Kwiatek dla Heli

0
1672

Hela do facetów szczęście miała szczególne.

Benio i Henio to dwaj dżentelmeni, z którymi romansowała Hela z powodzeniem rozmaitym. Obaj pokochali ją i ona obu też kochała. I burzliwe te miłości były, i piękne – i rozstania także. Z piorunami.

Benek fantastyczny był i jakby kilku w nim na raz ludzi mieściło się. Trzeba przyznać – każdy z nich miał to coś i na Heli wrażenie robili wszyscy – jak jeden. Charakterem nieugiętym, czarem, mirem w ferajnie i gestem. Wszystko to w jednym Beniu. Oprzeć się trudno.
Dodatkowo w zaczarowanej krainie mieszkał za rzeką Benio. Niby beretem rzut, a nie każdy poważył się tam na spacer, bo okolica szczególna była. Torowisko, cmentarz, rzeka i wylotowa ulica wyznaczały granice krainy Benia. Z mocnymi punktami – knajpą u zbiegu Pstrowskiego i Marchlewskiego, i złowrogą neogotycką fasadą siedziby władzy na Nowotki w Legnicy. Obywatele Cyganie po urzędowo nakazanym osiadłym trybie życia byli tu właściwymi gospodarzami. Cywilizowany świat biegł troszkę innymi traktami. Tramwaj tylko do dworca chodził i do mleczarni albo parowozowni piechotą się leciało. Albo wzdłuż rzeki, albo mostem. Kolejarska dziatwa przedszkole tam miała a dzielnica kino. Własne jakby. Wcale tam mosiądzów – jak w Bałtyku – nie było i pluszowych lóż.
Ale przytulnie i ci zza rzeki raczej tam nie zachodzili.
A kolejarze grali w karty albo szachy i gorzałę pili fest.
A szefował temu on – Benio. Wielka Heli miłość.

Ten drugi – Henio. Od Benia inny całkiem. Zdrowia gorszego, mikry taki i zagraniczny trochę na dodatek. Jakby bliższy życia i mniej nieuchwytny, ale to pozory tylko i też niełatwo z nim Heli było. Artysta!
Mieszkał nieopodal Benka, ale nigdy się nie spotkali się, bo pracował dużo i spędzał czas po szkołach i kulturalnych instytucjach miasta, w których zakładał teatry, zespoły i chóry. Nie wiedzieli o sobie wcale – Benio o Heniu i o Beniu Henio. To że Hela straciła dla obu głowę, na jakiś czas i nie równocześnie – nie miało dla żadnego z nich najmniejszego znaczenia. Mieć nie mogło.
Heniowi śpiewało ciągle w głowie i nie tylko chóry powoływał, ale też w nutach kopał, dyrygował i w wolnych chwilach na wódeczkę wpadał, kiedy z emdeku wychodził. A Zacisze za rogiem tuż mieściło się. A na następnym rogu też Ptyś był z pijalnią piwa w dół po kręconych schodkach. I pod platanami Parnasik zaraz.

Obu pokochała Hela i obaj zostawili ją. A może to ona ich zostawiła zajętych swoimi sprawami?
Nawet mówią, że Henio Heli, bo złośliwy być potrafił pono, zepsuł bardzo długo i pieczołowicie szykowane entrée na Zamku niebywałą nawałnicą. Ale to już chyba nie w mocy Henia było i tylko przez zazdrość gadają, bo takiej miłości to teraz już nie ma. Nie.

Hela jednak, dumna dama, też ścieżki swoje miała, i ma wciąż – nieodgadnione, którymi chadza sama i choć obaj i Benio, i Henio skradli jej serca na chwilę, ni w czym jej nie przeszkodzili.
Ba, piękniejsza po tych romansach i silniejsza jest. I chociaż nie raz nadenerwowali się różni przez nią, wciąż ją oglądają jednak z podziwem.

Sto lat, Hela!

Adam Kowalczyk

Udostępnij
Poprzedni artykułTarcza
Następny artykułNa trzeźwo

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię