Rząd kłamie – czyli test dla każdego

0
883

Minister Szumowski pomylił się grubo, gdy przewidywał tysiąc zachorowań na koniec tygodnia po zamknięciu granic i zawieszeniu zajęć w szkołach. Ale już wtedy opozycja i zawodowi szydercy-prowokatorzy schowani za buńczucznymi hasztagami wzywali do masowego testowania. Tych zachorowań byłoby zdecydowanie mniej. Dzięki testom – oczywiście. I zmarłych także. Oczywiście!


W takim myśleniu test jest zrównywany w działaniu wręcz z antidotum na COVID-19, albo ma działanie jakiegoś magicznego amuletu. Z pewnością brak testu jest testem na sprawność rządzących, o których i do których z tego powodu ukryci na społecznościowych portalach mądrale wypisują coraz bardziej śmiałe i zdumiewające oskarżenia.
Wyobraźmy sobie jednak, że każdy obywatel RP miał na taki wypadek przewidziany – przydzielony wraz z peselem – test. Jak Szwajcar karabin w szafie. No, tak teoretycznie. Że byliśmy gotowi, przewidzieliśmy, wyprodukowaliśmy, rozdaliśmy. I oczekiwaliśmy.
I przyszedł wirus. I powstała epidemia. I potem pandemia.
I ruszylibyśmy… . No, dokąd? Te laboratoria do testowania też powinniśmy mieć przewidziane, a w nich przewidzianych laborantów, którzy te nasze testy w ilościach, no – niemałych, machnęliby błyskawicznie. Pracowaliby na trzy zmiany w laboratoriach polowych pod czerwonymi namiotami w przewidzianych i przygotowanych zonach testowania, a służby porządkowe – też przewidziane – dopilnowałyby kolejek ludności oczekującej na swoją kolej. Wprost z tych namiotów przetestowani z pozytywnym wynikiem zostaliby odwiezieni do przewidzianych zakaźnych szpitali przewidzianą ilością karetek. I tam już odpowiedni i przewidziany co do ilości personel zrobiłby resztę. Tj. włączyłby przewidziane leczenie i przewidzianą ilość respiratorów.
Co to w tych kolejkach wydarzyłoby się, to też byłoby do przewidzenia.
Każdemu natomiast przetestowanemu z wynikiem negatywnym zostałby wręczony następny test na wypadek, gdyby odczuł coś niepokojącego albo spotkał sąsiada po powrocie z Alp – aby znów w  stanął w kolejce do polowego laboratorium.
Przewidzenie tego wszystkiego to bułka z masłem dla każdego przecież rządu. Jak widać wokół.
Jeśli zaś takich czy podobnych lub innych jakichś przewidywań w naszym rządzie nie przeprowadzono, to znaczy, że się kłamie, że rząd jest to jakaś zbieranina  nieudaczników i karierowiczów u zasobnego państwowego żłoba, która stłukła termometr i schowała głowę w piasek. I dalej – że dla ludności już buldożery ryją na rządowe polecenie masowe mogiły, a lotnicze bilety na Papuę Nową Gwineę dawno już rząd przewidział i obstalował. A pisiorska telewizja – nic, tylko łże, i jedynie piszący po społecznościowych portalach znają całą prawdę o porzuconym społeczeństwie i zabagnionym państwie.
Absurd?
Głoszenie poglądu, że test dla każdego jest sensowny i możliwy trudno przypisać komu odpowiedzialnemu i zatroskanemu o dobro obywateli. Mobilizacja posłów opozycji – w szczególności z PO, wolontariatu na FB czy Whatsappie albo publikowanych wyznań zawiedzionych Polską i komentatorów tych wyznań (na przykład WP) – wszystko to razem prowadzi do przygnębiających wniosków. I słabo się robi, nie z powodu wirusa jednak.

Z drugiej strony jest jakaś pociecha, że tym kryzysem nie zajmują się Ewa K., Bartłomiej S. i Bartosz A. (ale że Donalda nie przebadali?).

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię