Korespondencja własna z Opola
Trochę już ślepy i na kilka dni przed operacją oczu dotkniętych chorobą zwaną zaćmą albo kataraktą, odważyłem się przyjechać do Stolicy Polskiej Piosenki OPOLA. No bo jakże inaczej, przyjeżdżam tutaj już chyba czterdziesty raz i nie mam zamiaru przestać nawet jak mnie tam kiedyś poddadzą kremacji i zamieszkam w urnie…
Daje Wam słowo zacni organizatorzy – będę reporterem tego wydarzenia festiwalowego tam po drugiej stronie. A nie odpuszczę tym, którzy ośmielą się (nie daj Boże) zatrzymać to najważniejsze kultowe zjawisko dla polskiej piosenki, wykonawców i kultury. Ok. Pogroziłem już, teraz jeszcze przed pierwszym dzwonkiem do premierowego koncertu 62 Festiwalu zauważyłem kolosalne zmiany organizacyjne w kontekście akredytacje, obsługa Biura Prasowego.
Koledzy…
…dziennikarze, reporterzy lekko zdziwieni, że oto skończyły się czasy przypisanych biletów bezpłatnych dla mediów. Nic się nie stało, mało kto z medialnej obsługi zajmował miejsce siedzące, w rezultacie blokowało się pewną ilość biletów, które można było dodatkowo udostępnić. Organizatorzy postarali się, aby oficjalni „paparazzi” mieli oprócz kawy i herbaty dodatkowo coś gorącego i kanapkowego. Uwierzcie mi, ja pierwszy ruszyłem do, aczkolwiek nie tak jak w piosence sprzed lat „zaproście mnie do stołu”. Bez oglądania się przeleciałem te stoły bankietowe i jeszcze tytuły piosenek: …ej przeleciał ptaszek kalinowy”… albo nachalne „przeleć mnie”…
Ośmiornica, krewetki, węgorz, łosoś i jakieś zielsko
Zrobiłem na chwilę przerwę w pisaniu, brać dziennikarska młóci zasoby i za chwilę wyżerki nie będzie. Drodzy organizatorzy, za te wszystkie egzotyczne frykasy, jak podliczę misterną pracę w przygotowaniu sushi i innych dodatków to musiałbym ogłosić emerytalne bankructwo. Nie dziwię się, że „sroki wszystkożerne” podkradały nam w prasówce co popadnie. Mówię o artystach i wykonawcach, bo wieści, że jest „delicatesso” u dziennikarzy rozeszły się błyskawicznie.
Przeszczęśliwy…
…jestem, bowiem Dominik i Agnieszka z Biura Prasowego zacnej TVP zdobyli dla seniora „dziennikarza” (80) miejsce siedzące i najważniejsze – ze zrozumieniem potraktowano fakt, iż potrzebuje asystenta. Z tej prostej przyczyny, abym nie policzył schodów w sektorach amfiteatru przy schodzeniu i wchodzeniu…
DEBIUTY…
…- w zasadzie bez rewelacji, aczkolwiek drzemie w narodzie potencjał talentów wymagających bardziej intensywnego zaangażowanie fachowców, którzy pokierują losami tych zdolnych z wyboistej drogi na autostradę do kariery. Jury festiwalu prawie zawsze ma odmienne zdanie od publiczności. I dobrze jest. Są dwie nagrody w tej kategorii. Mój faworyt znalazł się w tej drugiej. Zacznę od nagrody publiczności i mojego widzimisię – Stasiek KUKULSKI (na zdjęciu głównym) zaskoczył mnie i publiczność tę opolską i tę przed telewizorami.
Ciepły, aksamitny, pełen barw głos o wysokiej skali wokalnej, liryczny, poetycko wykonany utwór z ogromnym wyczuciem wnętrza i zawartości treści tekstu, ale przede wszystkim autentyczne emocjonalne wykonanie piosenki z własnym, fortepianowym akompaniamentem.
Jury, podobnie jak w ubiegłym roku było innego zdania (przypomnę nagrodę publiczności otrzymał wówczas nasz ALAN CYMBALISTA). Przyznało główną nagrodę im. Anny Jantar piosenkarzowi, wykonawcy dynamicznego i rytmicznego utworu w kategorii muzycznej pop. Otrzymał ją Daniel GODSON. Nagroda zasłużoną jest, trudno było bowiem dokonać wyboru, ale w codziennym natłoku muzycznych nowości pop, rock, muzyka klubowa, rap (o tym za chwilę) itd. mało jest zwolnienia tempa życia, powrotu do marzeń, bez udziału AI. Powrotu do tej normalności sprzed lat, gdy umysłami kierowały uczucia i bliskość drugiego człowieka a nie SMARTFON, KOMPUTER, ect.
Stasiek KUKULSKI swoją interpretacją i wnikliwym romantyzmem ZRESETOWAŁ na chwilę rozjechany rynek muzyczny i przypomniał społeczeństwu ten inny schemat przeżywania piosenek i tekstów.
I na koniec ocena, moja osobista: DEBIUTY nie zachwyciły niczym szczególnym. Powiało monotonią i nudą.
Niżej podpisany przy tworzeniu tej relacji w biurze prasowym TVP
Może by tak odrobinę ingerencji w ramówkę tego cyklu koncertów pomogłoby. Kryteria doboru artystów poszerzyć. Jak wspominam mojego świętej pamięci Przyjaciela Gerharda WOYDE i moje studium w Jego teatrze (Renitenz Theater Stuttgart, Niemcy). Przypominam sobie, że ilekroć była luka programowa i repertuarowa, Gerhard sięgał do notatek w których znajdował kontakty do TALENTÓW z ULICY. Zapraszał do współpracy i kreował ich artystyczną przyszłość. Decydenci w kwestii Debiuty niech poszerzą swoje grono, nie może być tak, że decyzje zapadają według „widzi mi się” jednej lub dwóch osób, których kryteria ocen koncentrują się wokół preferencji określonego stylu, gatunku muzyki.
Koncert HIP HOP JEDNO PODWÓRKO
Oj działo się. Przygotowany byłem na oblężenie amfiteatru przez fanów tego rodzaju muzyki. Tym bardziej zaskoczony niespotykaną jak na opolskie festiwale niską frekwencją pierwszego dnia z udziałem hip hopków z wysokiej półki. No cóż fanki i fani rapu, nie stworzyli frekwencji, ale na częste pohukiwania Grubsonów, Kukonów i innych gwiazd „róbcie hałas” odpowiadali jakby amfiteatr miał podwójną frekwencję.
Było grubo do samego końca raperskiego ataku na rzeczywistość i zafajdane tematy. Nie dziwię się, że legendarna już impreza RAPSTACJA w Sławie (teraz najbliższa w lipcu 2025) przyciąga dziesiątki tysięcy fanów na kilkudniowe hip hopowe party na najwyższym światowym poziomie. Bo RAPSTACJA to cztery w jednym: repertuar, porządek, bezpieczeństwo i świetna zabawa.
Moje zainteresowanie hip hopem i tym trendem wzięło się od chwili, gdy gdzieś podczas pobytu w niemieckim WITTEN, przypadkiem wykonując strojenie fortepianu i pianina (oba instrumenty strunowe) dowiedziałem się od właściciela studia nagrań, że oto cztery sesje nagraniowe będą z udziałem polskich i niemieckich muzyków. Ponadto Polski muzyk ma tak pojebane nazwisko, że nie da się tego wymówić. Chodziło o Piotra Łuszcza. Byłem jeszcze zajęty prywatnie przeglądem koncertowego pianina i gdzieś w przerwie między sesjami poznałem Piotrka.
Hip hop jest jego pasją, założył zespół i mieszka w Katowicach, ale pochodzi z Dolnego Śląska z Jeleniej Góry. Zapamiętałem tylko nazwę KALIBER 44, zainteresowałem się zespołem, utwór PLUS I MINUS, przeraźliwie dramatyczny i w treści i wykonaniu wywarł na mnie wrażenie, tym większe, że po pobycie w WITTEN „Magik”, Piotrek Łuszcz odbiera sobie życie mając zaledwie 22 lata…
Popłakałem się…
…na wieść o tym, bo to nie prawda, że „chłopaki nie płaczą. Teraz po dwudziestu pięciu latach od tego pamiętnego momentu i podczas festiwalu tutaj, rozmawiając przypadkiem z kolegami po fachu dowiaduję się, że PAKTOFONIKĘ aktywował i założył Piotruś. Kiedy ON śpiewał i tworzył były inne czasy. Pamięta je i pamięta GO inny Piotr, Piotr MARZEC LIROY. Obaj MAGIK i LIROY rozumieli się i wzajemnie inspirowali. Na tym JEDNYM PODWÓRKU wszyscy raperzy zaimponowali mi świetną dykcją, ruchem scenicznym i show w amerykańskim stylu.
To był KAMERALNY RAP I HIP HOP. Jakże inaczej odbiera się ich show w opolskim amfiteatrze ze wspaniałą publicznością.
Bolesław Bednarz-Woyda