Bezdomne serce z NMP

0
607
Legnica. Ulica Najświętszej Marii Panny. To już piąta doba. Żal serce ściska i ta bezsilność… Ale po kolei.

Mój post na Facebooku wywołał lawinę polubień i pochwał pod moim adresem.
Nie chcę takiej sławy, jestem mocno zażenowany, ale radują mnie komentarze osób ,
które interesują się jak można pomóc Bezdomnemu. Legnickie społeczeństwo zdaje egzamin z  empatii kierowanej do  osób w potrzebie. Egzamin zdaje też policja legnicka. Niestety wszyscy jesteśmy bezsilni w tej chęci udzielenia pomocy chłopakowi, nieszczęśliwemu i pokrzywdzonemu przez los.
Oto kilka szczegółów – ma na imię Mateusz, pochodzi ze Strzegomia. Miał bardzo trudne dzieciństwo, był dobrym chłopcem, pomagał siostrze w nauce, uczył ją czytać, rodziny jako takiej nie miał w tych warunkach. W końcu nie udźwignął  tego
ciężaru… Pokonała go schizofrenia, był leczony w szpitalu, został chyba tylko podleczony i wypisany.
Rodzina go nie przyjęła, przyjęła go ulica, ta najważniejsza w Legnicy – Przenajświętszej Marii Panny.
Jakiż to zbieg okoliczności, że dotarł tutaj i za mieszkanie wybrał to miejsce, gdzie podczas dnia przechodzą tłumy a nocą przenikliwe zimno powoduje, że ciało staje się sine. On pokochał to miejsce, może kiedyś brakowało mu ludzkiej akceptacji i tutaj czuje się bezpieczny. Ten post na facebooku wywołał przebudzenie się,  ludzkich i dawno zapomnianych  odruchów jak współczucie i reakcję na losowe krzywdy, zdominowane przez (nie lubię tego słowa) znieczulicę.
Teraz gdy piszę ten artykuł, Mateusz siedzi przykulony na ławce, którą zaakceptował jako dom rodzinny. Odłożyłem mój wyjazd, rozmawiałem z nim, nic nie potrzebuje , nie chce spać w noclegowni.  Do zamiany ławki na łóżko nie może go przekonać
policja, która była kilkakrotnie na miejscu. Dzisiaj otrzymałem wieści ze Strzegomia, od dwóch osób na temat Mateusza, o  dzieciństwie już wspomniałem. Jego schizofrenia nie jest groźna dla otoczenia, jest łagodny aczkolwiek bardzo nieufny, ma wrażenie, że cały czas go ktoś szpieguje, że jedzenie jakie dostanie jest zatrute i tutaj nie wiem jak to się stało, że przyjął moją pomoc, ale tylko częściowo, w rozmowie z nim uzgodniłem, że zrobię mu kanapki i rzucę je z balkonu wraz z pieniędzmi, aby kupił sobie coś do jedzenia. Kanapki skonsumował, pomyślał zapewne o swoim dziadku (ja mam 77), może miał z nim lepsze relacje, później widziano go pod sklepem Biedronki. Ogólnie panuje bezsilność w jego sprawie.
Zadzwoniłem dzisiaj na policję z tymi nowymi informacjami, odesłano mnie pod numer 112 i dalej do stacji pogotowia ratunkowego w Legnicy, zasugerowałem konieczność przewiezienia go na dalsze leczenie szpitalne, w odpowiedzi usłyszałem, że skoro nie jest agresywny to może pozostać na tej ławce…
Ludzie!!! Przecież musi być jakieś rozwiązanie tej sprawy. Dzisiaj kilka osób z nim rozmawiało, ożywił się, obok jego ławki pojawiły się jakieś dwie torby papierowe, chyba z odzieżą a których w tej chwili już nie dostrzegam, jak również opakowania z restauracji, być może wpadło to wszystko pod opiekę innych bezdomnych. Mateusz poruszył serca i umysły, piszą do mnie osoby z Wielkiej Brytanii, Francji z Holandii a nawet ktoś z Brazylii. Kocham Was wszystkich, jesteście nadzieją tego narodu, który potrafi reagować na sygnały bardzo starego redaktorka nie z powołania, ale traktującego pisanie jako sposób na życie w ramach hobby. Dziękuje Wam wszystkim. Serca w górę!!!
Bolesław Bednarz-Woyda

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię