Imieniny Ulicy Najświętszej Marii Panny w Legnicy odnoszą się do wyżej zapożyczonego tytułu. Wszystko w porządku. Dziennikarz na uwięzi w mieszkaniu, wyrok lekarski – choroba, siedzieć w domu, brać leki i czekać aż przejdzie.
No więc usiadłem na balkonie jak małpa w ZOO, gapiąc się na tłumy legniczan defilujące przed balkonem w kierunku sceny. Nie przesadzam, to były tysiące osób.
Przez dwa dni popularny legnicki spacerak, na codzień i tak kolorowy, nabrał jeszcze więcej barw, rozłożone kramy, namioty i wiaty sprzedawców miały w ofercie sporo gadżetów, ale nie tylko, bowiem regionalne, dolnośląskie produkty znalazły swoje miejsce na straganach.
Imieniny NMP wzbogaciły imprezy towarzyszące, że wspomnę o Turnieju Kowali. Ten wymierający zawód ma jeszcze swoich przedstawicieli.
W dniu pierwszym bogaty program, od publicznego czytania wyjątków z literatury polskiej, tej klasycznej w świetnej kondycji młodzieży z Młodzieżowego Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej w Legnicy – rozpoczęło świętowanie. Nie było wielkiej pompy jak dziesięć lat wstecz, z przemarszem młodzieżowej orkiestry dętej, którą poprowadziły mażoretki (majorettes). Była natomiast dokładność organizacyjna, skromność i dopracowany w szczegółach program. Organizator główny imprezy, LEGNICKIE CENTRUM KULTURY, wykazał się starannością, kilka nieistotnych wpadek nie umniejszy kunsztu organizacyjnego.
Wracam do dnia pierwszego, ALAN CYMBALISTA, laureat najbardziej prestiżowej nagrody, tak nie inaczej – NAJBARDZIEJ PRESTIŻOWEJ, którą otrzymał podczas 61 KFPP w Opolu od publiczności w amfiteatrze opolskim i tej, wielomilionowej, zgromadzonej przed telewizorami – wystąpił na Imieninach Ulicy NMP. Alan zaprezentował się przebojowo, zwłaszcza „MY WAY” z repertuaru Franka Sinatry zmusił mnie do refleksji nad moją osobistą drogą życia. Jego koncert, zakończony wielokrotnymi bisami, potwierdził MOC Alana jako wokalisty i piosenkarza nowej, polskiej generacji, odchodzącej od patosu i blichtru estradowego, a bazującego na prawdziwych, naturalnych fundamentach osobowości, której atrybutami są skromność, talent i poczucie pokory wobec siebie samego.
Następne punkty programu zapełniły występy artystyczne zespołów SOUND’N’GRACE i supergwiazdy wieczoru w osobie przesympatycznej i żywiołowej KAYAH. Tej piosenkarki nie muszę przedstawiać, utwór autorstwa Bregović’a i Kayah był międzynarodowym hitem a zaśpiewany przez nią w Legnicy „PRAWY DO LEWEGO” postawił kropkę nad „i” pierwszego dnia świętowania imienin. Tańcząc, widownia odchodziła od sceny, ja nie musiałem tańczyć, zrobiła to za mnie ta cholera od Meniera, która powoduje wariacje „błędnika” i utratę równowagi, krok staje się taneczny od prawej do lewej strony lub odwrotnie.
Dzień drugi Imienin obfitował w folklor od dziecięcych popisów chóralno-tanecznych, pokazały się zespoły, między innymi: ZESPÓŁ PIEŚNI I TAŃCA LEGNICA oraz zespół legenda „KYCZERA”. Zakończenie imienin odbyło się po góralsku z zespołem z Podhala FiśBanda.
Bolesław Bednarz-Woyda