Na ściance

0
539

Urologia w legnickim szpitalu, Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej oraz Dom Pomocy Społecznej, legnicki teatr.


Kilka dekoracji do występów radnych PO obecnej kadencji w Legnicy. Ile było wcześniej?
Spektakularnych akcji pokazywanych w mediach (niektórych).
Z wielkimi słowami wygłoszonymi z pasją i patosem?

To robi wrażenie. Zwłaszcza na tych, których radni biorą w obronę wyraziście przeciwstawiając się Prezydentowi. Czy robi wrażenie na Prezydencie – to inne pytanie.
Takie akcje, w których radni PO upominają się o krzywdę tych czy innych grup pracowników czy grup społecznych tworzą obraz tych radnych jako broniących uciśnionych przez władzę. Przez system.
Walczących. Stanowczo, rzeczowo, otwarcie.
Aktywność platformerskiej części Rady brzmi niezwykle mocno.
Brzmi także znajomo. Ta twarz. Przypomina bowiem twarz protestujących przeciw imperializmowi USA w demoludowych pochodach.
Tu można by wywlec przykłady takich pokojowych manifestacji równoczesne z sowieckimi operacjami zaprowadzania lub umacniania komunizmu w Azji, Afryce, czy Ameryce Południowej.
Ale po co? To pewnie nie zrobi kłopotu uwiedzionym aktywizmem PO.
Także empatią, złudzeniem sprawczości, gotowością mobilizacji i prędkością rozpowszechniania takich operacji.
Tymczasem dzieje się ogromnie wiele innej krzywdy, na którą owi radni nie reagują, bo nie ma ich w katalogu spraw do rozegrania ku chwale Platformy.
Zastanawia, dla przykładu, jak długo można jeszcze czekać na uregulowanie zagadnienia: Smartfon w rękach dziecka?
Wiadomo – nie jest to sprawa miejska, ani ogólnopolska, nawet niekoniecznie europejska, chociaż czyta się tu i ówdzie, że Hiszpania, że Włochy. A to zakazują, a to nakazują – całkowicie albo częściowo. Powstają publikacje naukowe, artykuły, o szkodliwości niekontrolowanego kontaktu dziecka z cyberświatem poprzez smartfon, tablet. Książki o zgubnym wpływie komputera na mózg, o zaburzeniach w postrzeganiu świata, o niezdolności do rozpoznawania i kontrolowania emocji, o degenerowaniu się umiejętności komunikowania z ludźmi bez pośrednictwa maszyny,
o degradacji języka z powodu uproszczeń wymuszanych szybkimi kontaktami przez komunikatory,
o zaburzeniach wynikających z odłączenia od sieci, o cyberzagrożeniach takich jak: naruszenie wizerunku, naruszenie czci – zniesławienie, znieważenie, pornografia z udziałem osób małoletnich, włamania, groźby, wulgaryzmy, nękanie.
To wszystko nie są konieczne, nieodzowne koszty postępu, rozwoju. To problemy rozpoznane, już obecne i narastające, i mnożące się zatrważająco. Problemy wredne, bo utajone, dyskretne.
A ich różnorodne i ogromne koszty trzeba będzie ponieść, kiedy wybuchną zwielokrotnione.
Ale tego aktywni radni z PO jakoś nie obiecują załatwić.
Konferencji o tym nie urządzają.
Do zdjęć nie pozują.
Nie było rozkazu?
Nie da się tego (jeszcze?) politycznie zdyskontować, bo nie ma jaskrawie walących po oczach przypadków, którymi by można podniecić i oczarować wyborców – ku własnej korzyści.
Chętnie kiedyś zajęto się w naszym Ratuszu z inicjatywy PO rzekomą mową nienawiści wytropioną na prywatnym koncie FB jednego z radnych – rzeczą o szkodliwości znikomej, ale za to nadającą się do zaistnienia pod modnymi i światowymi hasłami.
Postempowymi jak sama Platforma Obywatelska.
Także akcja na pokaz.
Zostawianie tych spraw swemu biegowi jest słabe, ale fotografowanie się z tego powodu i zestawy wielkich słów wygłaszanych przez radnych PO – bardziej.
Podejmowanie sprawy pod fontanną z łabądkiem zamiast w sali Rady to ładny myk dający okazję do pokazania się posłowi.
Ale to mało.
Zaledwie obłudne szukanie okazji do zapozowania.
Jak demonstracja na Placu Czerwonym pod hasłami walki o pokój.

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię