Historia otwarta

0
745

Lapidarium zamknięte do odwołania – napis tej treści wisi na zamkniętej na dwie kłódki bramie. Prowadzącej do przyległej do cmentarza żołnierzy Armii Czerwonej zagródki na pozostałości sowieckiej propagandy. Tam właśnie zwieziono figury i tablice z Pomnika Wdzięczności, obeliski z centrum miasta oraz pomnik Rokossowskiego.

Statuę marszałka spotkała przygoda przykra. Najpierw skradziona, potem odpiłowano jej głowę.
Tylko mlecze, trawa nędzna i cokół po figurze pusty.
Kiedy przeznaczono na Lapidarium około 200 tysięcy pln i postanowiono oddać relikty czasu minionego w pieczę Muzeum, oficjalnie wyrażono nadzieję, że tam będzie się młodzież edukowała.
Ale z tą, jak wiadomo, trudno, bo mało co ją obchodzi. A taki lamus jak to, co tam stoi jeszcze – nie ma szans ze smartfonem albo jakimś sojowym piwerkiem w tekturowym kubasku z tęczowym motywem postępowo-ekololo. Ewentualnie batonikiem w czekoladzie.
Czego zresztą miałoby się uczyć młodzież w tym to Lapidarium? Właściwie cokolwiek by się nie wzięło z historii – wszystko zostało jakoś wyonaczone.
Wyzwoleniem nazwano occupatio, a powszechną niechęć i strach ludzi – wdzięcznością. Czy miałaby to więc być lekcja o odszczepieństwie i zaprzaństwie lokalnych karierowiczów czy o gwałcie na trofiejnym mieście i zasiedlającej je ludności?
Lekcji takich brak, są za to, zamiast niejako – miejskie legendy, w których ten ponury dla Legnicy i okolic czas pokazuje się w obrazach słodko-gorzkich, jak wyprodukowany przez legnicki THM dla Polkowic (Kronika zapomnianego miasta) albo te, w których mieli się rozpoznać legniczanie – Ballada o Zakaczawiu lub Człowiek na moście. Sentymentalne dosyć bajania, które jako artystyczne zamienniki historii (mity, legendy) mogą być od niej samej mocno różne. Co nazywa się licentia.
W jej ramach postać Henryka Karlińskiego z Człowieka na moście cierpi nieco. Malownicza scena, w której bohater przyjmuje zlecenia na występy od lokalnych aparatczyków, niekoniecznie jest zgodna z profilem działalności Karlińskiego.
Licentia.
Ale nawet to, co wydawało się niewątpliwe – bitwa z 9 kwietnia 1241 roku i śmierć księcia Henryka II na Dobrym Polu – podaje się miejscami jako wątpliwe. Albo całkiem gdzie indziej niż Legnickie Pole, albo w ogóle.
Z jednej strony trwa postępowanie na rzecz kanonizacji księcia Henryka, z drugiej – o bitwie samej można sobie w starym kościółku na oddział Muzeum Miedzi przysposobionym w Legnickim Polu najwyżej posłuchać, bo w siedzibie miejskiego muzeum to już raczej nie.
Tak że z tą edukacją słabo jest. Co by się kolwiek wzięło, kłody pod nogi.
Legnica zaś, mając w historii swojej takie postaci jak Witelo czy książę Henryk II Pobożny, instaluje na ścianach domów tablice upamiętniające persony nieznane i mało znaczące dla miasta. Nazywa place i ulice nazwiskami wywiedzionymi z niemieckiego okresu swojej historii. Z prawdziwym też bólem rozstawała się z pomnikiem gloryfikującym okupanta i dopłaciła nadto, i zanadto – do wytworzenia przechowalni jego resztek.

Ale jest też pewna odmiana.
Major Dybowski, od sierpnia 1945 roku do aresztowania 18. października 1946 roku wiceprezydent Legnicy, musiał czekać, żeby pośmiertnie Obywatelem zostać Honorowym Miasta Legnicy. Jednak.
Lata całe na samo wspomnienie o nim powielano w najlepszych portalach miasta naszego tekst mówiący, że szpiegował na rzecz Zachodu.
O straceniu w więzieniu na Mokotowie 31 sierpnia 1947 – jakoś mniej.
Jot-23 też szpiegował, ale słusznie, bo dla ZSRR. Sztirlitz też отлично i słusznie szpiegował. Dla tych postaci szpiegowanie było przyzwoite i właściwe. Pochwalano ich szpiegowanie, podziwiano je, szpiegom kibicowano. Zostali ci szpiedzy popkulturowymi pinupami niemal. Podobna natomiast robota szpiegowska Dybowskiego długo musiała czekać na uznanie i przychylność w stopniu pozwalającym na oddanie mu honoru uchwałą Rady Miejskiej.
Bardzo jest ona spartańska, ta uchwała – jak przystoi urzędowi:

Tytuł „Honorowy Obywatel Miasta Legnicy” w roku 2022 pośmiertnie otrzymuje Pan Władysław Dybowski.

Zbiegły się te zdarzenia – zamknięcie Lapidarium i honorowe obywatelstwo Dybowskiego jakoś w czasie.
Czy to coś oznacza?
Czy naiwnością byłoby myśleć, że to początek ciekawszego dalszego ciągu historii Legnicy?
Myślmy tak.

Na figurce Julka tożsamości miasta nie da się przecież budować.

Adam Kowalczyk

 

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię