„Wisła” nad Kaczawą

0
1375

Wiosną 1947 r. rozpoczęła się akcja masowego wysiedlania ludności cywilnej z terenów południowo-wschodniej Polski. Objęła Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków oraz mieszane rodziny polsko-ukraińskie. Mieli trafić na zachód – na tzw. Ziemie Odzyskane. Cała ta operacja przeszła do historii jako akcja „Wisła”.

Szacuje się, że przesiedlenie objęło około 140 tys. osób. Choć przyjmuje się, że akcja trwała od kwietnia do lipca 1947 r., to do ostatnich wysiedleń dochodziło jeszcze w 1950 r. Oficjalnym powodem przeprowadzenia tej operacji była chęć ostatecznego rozprawienia się z ukraińską partyzantką, która miała otrzymywać wsparcie ze strony okolicznej ludności. Z kolei za bezpośredni pretekst posłużyła śmierć generała Karola Świerczewskiego, który 28 III 1947 r. zginął w potyczce z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) w Bieszczadach.

Przesiedlenie zostało przeprowadzone przy pomocy oddziałów Wojska Polskiego, które w sposób bezpardonowy i brutalny wysiedlały wieś za wsią. Jeden z wysiedleńców wspominał: „To było nie do opisania. Wyznaczono dwie godziny na przygotowanie i załadunek całego wiekowego dobytku. Garstka ludzi popędzanych przez dużo większy oddział uzbrojonych żołnierzy. Ludzie tracili głowy, lamentowali, nie wiedzieli co robić, co brać, co może być dla nich najważniejsze. Wszędzie dookoła słychać było wielki płacz ludzi, ryk bydła i kwik trzody. Jedna z rodzin próbowała załadować 70-kilową świnię, którą w takim zgiełku nie dała się zapędzić na wóz. Nie było innej rady, tylko ją zabić”. Wśród wysiedlanych ludzi panował strach i przerażenie. Nikt nie wiedział, gdzie tak naprawdę zostanie wysłany.

Na Zachód!

Transporty z przesiedloną ludnością zostały skierowane również na Dolny Śląsk. Tylko do końca czerwca 1946 r. do tutejszych powiatów trafiło czterdzieści osiem transportów, w których przybyło ponad trzynaście tysięcy ludzi. W następnym miesiącu przybyły kolejne trzydzieści dwa transporty. Miejsca ich rozlokowania były ściśle ustalone. Znajdujący się w nich ludzie mieli: 1) trafić do powiatów, które nie były terenami przygranicznymi; 2) zostać rozmieszczeni w małych grupach (maksymalnie po kilka rodzin w jednym skupisku); 3) trafić na obszary wiejskie.

Ziemia legnicka, spełniała więc wszelkie warunki konieczne do osadzenia tutaj ludności objętej akcją „Wisła”, dlatego też należała do tych powiatów, gdzie osiedlono jedną z największych grup tej ludności. Na przestrzeni czerwca i lipca 1947 r. do Legnicy dotarło osiem takich transportów. Zostały wysłane z trzech powiatów – gorlickiego (transporty o numerach: R. 214, R. 217, R. 229 i R. 244, w których znajdowały się łącznie 232 rodziny), nowosądeckiego (transporty o numerach: R. 263, R. 265 i R. 277, do których załadowano 119 rodzin) oraz z tomaszowskiego (transport o numerze R. 385 ze 117 rodzinami). Pierwszy z nich przybył do Legnicy 14 VI 1947 r., a ostatni dotarł 8 VII 1947 r. Wszystko trwało więc nie cały miesiąc…

Rozbieżności w wyliczeniach

Ilu dokładnie ludzi zostało przesiedlonych do powiatu legnickiego? Tutaj niestety trudno o jednolite dane. Historyk Jarosław Syrnyk, opierając się na informacjach zaczerpniętych z dokumentacji Państwowego Urzędu Repatriacyjnego podaje, że w ramach akcji „Wisła” do miejscowości na terenie powiatu legnickiego trafiło 2 388 osób. Z kolei inny badacz tej tematyki, Jerzy Żurko, analizujący dokumentację wytworzoną przez Starostwo Powiatowe w Legnicy obliczył, że w ośmiu transportach przybyło na teren powiatu 2 151 osób. Z kolei w wykazie przesiedleńców z października 1948 r., przygotowanym przez władze powiatu legnickiego, widnieje liczba 2 068 osób.

Dysponujemy też szacunkami dowództwa lokalnej milicji, bo o ludziach wysiedlonych z południowo-wschodniej Polski wspominał w swoich sprawozdaniach ówczesny Komendant Powiatowy Milicji Obywatelskiej w Legnicy. Podawał on, że tylko w ciągu czerwca 1947 r., do powiatu legnickiego miało trafić około 1 250 osób przesiedlonych z województwa krakowskiego i rzeszowskiego. W raporcie za lipiec 1947 r. nie podaje jednak już dokładnych danych (wykazuje łączną liczbę 520 rodzin, na którą składają się zarówno osoby przesiedlone z południowo-wschodniej Polski, jak również Polacy powracający z zachodniej Europy). Z kolei według danych Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego we Wrocławiu z końca 1949 r., w ramach akcji „Wisła” na teren powiatu legnickiego zostało przesiedlonych około 2 060 osób. Bezpiecznie będzie zatem przyjąć, że w powiecie legnickim osiedlono trochę ponad dwa tysiące osób.

Oschłe przywitanie i trudne początki

Zenon Woźnica, w 1947 r. jedenastoletni chłopak, który mieszkał wówczas w okolicach dworca kolejowego w Legnicy (ul. Henryka Pobożnego), zapamiętał moment przyjazdu do miasta ludzi wysiedlonych z południowo-wschodnich krańców kraju: „Pamiętam jak do miasta dotarło kilkanaście wagonów z ludźmi. Wtedy też pierwszy raz widziałem całe czerwone krowy, które wraz z nimi wypakowano z wagonów. Nigdy wcześniej takich nie widziałem. Wśród nich też nie było zbyt wielu mężczyzn. Widziałem ich może ze trzech. Prawie same kobiety i dzieci. Osiedlono ich w okolicznych wioskach”. Czasem, dosyć niespodziewanie dochodziło do spotkań starych znajomych. Ryszard Bojar, w swoich wspomnieniach zapisał: „Pewnego razu na lignickim targu spotkaliśmy rodzinę Łemków – Barnowskich, wysiedlonych w ramach akcji <Wisła> ze Szczawnika koło Muszyny. Mieszkaliśmy u nich w latach 1937-1938, kiedy mój ojciec prowadził tam prace komasacyjne”.

Jednakże ludność Legnicy przywitała przesiedleńców bez większego entuzjazmu. Wszyscy doskonale pamiętali o Wołyniu i innych zbrodniach Ukraińców. Henryk Palczak, którego rodzinna wieś została w trakcie wojny spalona przez oddziały ukraińskie wspominał, że on i jego bliscy byli „(…) uczuleni na Ukraińców”. Pomimo tego władze powiatu informowały, że raczej nie dochodzi do jakichkolwiek poważniejszych polsko-ukraińskich nieporozumień. Z kolei w sierpniu 1947 r. podawano, że ludność przesiedlona ze wschodu aktywnie zaangażowała się w pracę przy żniwach. Jak pisano w jednym z kolejnych raportów: „Zachowanie (…) wymienionych osadników na pozór jest spokojne, jedni wzięli się uczciwie do pracy, a inni są niechętni, nie chcą się rozdzielać, tylko mieszkać wspólnie”.

Łatwo…

…jednak nie było, a nie chodzi tutaj tylko o tak brzemienne skutki nagłego wypędzenia z rodzinnych stron. Władze legnickiego starostwa wprost przyznawały, że warunki życia przesiedleńców są bardzo ciężkie ze względu na to, iż obejmowali oni gospodarstwa dotychczas wolne, czyli w przeważającej części zniszczone i zrabowane. Od polskich władz otrzymywali doraźną pomoc w formie trzystuzłotowej zapomogi pieniężnej, specjalnych kart żywnościowych oraz zboża na przyszłoroczny zasiew. Była to jednak przysłowiowa kropla w morzu potrzeb. Kolejną problematyczną kwestią był brak odpowiedniej liczby gospodarstw dla tych ludzi. Jeszcze w styczniu 1948 r. raportowano: „Na osadnictwo rolne nie przyjmowano ze względu (…) nadmiaru osadników akcji <W>, którzy nie zostali rozmieszczeni na indywidualne gospodarstwa, gdyż obiekty niezajęte są zdewastowane i w obecnej chwili nie nadają się do zamieszkania”. Ludzie miesiącami czekali więc na swój nowy dom.

Marek Żak – historyk, pracownik Muzeum Miedzi w Legnicy

(fot. arch.ww, muzeum)

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię