Marcowy bunt miasta

0
1791

Jerzy Eisler, wybitny znawca tematyki Marca ’68, zaliczył Legnicę do grona czterej polskich miast nieakademickich, gdzie doszło wówczas do demonstracji, a następnie starć z „siłami porządkowymi”. Inni badacze mówią z kolei o walkach „na większą skalę”, które w pewnym momencie przyćmiły nawet to, co działo się równolegle w o wiele większym Wrocławiu.

Informacje o wydarzeniach ze stolicy, docierały do Legnicy różnymi kanałami. Te oficjalne, jak prasa codzienna, radio i telewizja, regularnie podawały wieści z kraju. Jednakże przedstawiany w nich obraz ówczesnych wydarzeń, był starannie wyreżyserowany przez komunistyczną propagandę. Podobnie rzecz miała się na zebraniach lokalnych komórek partyjnych, gdzie głoszono, że za wydarzeniami z Warszawy, stoją wrogie siły międzynarodowe. Istniała także inna, nieoficjalna droga przekazu informacji. Byli nią tzw. emisariusze, czyli studenci, a najczęściej absolwenci legnickich szkół średnich. Przyjeżdżając do miasta, przekazywali informacje i materiały dotyczące sytuacji w kraju. Po legnickich szkołach zaczęły krążyły ulotki, a na mieście pojawiły się pierwsze transparenty i napisy nawołujące do protestów. Rozwój wydarzeń w kraju uważnie śledziły także lokalne władze. Już wówczas nastąpiły pierwsze reakcje z ich strony. W zakładach pracy zostały ustanowione specjalne dyżury. Wprowadzono tymczasowy zakaz sprzedaży mocniejszych alkoholi takich, jak wino i wódka. Wiele uwagi przywiązywano też do sytuacji w szkołach.

Dzień pierwszy

15 marca, wieści o planowanym na popołudnie wiecu, krążyły już po całym mieście. Pojawiały się coraz liczniejsze plakaty i afisze – jeden z nich brzmiał „Precz z kliką Gomułka Cyrankiewicz”. Na budynku Technikum Samochodowego nieznany sprawca namalował napis: „Warszawa walczy, a ty?”.

W godzinach popołudniowych, na placu Wilsona, zaczęli gromadzić się ludzie. Gdzieś około godziny 18.00 uformował się pochód, który ulicą Witelona ruszył w stronę Placu Słowiańskiego. Na jego czele niesiono transparent z napisem „popieramy studentów warszawskich”. Na Placu Słowiańskim protestujący skierowali swój wzrok w stronę Ratusza, jednak o tej godzinie gmach był już zamknięty. Postanowiono zatem udać się pod Zamek Piastowski, siedzibę Studium Nauczycielskiego. Żywiono nadzieje, że słuchacze z internatu SN przyłączą się do protestu. Ci jednak tego nie uczynili. Równocześnie funkcjonariusze MO zagrodzili protestującym drogę na dziedziniec zamkowy. Tam też wielokrotnie wezwano zgromadzonych ludzi do rozejścia się. W międzyczasie, na miejscu pojawiły się oddziały Milicji Robotniczej, powołanej głównie z członków załogi Huty Miedzi w Legnicy. Wobec tego, że na kolejne wezwanie do rozejścia odpowiedziano kamieniami, rozpoczęto akcję pacyfikacji. Hutnicy, ramię w ramię z MO i ORMO, przystąpili do rozpędzania zgromadzenia. W stronę funkcjonariuszy poleciały kamienie i cegły. Protestujący zostali jednak dosyć szybko rozproszeni.

Na Placu Wilsona doszło niebawem do zawiązania się kolejnej demonstracji. Tam też do akcji wkroczyły oddziały MO i ORMO. Jak podawano, już o godzinie 20.00 w mieście miał panować spokój. Aresztowano około dwudziestu osób.

Dzień drugi

Rankiem 16 marca do Legnicy skierowano posiłki ze Słupska – pięćdziesięciu funkcjonariuszy z tamtejszej Szkoły Podoficerskiej Milicji Obywatelskiej. Jednocześnie do miasta wróciło dwudziestu milicjantów wysłanych wcześniej do Wrocławia. Komendant Wojewódzki MO we Wrocławiu pozostawał w stałym kontakcie z centralą w Warszawie i na bieżąco informował o sytuacji we Wrocławiu i w Legnicy. Z drugiej strony, informacje o kolejnej manifestacji obiegły już całe miasto. Zostały odnotowane liczne ulotki nawołujące do udziału w wiecu. Jego początek zaplanowano na godzinę 17.00.

Pierwsi manifestanci pojawili się na Placu Wilsona około godziny 16.00. Na znajdującym się wówczas w centralnej części placu drogowskazie, zawieszony został duży transparent z napisem „Prasa kłamie”. O godzinie 18.00, na placu znajdowało się już około trzech lub nawet czterech tysięcy osób. Milicja wzywała zgromadzonych do rozejścia się – bezskutecznie. Do akcji wkroczył więc 120-osobowy oddział MO. Broniący się ludzie odpowiedzieli kamieniami, butelkami, słoikami, czy nawet żelaznymi prętami. Z okien pobliskich domów rzucano w milicjantów, czym popadnie (np. cegły, doniczki). W niektórych miejscach, doszło do budowy barykad z kubłów na śmieci. Jednakże demonstrujący nie mieli szans w starciu z milicyjnymi pałkami. Dosyć szybko zostali rozbici. O godzinie 20.00 komenda MO w Legnicy poinformowała o opanowaniu sytuacji w mieście. W wyniku interwencji służb zatrzymane zostały trzy osoby (w tym jedna kobieta).

Dzień trzeci

Kolejnego dnia, do zapowiadanego na godzinę 10.00 zgromadzenia na Placu Wilsona faktycznie doszło, jednakże jego skala była niewielka. Na placu zebrało się kilka małych grup młodzieży, które wznosiły „wrogie” okrzyki oraz rozdawały przechodniom ulotki. Do akcji wkroczyli milicyjni tajniacy, którzy rozpoczęli legitymowanie zebranych. Zgromadzeniu przewodniczyć miał niespełna osiemnastoletni Zdzisław Łuczkiewicz. Jak odnotowano w jednym z milicyjnych szyfrogramów, w czasie legitymowania miał uderzyć funkcjonariusza MO. Po zatrzymaniu „prowodyra”, zgromadzeni ludzie opuścili plac.

Wszystko wskazuje na to, że lokalne władze nie spodziewały się dalszych rozruchów na ulicach miasta. Ten brak czujności pozwolił na powstanie kolejnego zgromadzenia, które około godziny 19.00, zablokowało ruch samochodowy na Placu Wilsona. Równocześnie doszło też do kilku aktów wandalizmu. Aktywny udział w manifestacjach miało brać około czterystu osób. Oprócz tego, znalazła się tam też pokaźna grupa gapiów. Manifestantów dosyć szybko rozpędzono. Około godziny 21.00 w mieście miał zapanować spokój.

W wyniku działań służb zatrzymano ponad sto osób. Rejestracja zatrzymanych trwała do późnych godzin nocnych. Aresztowanych było tak dużo, że część z nich została przewieziona do aresztów w sąsiednich powiatach. Osoby niepełnoletnie zostały oddane w ręce rodziców, z którymi odbyto rozmowy ostrzegawcze. Tak zdecydowane działania podjęte wobec protestujących, miały zapobiec kolejnym próbom zorganizowania manifestacji. A do nich faktycznie już nie doszło.

Marek Żak – pracownik Muzeum Miedzi w Legnicy

Na zdjęciu: ul. Wrocławska od strony Placu Wilsona (fot. M. Stelmach – ze zbioru R. Deca) [zbiory Muzeum Miedzi w Legnicy]

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię