Dom nad Płoską u Franciszkanów

0
774

Małe spotkanie na trzydzieści osób odbyło się w Legnicy, w katakumbach klasztoru Franciszkanów w niedzielny wieczór. Godzinne z plusem. Marcin Więckowski, publicysta magazynu „Polonia Christiana” i autor powieści historycznej Dom nad Płoską, opowiadał, jak doszło do napisania tej książki.

Najpierw był więc jego wolontariat na Ukrainie, potem artykuł w magazynie i w końcu powieść, w której wykorzystał historie poznane w pracy na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej.

Prezentacja sama miała przebieg prosty.
Najpierw lokalizacja. Ponieważ miejsce akcji to wieś Maćkowce, w której działają legniccy franciszkanie, naturalną koleją rzeczy było więc zaproszenie autora do Legnicy. Ciekawe, czy wiedział, jakie to miasto; tutaj przecież do ostatka broniono ruskiego pomnika wzywając do okazania mu szacunku słowami Asnyka. Nazwano go ołtarzem przeszłości, za poetą. To pospolite ruszenie uwiedzionych i wdzięcznych. Zaś z kasy miejskiej, całkiem urzędowo, wyasygnowano niemało pieniędzy, żeby zbudować lapidarium dla tutejszych sowieckich pozostałości.
W tym pomnika sołdata i kabewiaka. Dobrana para.
Głównym wątkiem powieści, jak mówi Marcin Więckowski, jest Operacja polska NKWD, o której, jak zauważył autor, niewiele się mówi w Polsce. Najważniejszym źródłem wiedzy autora Domu nad Płoską o tym zdarzeniu były publikacje profesora Iwanowa, którego często wskazywał jako fachowca od Sowietów sam profesor Andrzej Nowak. Stwierdził prelegent, chyba słusznie, że trzydzieści lat nieobecności tego tematu w polskiej literaturze wystawia naszym pisarzom dość nieciekawą cenzurę. Prawda. Polacy woleli czytać Pilcha, Gretkowską albo wynurzenia Jandy, bo po co komu zajmować się ponad setką tysięcy polskich trupów gdzieś w Rosji?
Gdy w Legnicy  jeszcze stał Pomnik Wdzięczności na Pl. Słowiańskim, w rocznicę – 12 sierpnia 2013 roku zawieszono na nim baner upamiętniający tę zbrodnię. Obrońców dobrej pamięci o sowietach, wdzięcznych legniczan nie było wówczas w pobliżu. Oni zresztą nigdy nie ujawniali się i nie wspierali otwartymi demonstracjami decyzji Ratusza wstrzymujących jakiekolwiek ruchy prowadzące do likwidacji pomnika. Nie było wiadomo, dlaczego tak bardzo w Legnicy dbano o ich dobre samopoczucie zachowując tak długo ten kłamliwy i bezczelnie obraźliwy monument.
Inne à propos – to Polacy na Ukrainie. Słowacki w THM (Sen srebrny Salomei) miał podnieść sprawę podmiotowości Ukrainy, jakiej rzekomo odmawiali jej przez stulecia Polacy. Polacy zaś na Ukrainie, których tak okrutnie trzebiła koliszczyzna, byli opisywani przez recenzentów niemal jako najeźdźcy, okupanci odmawiający podstawowych praw ludowi.
Więckowski dość wnikliwie przedstawił powody obecności Polaków na Kresach – i tych bliskich, i tych dalekich. Wbrew przeraźliwie prostackim wersjom dziejów o kolonizatorach i najeźdźcach, jakie pojawiały się w internetowych opisach ostatniej premiery naszego teatru – nie byli to butni zdobywcy dążący na wschód w poszukiwaniu nowych przestrzeni życiowych. Od Czasów unii z Litwą, po wiek dwudziesty ziemie dzisiejszej Ukrainy zasiedlali ludzie biorący pod pług ugory, ziemie puste.
Jak Jan i Cecylia od Orzeszkowej czy bohaterowie Tworzywa Wańkowicza przybyli w kanadyjską pustać. O późniejszych już zesłańcach, konspiratorach, powstańcach i ich potomkach, o jeszcze później deportowanych – wspominać nie trzeba.
Po raz kolejny przypomina się niedorzeczny zarzut pomiatania innymi narodowościami postawiony nie tak dawno jeszcze Pożodze Zofii Kossak przez wdzięcznego emeryta LWP w Obywatelskiej Kawiarence przy teatrze.
Legnica jest, doprawdy, doskonałym miejscem do propagowania takich tekstów jak Dom nad Płoską.
Trzydzieści osób w ten zimny niedzielny wieczór to i tak niemało, ale może dzięki nim, jak wcześniej poprzez działalność Legnickiego Klubu Gazety Polskiej, audycjom Radia Plus czy spotkaniom z prelegentami w Duszpasterstwie Ludzi Pracy – odczyni się choć trochę ciążący wciąż Legnicy czerwony sentyment i trujący urok Małej Moskwy.

Adam Kowalczyk

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię