„Piętno germanizmu”, czyli o powojennej polonizacji miasta

0
1039

Zaraz po wojnie na tzw. Ziemiach Odzyskanych została przeprowadzona propagandowa akcja polonizacji (ewentualnie odniemczenia). Również ówczesne władze Legnicy stanęły przez zadaniem „przywrócenia polskości” na tych terenach.

Tej walce z wszechobecną „niemieckością” miasta sprzyjała ogromna wówczas niechęć Polaków do wszystkiego, co nawet tylko mogło kojarzyć się z Niemcami. Jak wspomina K.N. Sakowicz, początkowo tylko jedna sprawa łączyła wszystkich Polaków: niechęć do tego, co niemieckie. Ten powszechny w powojennej Polsce klimat społeczny w kontekście kilkuletniej okupacji i niepowetowanych krzywd, jakich doznał naród polski ze strony hitlerowskich Niemiec, nie może zresztą zaskakiwać, a antyniemieckie nastroje były wtedy na porządku dziennym. Wszelkie słowa wypowiedziane publicznie na oficjalnych zgromadzeniach, a kierowane przeciwko Niemcom były przyjmowane przez zgromadzonych z dużą dozą entuzjazmu, a jak pokazywała praktyka, wygłaszanie takich przemówień było wręcz jednym z lepszych sposobów na zdobycie kapitału politycznego.

Legnica poniemiecka

Miasto, z którym zetknęli się po wojnie Polacy, w niczym nie przypominało polskiego grodu, na którego „piastowską” historię bardzo chętnie powoływała się ówczesna propaganda. Legnica do 1945 r., średniej wielkości miasto Niemiec wschodnich i stolica jednej z rejencji, przedstawiała się jak typowy niemiecki ośrodek miejski tej skali. Jej zabudowa, ulice, monumenty, mury, bramy i ściany budynków, sklepowe witryny i szyldy, tablice z nazwami ulic, kierunkowskazy czy tablice informacyjne z kościelnych przedsionków – napisy w języku niemieckim były wszędzie. Na każdym kroku przypominały Polakom, kto jeszcze do niedawna zarządzał tym miastem. K.N. Sakowicz wspominała: „Imiona na cokołach rozbitych posągów wyryte były ostrym gotykiem, wszędzie na bramach, murach, przedsionkach kościołów raziła oczy kuta i malowana szwabacha, wiatr przeganiał po chodnikach strzępy hitlerowskiej makulatury. (…) szukaliśmy <<śladów polskości>>”.

Do polonizacji przystąp!

Jeżeli chodzi akcję odniemczania na Dolnym Śląsku, w tym także Legnicę, to już 7 VI 1945 r. zostało wydane w tej sprawie odpowiednie zarządzenie. W kolejnym dokumencie z 31 VII 1945 r. władze wojewódzkie, w osobie zastępcy pełnomocnika (wicewojewody) Stefana Wengierowa, zwracały uwagę na nienależyte wykonanie zarządzenia z czerwca i ponownie zobowiązały pełnomocników obwodowych do osobistego nadzoru nad likwidacją wszelkich „śladów niemczyzny”.

Z braku odpowiednich środków i rąk do pracy, działania te od samego początku starano się organizować przy pomocy tzw. czynnika społecznego. Kilka dni później, po ogłoszeniu wspomnianego zarządzenia, władze wojewódzkie urzędujące wówczas w Legnicy, zorganizowały akcję zamalowywania i usuwania napisów niemieckich, w której wzięli udział urzędnicy i przedstawiciele partii politycznych. W te działania angażowały się lokalne organizacje i stowarzyszenia. W jednym z pierwszych protokołów lokalnych struktur Związku Walki Młodych, pochodzących z 16 VIII 1945 r., zanotowano: „W najbliższą niedzielę wszyscy członkowie i sympatycy ZWM podejmą akcje zrzucania niemieckich napisów. Musimy pokazać wszystkim gnuśnym Polakom, że młodzież polska jest wszędzie inicjatorką i nie dopuści do tego, aby polskie miasto nosiło na sobie piętno germanizmu”. Przeprowadzenia gruntownego odniemczania domagano się również w okólniku Wojewódzkiego Urzędu Informacji i Propagandy w Legnicy z 27 VIII 1945 r., a w wydanym trzy dni później programie „pracy dekoracyjno-propagandowej” dla Legnicy pisano o konieczności bezwzględnego usunięcia wszelkich napisów i reklam poniemieckich w „(…) części miasta za rzeczką (…)”, gdyż tylko tamtymi dzielnicami mogli zarządzać wtedy Polacy. Spolszczone miały być też niezwłocznie wszelkie napisy na dworcach, stacjach i trasach kolejowych. Działania zmierzające do polonizacji miasta odnotowali też we wrześniu 1945 r. funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Natomiast na łamach prasy informowano o toczącej się walce z „niemczyzną”. Przedsiębiorcy, którzy jako pierwsi pozbyli się niemieckich szyldów i napisów, byli chwaleni, a ci, którzy wywiesili „(…) godło państwowe na wystawie swojego zakładu w wieńcu napisów i haseł niemieckich”, musieli liczyć się z krytyką. Grożono także wysokimi karami oraz nawet utratą nominacji na zakład tym, którzy nie usuną w terminie niemieckich napisów.

Pożegnanie Wilhelma i Fryderyka

Do najbardziej symbolicznego wydarzenia, wpisującego się w powojenny klimat odniemczania Legnicy, doszło 18 XI 1945 r., kiedy zostały strącone dwa najbardziej reprezentacyjne niemieckie monumenty: pomnik cesarza niemieckiego Wilhelma I, stojący na skwerze przy wejściu do Parku Miejskiego (ul. Witelona) oraz pomnik króla pruskiego Fryderyka II (pl. Słowiański). Była to właściwie uroczystość o charakterze oficjalnym i podniosłym, z udziałem przedstawicieli władz miasta, partii politycznych, lokalnego garnizonu, harcerzy oraz licznie zgromadzeni mieszkańcy miasta. Jako pierwszy został strącony pomnik cesarza Wilhelma I – „symbol pruskiej buty”. Następnie sformowany został pochód, który udał się na pl. Słowiański, bo „(…) Przyszła pora na Fryderyka, o złośliwym obliczu mieszczucha niemieckiego”. Po zrzuceniu drugiej figury odbyła się defilada wojskowa. Jak napisano wówczas na łamach dziennika „Pionier”: „Miasto odetchnęło”.

Wszystko odbyło się zresztą w atmosferze wielkiego spontanicznego wybuchu entuzjazmu wśród ludności polskiej. Jeden z uczestników tamtych wydarzeń wspominał: „Strażacy najpierw podpiłowali klaczy pęciny, potem nałożyli grube liny: na ogon kobyły, na szyje oraz na kark najjaśniejszego pana (…). No i przy dźwiękach orkiestry wojskowej i zaintonowanej Rocie, brać harcerska, wspólnie z wojakami (słuchaczami wówczas Oficerskiej Szkoły KBW) chwyciła za liny i… za chwile cesarz zarył pikielhaubą w ziemię. <<Był cysorz ni mo cysorza!>>”.

Syzyfowa praca

O akcjach zamalowywania napisów i tym podobnych inicjatywach informowano w kolejnych latach. Jedna z nich miała miejsce w październiku 1946 r., kiedy władze miasta podawały, że Legnica pozostaje pod tym względem daleko w tyle za innymi ośrodkami miejskimi tzw. Ziem Odzyskanych. Natomiast w maju 1948 r. zarządzono np. usunięcie wszelkich niemieckich napisów z miejskich szaletów. I choć w oficjalnych sprawozdaniach zapewniano, że miasto zostało pozbawione „niemieckości”, to jednak w rzeczywistości jeszcze kilka dobrych lat po wojnie na legnickiej ulicy można było ujrzeć niemiecki napis lub szyld, o czym niejednokrotnie wspominała ówczesna prasa.

Marek Żak – historyk, pracownik Muzeum Miedzi w Legnicy

Na zdjęciu: Obalenie pomnika cesarza niemieckiego Wilhelma I, 1945 r. (zbiory Muzeum Miedzi w Legnicy)

Udostępnij
Poprzedni artykułEksperyment
Następny artykułCzar

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię