Czarna rozpacz

0
2667

Crowdfunding – ładne słowo. Modne i nowoczesne. Demokracja (demokratyczność?) w nim tętni i buzuje (chociaż demos i crowd to coś zupełnie różnego). Fundator masowy płaci i kupuje towar w ciemno. Jak czarnego kota w czarnym worku.Ludzie wydają pieniądze, jak im się podoba i właściwie – nic komu do tego. Jak chcą – czemu nie?

Kupują w ten sposób swoje pragnienia. Crowd – tłum wynajmuje kogoś, kto zaspokaja jego tęsknoty, potrzeby, karmi i poi. Koi także. Leczy lęki. Badacze tłumu (crowd) ustalili, że wśród czynników powodujących zachowaniami tłumu istotnym jest poczucie zagrożenia.
Tłum właśnie funduje film Przemysława Wojcieszka Czarne pola. Po dwóch odcinkach widać już, co jest spoiwem fundatorów – crowd, który płaci reżyserowi i scenarzyście. Wiara w talent Przemysława Wojcieszka. Wiara w przekaz, który nosi w sobie – wart ujawnienia, ekspresji. Chociaż zastanawiam się, czy słowo wiara należycie nazywa motywacje, które sfinansowały ten film.
To, co widzimy w Czarnych polach, znamy już dobrze z Hymnu narodowego, do którego w pacht oddano (sami chcieli?) sporą gromadę aktorów Modrzejewskiej. Niestety! Tak jak teraz, nienajgorsi skądinąd Albert Pyśk (cóż to za Dymitr był znakomity!), Mateusz Krzyk (zabijał Gomułkę) i Aleksandra Listwan (urocza i straszna w Fanny i Aleksander) – dają się nająć do ról, w których ich sztuka aktorska, eufemistycznie rzecz biorąc, nie wzlatuje, oj – nie (można zagrać ≠ trzeba zagrać).
Ale nawet – jeśli crowd chce finansować obsesje Przemysława Wojcieszka i nic nam do tego – żebyż choć miały one moc trucizn, narkotyków, czarodziejskich wywarów, eliksirów. Żebyż!
A tu dialogi drugiej odsłony Czarnych Pól to jakiś makaron z kaszanką. Prezes – patriarcha, smakosz literatury – już lepiej żeby raz zwymiotował, niż markował torsje co rusz. Zepsucie jego córki także samo sztuczne jak przesadne filipiki taty. Wszystko to paplanina i nieznośna, i nieuzasadniona. Jeśli mamy tu i Wyspiańskiego, i Matrix (błąd systemu – no, no!) i prostactwa niedowyuzdanej panny z Londynu, to powstaje pytanie, w jakie języki zasłuchał się scenarzysta i kogo wykreował w osobie Patriarchy? Na pewno czyta dużo gazet – głównie chyba Dekodera, to tam znajdziemy takie żenująco słabe koncepty w całkiem sporych ilościach. I jeszcze ten Prezes i Nowogrodzka – nachalne aktualizacje, których autor nie może sobie darować, jakby nie ufał, że jego mocodawca – crowd pojmie – w lot. Mądrej głowie, jak mówią – dość dwie słowie. A tu – wielosłowie, aż się przelewa!

Trudno także zrozumieć, że po tylu przykrych słowach i gestach ze stron obu, adwersarze – gangster i policja – dochodzą porozumienia w kwestii pełnej współpracy. Która – chyba kończy się równie nieoczekiwanie, jak się zaczęła? Jaki interes we współpracy ma tytułowy Patriarcha, po co mu to? Jego zgoda na doraźną spółkę z katopsami jest potrzebna chyba tylko po to, aby wieść te donikąd prowadzące monologi, a to znaczy – żeby móc złorzeczyć PiSowi, prezesowi, Kościołowi, narodowi, klerowi, zasadom, patriotyzmowi – sobie – w końcu – samemu. Co za gorycz! Sam piołun.
Pewnie – zanim Bond uratuje świat, musi naradzić się z M. albo przycisnąć kanalii gardło obcasem – żeby wszystko wyśpiewał. Ale żeby cały film – jedno gadanie?
Czy crowd miał złudzenia, że Przemysław Wojcieszek ma w sobie jakąś tajemnicę do ujawnienia?
Po Hymnie… w Modrzejewskiej wszystko już od wtedy znamy. My – w Legnicy. Ale Czarne Pola mają zasięg sieciowy – powszechny. Jest więc w tej realizacji jakaś ambicja większa. Ale licznik pokazuje: trochę ponad trzystu widzów – to chyba nieznośnie mało.
Nieuchronnie przy tym ze zdemaskowaniem twórczej niemocy Przemysława Wojcieszka, odsłania się w Czarnych Polach tani gust płatnika, i głębia jego frustracji, i płycizny jego pragnień.
Czy jest zaspokojony? Ten crowd? To mu wystarcza? Za to płaci?
To szczególna demonstracja – Czarne Pola: mamy własną filmową sztukę, własne widzenie spraw, własne spojrzenie na świat, tak was widzimy – i co nam zrobicie? Nic. Nic się nie da zrobić.

Adam Kowalczyk

Udostępnij
Poprzedni artykułPan T. i Benek Cygan
Następny artykułNa sesji

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię