Na śmierć Księcia Henryka II

0
841

Trudno zrozumieć, dlaczego Legnica nie używa historii Księcia Pobożnego do promocji miasta, robienia wizerunku, ściągania turystów, zarabiania kasy. Na skorupach z Bolesławca się da, na chlebie z Jawora się da, złocie ze Złotoryi się da, szantach w Kunicach – też, miodach w Przemkowie się da, a w Legnicy się nie da.


Skuszony zaproszeniem zaprezentowanym przez Wójta Rafała Plezię w telewizorze wybrałem się w sobotę do Legnickiego Pola bitwę obejrzeć.

Skwar był straszny, nagrzana przez cały dzień ziemia buchała gorącem. O siedemnastej wszystko ruszyło. List od Marszałek Sejmu RP Elżbiety Witek odczytała Poseł Ewa Szymańska na początek.
A potem mikrofon wziął opowiadacz, który podawał w sumie poprawny tekst o przebiegu nie tylko bitwy na Dobrym Polu, ale i całej mongolskiej kampanii – ze zdobyciem Kijowa włącznie.
Po lewej stronie sceny mieliśmy legnicki zamek, z prawej zaś przestrzeń, z której nadeszli Tatarzy. Narrator przedstawiał zdarzenia, które grupy rekonstruktorów realizowały według jakiegoś nie całkiem niedobrego scenariusza. Więc pochody, potyczki, pożogi poprzedzające bitwę samą. Gromadzenie sił chrześcijańskich pod śląskim orłem księcia Henryka – i w końcu bitwę. Wprowadzanie do boju kolejnych hufców, zmienne koleje walk i sytuacji oraz taktyczne a nieznane europejskiemu rycerstwu podstępy.
Ten z prowokatorem wprowadzającym panikę w szeregi wojsk Henryka, który krzyczał o niepowodzeniu (gorze się nam stało). I ten z psychologiczną i – głównie chemiczną bronią, która ludzi i zwierzęta po naszej stronie pozbawiła bojowej zdolności. Przerażająca figura plująca żrącym dymem, od którego konie się płoszyły i ludzie oddech tracili.

W końcu osamotnienie księcia, cios włócznią, pojmanie i stracenie. Jeszcze marsz tumenów ku grodowi, który wszakże najeźdźcom się oparł. I na ostatek odnalezienie zwłok księcia i z honorami do miasta odprowadzenie i pochówek we Wrocławiu.

Były pochody piechoty, szarże konnicy, ostrzał łuczników, zwarcia oddziałów, smrodliwy dym niebieski. Kolorowe stroje grup rekonstrukcyjnych, błyskające w słońcu klingi mieczów i szabel, sztandary, herby, sajdaki, szczyty, kołczany, szyszaki, czapraki i znaki. Był tumult bitwy i tarabany, które rytm podawały zdarzeniom. I w dzwony bicie i lament chórów, i płaczek zawodzenie, a i mongolski gardłowy śpiew pobrzmiewał w tle miejscami.
Słowem widowisko godzinne zobaczenia warte. Potem jeszcze, co znam z internetów, bo upał we znaki dawał się silnie i wracać był mus – i pojedynki rycerzy – ostrze na ostrze, i koncert mongolskiego zespołu, i jarmark różności pełen i sokolnik z ptaszyskami.
Jak to jest, że z takiej marki – Henryka i jego historii, Legnica dotąd nie potrafi zrobić użytku?
Miejskie instytucje kultury wydawały pieniądze na podtrzymywaniu przy życiu posowieckich sentymentów, mając taki skarb!
Miejski, przepraszam, marszałkowski teatr, który legendy lokalne tworzy seryjnie, raz widowisko przy autostradzie z Jerzym Zelnikiem pokazał plenerowe.
Pomnik wystawiono Księciu, ale tylko przy okazji millenium i nie była to miejska inicjatywa zgoła.
Na okoliczność edycji kolejnego kalendarza miejskiego pojawił się Henryk Pobożny na jednej z kart.
Stara się radny Lorenc o budowę pomnika, ale chyba musi popracować nad drugą kadencją, bo tej chyba mu nie starczy na sfinalizowanie tych zabiegań.
Wprawdzie rok temu ruszył proces beatyfikacyjny Księcia Henryka II Pobożnego, ale czy to mogłoby skłonić miasto do docenienia tej części własnej historii?

Eh, Książę, źle Ci się dzieje!

O.Bywatel

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię