Ciemno i zimno…

4
1452

Szukam czegoś na ścianie, aby włączyć to cholerne światło… Idę przed siebie, wzdłuż tejże ściany. Dziwna jakaś, chropowata. Sam kamień, zimny kamień, momentami wilgotny. Gdzie ja jestem? Potykam się o coś, rozlega się metaliczny łomot i chałas. Słyszę biegną jacyś ludzie i te głosy, chrapliwe i przepite.


– Janie, poświećże, to tutaj ten, że hałas był… o Panienko Najświętsza.
– Co to za dziwadło – mówi jeden z nich, którego imienia jeszcze nie znam.
– Zgaś facet tę pochodnie i zapal światło, bo się wku…ię.
– Ktoście wy panie?
– A to ani chybi szpieg – mówi ten drugi.
– Jaki szpieg k…wa, Bolo, Bolesław jestem.
– Jak dostaliście się panie do królewskiego skarbca? I jakoś tak dziwnie mówicie. Janie zapal łuczywa.

Zrobiło się jaśniej i co ja widzę: dwóch przebierańców, urwali się z legnickiego Teatru Modrzejewskiej czy co… Wokół mnie pełno różnych rekwizytów, między innymi skrzynie wypełnione monetami, podobnymi do złotych. Wziąłem jedną. Ciężka i chyba naprawdę złota i jeszcze jakieś naczynia, miski, dzbany, jakby srebrne i złocone. O nawet jest kilka kandelabrów.
– Nie dotykajcie tego panie, to złoto najjaśniejszego, miłościwie nam panującego Władysława Jagiełły.
– Janie, trzeba go zaprowadzić na tortury to wyśpiewa nam kim jest, a jeśli to szpieg Ulricha. Zanim się zastanowiłem co jest grane już miałem paskudny, włochaty wór na głowie…
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że chyba przeniosłem się w inny wymiar. Tymczasem wredne pachołki popychają mnie, ciągną jak psa, założyli mi jakiś sznur.
– A kogóż to prowadzicie Bartłomieju?
– To szpieg jaśnie panie, niechybnie Ulricha von Rydzel… wyśpiewa nam wszystko na łożu madejowym.
– Azaliż wzięliście go na spytki – skąd przybywa i jako się zowie? – zapytał napotkany wielmoża.
– Nie jaśnie panie.
– To zdejmijta no mu ten wór z głowy.
J…ne pachołki, nareszcie, co oni trzymali w tym worze, ale cuchnę… Tymczasem jaśnie oświecony zagaił do mnie.
– Kim jesteście panie, skąd przybywacie.
– Nazywam się Bolesław przybywam…
– Aaaa, to wyście panie familia najświętszej pamięci księcia Bolka I Śląskiego – przerwał mi w pół zdania.
– Tak można powiedzieć, a kim pan jest, zapytałem.
– Jażem Zbyszko z Bogdańca.
Kurde pomyślałem sobie, nieźle wylądowałem, w sam środek konfliktu z Krzyżakami.
– Acha i zapewne kochasz się na umór w Jagience, córce pana ze Spychowa.
– Chryste Panie – zakrzyknął wielmoża.- Skąd o tym wiecie, skąd znacie Jagnę?
– Jak to skąd, opisał to nasz pisarz, laureat nagrody Nobla Henryk Sienkiewicz, ale nagrodę dostał za CHŁOPÓW.
– Dużo ich miał?
– Kogo – pytam.
– No tych chłopów panie…
Zaraz mnie trafi, co za ciemnota…
– CHŁOPI to tytuł książki. Nie miał ich wcale…
– To dobrze, bo lepiej mieć baby, a niżeli chłopów, bo z nimi ciągle tarapaty.
W tym czasie robi się głośno i tłoczno, oto nadchodzi jakiś orszak. KRÓL IDZIE… Z DROGI… Z DROGI… wykrzykiwał jakiś tam pazik i giermek. Wszyscy się kłaniają w pas, a ja stoję. Zauważył to Jagiełło, ten brak szacunku i chyba się wkurzył, ale nic, spojrzał na mnie zdziwiony widząc moje szyte na miare ubranie, zapytał:
– Jak się zowiesz, z jakiej ziemi i czyj jesteś?
No ku..a, co on gada, no ale trzeba pokazać kulturę, wyciągnąłem rękę na powitanie, w tym momencie obezwładniły mnie straże przyboczne… a Jan, wredny pachołek na to: – Ani chybi najjaśniejszy panie to szpieg Ulricha. Przyłapaliśmy go z Bartłomiejem w skarbcu chwilę temu.

Jagiełło spojrzał na mnie jakoś dziwnie i pyta:
– Co robiłeś i po co zaglądałeś do mojego skarbca, odpowiadaj, przysłał ciebie zakon?
– Nie, nie królu, ja nie mam nic wspólnego z Toruniem i zakonnikami ojca dyrektora.
Jagiełło dostał wytrzeszczu (piękny ten nasz polski) oczu i zanim zdążył coś powiedzieć, oznajmiłem.
– Przybyłem do was tutaj z XXI wieku, macie chyba pojutrze bitwę z Krzyżakami pod Grunwaldem, wygracie, ale zakon nic wam nie odda.
Wrożbita, zakrzyknęli wszyscy.
– Coś wam pokażę i wyciagnąłem z kieszeni smartfona.
– To jest telefon komórkowy i jednocześnie smartfon – oznajmiłem.
Miałem wgrany film „Krzyżacy” i włączyłem odtwarzanie. Wszystkich zmroził ten widok, jeden giermek czy jak kto woli pachołek zasłabł.
– Jak to zrobiłeś człowieku, że w tym małym puzderku jest krzyżacka armia, trzeba je szybko zakopać głęboko w ziemi i przyłożyć głazami aby się nie wydostali.

Ja w tym czasie zastanawiałem się co to się stało, że akurat tutaj jestem… Przypomniałem sobie, udałem się na przejażdzkę z Legnicy w Góry Sowie i odkrywałem wnętrza jakiegoś zarośniętego chaszczami lochu, tunelu iiii… no właśnie gdzieś tutaj jest „strefa czasu cofniętego”. Wszystko jasne. Muszę teraz wrócić tym samym szlakiem.
– Nie królu, my ten zakon przepędzimy, razem z ich Ulrichem von Rydzel. Nie będzie przelewu krwi tego, twojego młodego i przystojnego (ku..wa ale przystojnego) rycerstwa.
– Oj tak, a i białogłowy nie będą płakać za nimi jak by nie daj Boże polegli – powiedział Jagiełło.
– Poczekaj królu, zaraz wrócę z moją armią.

Wyszedłem z lochu i zastanawiam się skąd ja mu wezmę armię… Przypomniałem sobie, jest dzisiaj mecz Wisły Kraków z Legią Warszawa. Mam pomysła… Właśnie mecz się zakończył i zaczęła się wojna między kibicami. Wziałem ręczną szczekaczkę i krzyczę:
– STOP, STOP PANOWIE, mamy kogoś kto jest WASZYM WSPÓLNYM WROGIEM.

Wszystko zamarło, jak przystanek woodstock w czasie, gdy przemawiał Owsiak.
– TO ZAKON pod Grunwaldem.
I zacząłem skandować: „chodźcie ze mną, chodźcie ze mną”. A kibole – „jeb.ć ich, jeb.ć ich”.
Ja krzyczę, ale ICH są dziesiątki tysięcy, a was tylko może tysiąc… jeb.ć ich, jeb.ć ich. Szybko ustawili się w szereg i tak zaopatrzeni w race, petardy, pałki i różne Czerwone Dymy, ruszyliśmy przez loch na odsiecz Władysławowi i Witkowi litewskiemu. Kilku kibolistów wsiadło do samochodów, a inna grupa zorganizowała nawet amerykański czołg. Chyba dogadali się z chłopakami z USA i wypożyczyli…(?). Kibole przed królem i tą całą królewską świtą stanęli, a ich wspólny, zjednoczonej falangi Wisła-Legia przywódca mówi:
– Ale super wyglądacie, jak prawdziwe ziomki z tamtego okresu, dobra, zagramy w tym filmie i pogonimy wroga.
– Ino uważajta, was jest mało, a tamci to armia Urlicha von Rydzel, jego nawet sam Ojciec Święty, a nasz Papież sie boi – powiedział Jagiełło.
Spoko, spoko, chłopaki! Ruszamy. I wyszli w pole, a ja jako obserwator miałem super widowisko. Oto w huku petard wystrzelonych rac i czerwonych jak komuna dymów w szyku zorganizowanym wyszli kibole i… „JEBA ICH, JEB.Ć ICH”, a na czele zamiast mnie ten łysy – lampart, tygrys – CHODŹCIE ZA MNA, CHODŹCIE ZA MNĄ. Z przodu samochody na włączonych światłach i weselnych klaksonach oraz rodzynek na torcie od teściowej czyli prawdziwy, amerykański czołg. K..wa jeszcze nie spłacony, a jak się uszkodzi… to „Płaszczak mnie zaj..ie” zamiast ICH. Widząc to ZAKON tak szybko spier…ł jak się pokazał. Wniebowzięci: rycerstwo polskie i ich giermkowie i zadziwieni potegą tej garstki legii krakowskiej z nad Wisły, bolszewickim okrzykiem uuuuurrrrraaaaaa podsumowali zwycięstwo. Król Jagiełło i Witek litewski zadowoleni, młodszy Witek powiedział:
– Mości panowie rycerze, ja i jego królewska mość Władysław Jagiełło, dziękujemy wam za te pomoc. Kapela grać, a wy mości panowie zaspokajajcie swoje chuci, oto dziewki i piwo, a i gorzałka jest dla was.
Łysy ze swoja armią: „DZIĘKUJEMY, DZIĘKUJEMY”.
Biedny von Rydzel, pozbawiony powagi i zwycięstwa musiał płacić daniny niepodległej i oddawać hołd biało-czerwonej. Tam trwa teraz zabawa kiboli z dziewczynami i piwkiem, a ja się wycofuję powoli do swojego stulecia. Że też zawsze jakaś cholera musi mnie wybudzić. Tym razem podnosząc się gwałtownie uderzyłem głową w kant łóżka pod którym zasnąłem w oczekiwaniu żeby przyłapać moją Luśkę na zdradzie…

Bolesław Bednarz-Woyda

Fot. Tomasz Niziołek

Od redakcji: Zapiski snów Redaktora Bolesława nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, są absurdalne, a wszelkie podobieństwa do wydarzeń rzeczywistych są przypadkowe. Redakcja ma nadzieję, że Redaktor Bolesław prędzej czy później zacznie śnić o potędze naszego małego imperium.

Udostępnij
Poprzedni artykułJest praca
Następny artykuł Zawieszone połączenia do Czech

4 Komentarze

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię