrała się w Królewcu. Św. Walenty zapewne im pobłogosławił. W końcu Krystyna nie złożyła jeszcze ślubów zakonnych. Współczesne historie miłosne, na zasadzie przez żołądek do serca, inspirowane są zapewne festiwalem Polska od Kuchni. Wydarzeniem kulturalnym jest „Perspektywy – 9. Hills Festival”. Atrakcji w mieście nie brakuje.

 

W mieście sztuka zajmuje wysokie pozycje

 

 

Co nie znaczy, że…

nie należy się wybrać do pobliskiego Torunia. Tu gwar wielkomiejski i tłumy wycieczek z różnych stron Polski to codzienność. Rodowa kamienica Kopernika to jeden z punktów obowiązkowych do zobaczenia.

 

W Toruniu tradycja i nowoczesność idą krok w krok

 

 

Z widokiem na Wisłę

 

No i te pyszne pierniki. Byle nie przesadzić z konsumpcją. Jakiś ozdobny piernik jako prezent dla rodziny i przyjaciół trzeba przywieźć. A piernik prosto z Torunia będzie w sam raz.

Tekst i fotografie: Andrzej Gliwiak

 

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię