Zmowa Europejska

0
981

Kiedy na ulicach francuskich miast w 2019 roku rozbijano protesty żółtych kamizelek, nie zainteresowało to panów Timmermansa i Junckera. Zdecydowanie porządkujących ulice Paryża czarnych policjantów przypominało trochę obrazy z Santiago w 1973 roku. Ale trzeba mieć parę lat na karku, żeby pamiętać tamte relacje. Sporo ich było wówczas w telewizji.


Cały postępowy świat bardzo wówczas oburzał los, jaki junta Pinocheta (CIA) zgotowała prezydentowi Allende (KGB).
Teraz panowie w Brukseli ledwie coś wspomnieli o dojrzałości francuskiej demokracji, gdy usiłowano zwrócić ich uwagę na ulice i place Francji.
I tyle.
Podobne obrazy z Mińska także słabo oddziaływały na wrażliwość Europy, ale z innych powodów. Może dla odmiany – niedojrzałości białoruskiej demokracji? Może.
Za to nasze ulice zapełnione protestującymi w sprawie orzeczenia TK – już na uwagę zasługiwały bardzo i Parlament Europejski silnie przyglądał się wydarzeniom w Polsce. Ani francuska krew, ani białoruska nie interesowały tak mocno jak polskie wyzwiska pod adresem legalnej jednak władzy. Dziwne? Aktywiści tak zwanego Strajku Kobiet do spółki ze spółką europosłów reprezentujących krajowych opozycjonistów zadbali o nagłośnienie tej sprawy. Kłamiąc przy tym wyjątkowo obrzydliwie.
Ale przecież nie o prawdę czy nieprawdę w tym wszystkim chodzi. Nad wyraz cierpliwa i grzeczna policja umiejętnie radziła sobie jednak z prowokacjami rozmaitych babć Kaś i histeriami wrzeszczących Julek.

Ostatnie sondaże w miarę stale pokazują ewentualną wygraną PiS w wyborach, ale nawet czterdziestoprocentowe poparcie przy skonsolidowaniu sił całej reszty dałoby wielką przewagę całej tej reszcie. To trochę fantastyka, bo opozycja to tylko nazwa bez szefa. Ale trochę i nie.
Co – gdyby jednak przymknąć oko na ostatnie zwarcie stron (G.Pihowicz vs. Żukowska)?
Co byłoby, gdyby się wszyscy z opozycji zgadali?
Targi zwycięzców o podział łupów trwałyby pewnie dłużej niż wyłonienie rządu Belgii (535 dni), ale pomijając ten drobny kłopot, zapanowałaby po ich stronie powszechna zgoda co do jednego.
Zgoda na wypalanie gorącym żelazem śladów państwa PiS.
Procesów, oczywiście – wcale nie politycznych, (skąd!) z oskarżeniami o łamanie konstytucji, nadużycia władzy, korupcję, niegospodarność, rozdawnictwo-kolesiostwo, drukowanie pustego pieniądza i defraudacje, zaniżanie danych, kłamstwa, poniżanie sędziów i co tam jeszcze, procesów, które miałyby wykluczyć jakąkolwiek możliwość powrotu do władzy przegranych – procesów takich więc – byłoby co nie miara. Bezlik.
I, jak łatwo przewidzieć – nie zainteresowałyby całej Unii czy choćby tylko Brukseli albo Strasburga, albo Hagi ani żadnego TSUE, ani jakiegokolwiek innego istniejącego lub możliwego do wyobrażenia trybunału.
Rzeź przegranych, jaka rozpoczęłaby się po ewentualnej przegranej PiS, byłaby z pewnością w Brukseli odbierana tak, jak słuszne, of kors – sprzysiężenie demokratów, które jeszcze przed zwycięstwem wyborczym J.Bidena miało nieodwołalnie przetrącić kręgosłup D. Trumpowi, a jego wyborców zniechęcić ostatecznie do myślenia po republikańsku. Raz na zawsze.
Wtedy, o ile – lewicowo-liberalne stowarzyszenie (jasne, że takiego nie ma…, ale wiadomo, że jednak jest) posłów zasiadających w PE, podobnie jak w przypadku wydarzeń w Paryżu, albo lepiej – w Mińsku – swoim désintéressement, a w istocie przyzwoleniem na dorzynanie watahy wykonałoby z namaszczeniem czynność umywania rąk. Z wygłoszeniem frazy o demokracji takiej lub innej.
Obecne schamienie opozycji i jej ludowych zwolenników wyrażające się uroczym ośmiogwiazdkowym emblematem – a to na urodzinowym torcie partyjnego dostojnika, a to w spektaklu instytucji kultury, a to przypince weterana walki z caratem jest zachętą do takiej właśnie politycznej rabacji. Z drugiej strony jest nachalne napraszanie się polskiej opozycji, aby urzędnicy europejscy naprawiali jakieś urojone nieporządki w Polsce. Nie wiadomo już, co bardziej żałosne, czy obelgi wykrzykiwane na ulicach, czy wątpliwe popisy świeżo pomalowanego europosła na mównicy PE.
Przypisywane pisiorom dzielenie Polaków, być może ma miejsce, a może i nie, ale z pewnością nie dzieje się polityczna eksterminacja, jaką zafundowano opozycji za rządów Platformy Obywatelskiej. Kłamstwa, jakimi posługują się obecni oponenci i wzywanie europejskich komisarzy do wywierania pomsty na rodakach za własną nieudolność i słabość może przynieść fatalne skutki.
Obyśmy nie musieli znów bezradnie patrzeć, jak pan policjant po cywilu spod słusznego liberalnego ministra spraw wewnętrznych kopie osaczonego faszystę-patriotę przy aplauzie zaproszonej bratniej antify zza Odry i Nysy Łużyckiej polującej z nagonką na ulicach.
I jeszcze w blasku płonącej budki spod zaprzyjaźnionej ambasady.
I milczącym uznaniu komisarzy z Brukseli.

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię