We wrześniu 2023 roku na ulicach miast pojawiły się plakaty z wezwaniem:
Polacy! Pokonajmy to ZŁO!!!
Podpisane: Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w czerwonym sercu z białą obwódką.
Rzadkie, bo do hałaśliwego finału jeszcze było sporo czasu.
Jednak do wyborów parlamentarnych było już blisko.
Pamięć nie powinna zawodzić, bo na to właśnie liczą dzisiaj różni. I niektórzy.
Wcześniej jeszcze ZŁO jako cel politycznej, i zbawczej, walki wskazywał Donald Tusk podczas Rady Krajowej PO w lipcu 2021 roku; od razu było wiadomo, kto jest DOBRO.
Takie rozdanie wydało się wówczas cwanym wistem maszerujących po władzę i budziło emocje.
To działanie z wyprzedzeniem. Artyleryjskie przygotowanie.
Nie chodzi jednak o to, że to stygmatyzowanie, bo tak należałoby w mowie dzisiejszych rządzących nazwać użycie rzeczownika ZŁO w ten sposób, odbywało się za pieniądze zbierane do puszek przez wolontariuszy, bo może wcale tak nie było, tylko ktoś wyłożył swoje-własne-zarobione na bilbordy wzywające na wojnę ze ZŁEM.
Kto to może wiedzieć?
I też nie o to, że ktoś niepowołany włączył się w kampanię wyborczą po jednej ze stron, bo i tego dowieść nie sposób niezbicie.
Wcale nie o to.
W nieznośnej, przykrej, choć napisanej nadzwyczaj precyzyjnie, a przez to znakomitej książce Chantal Delsol zatytułowanej Nienawiść do świata pod koniec przygnębiających, bo celnych wywodów o szkodach, jakie od dziesięcioleci ideologia postnowoczesności czyni społeczeństwom, znajdujemy w rozdziale Łagodne jarzmo fragment dotyczący utożsamiania polityki z moralnością.
Coś jakby właśnie à propos słów padających podczas lipcowej Rady Krajowej PO czy pisanych na bilbordach w 2023 roku.
Nie bardzo da się cytować in extenso profesor Delsol w felietonie – tak jak i na basen w lakierkach się nie chadza i w smokingu, spróbuję zatem streszczania.
Normalnie – powiada Delsol, uczennica Hannah Arendt – w każdym razie w demokratycznych krajach Zachodu – polityka nie walczy ze złem, lecz z nieszczęściami i przeciwnościami losu.
Wrogi kraj może być taką przeciwnością, nieszczęściem, i nie oceniamy go (ZŁO), lecz bronimy się przed nim. Walczymy.
Na utożsamieniu polityki z moralnością oparte były totalitaryzmy XX wieku (nazizm i komunizm): ich polityka polegała na realizacji programu Dobra absolutnego; były zatem czymś w rodzaju immanentnych religii.
Dalej, przechodząc do konkluzji w swojej przenuikliwej krytyce ponowoczesności, pisze pani filozof: Ludzie, którzy nami rządzą, często mówią, jak walczą ze złem moralnym, a ich zmagania robią wrażenie krucjat. W reżimach totalitarnych zabijano w imieniu Dobra; dziś w imieniu Dobra wyklucza się, ucisza i rujnuje reputację.
Polityka, która rządzi w imieniu moralności, nie jest już polityką, lecz porządkiem moralnym.
W nim zaś moralne jest to, co jest legalne, czyli zgodne z prawem, w taki sposób, w jaki rozumieją je rządzący.
Skąd my to znamy?
Znamy, prawda?
Książka Nienawiść do świata powstała w 2016 roku, zanim wszyscy rodzimi słabi poczuli siłę
w kupie i rozesłano zaproszenia na Marsz Miliona Serc w stolicy.
Poprzedzone bilbordami z wyrazem ZŁO.
Od razu nasuwa się wrażenie jakiejś okropnej anachroniczności projektu przedłożonego Polakom wtedy – w 2023 roku. Nędza tamtej politycznej oferty została rozpracowana tyle lat wcześniej.
Towar nie pierwszej, powiedzieć by można – świeżości. I ciągle lansowany.
Teraz, tu, u nas – po roku rządów, niedotrzymanych obietnic i tych innych niedostatków elit – trudno, żeby było lepiej.
Moralne etykiety, czy raczej nalepki – chyba nie pomogą.
I jeszcze te zmiany nad Potomakiem.
A Nienawiść do świata Chantal Delsol – polecam.
Ma podtytuł: Totalitaryzmy i ponowoczesność. Bardzo.
Adam Kowalczyk