Cyfrowy anioł

0
1448

Ostatnia część legnickiego serialu 5.0 to monolog dziecka in statu nascendi. Z pozoru. Istoty, która posługuje się formami męskimi i żeńskimi jednocześnie, co, jak się okaże, nie jest brakiem jej rozeznania co do własnej płci; może jest tego rozróżnienia zakwestionowaniem, odrzuceniem.

 

W pół drogi przed wcieleniem, które częściej nazywa inkarnacją, Ono wpisuje się, także poprzez te -łem/-łam w jakieś chińskie zespolenie męskiego i żeńskiego (Yin/yang). Dalekowschodnie pomysły przychodzą do głowy, nie wiadomo, czy potrzebne klucze do zrozumienia. Jest to ważne, gdyż obejrzeliśmy część zamykającą serial. Widowisko trwa trochę ponad dwadzieścia minut – niewiele jak na finał apokalipsy.
Koncepcja tego odcinka oparta jest na niepozornym zdaniu o ludziach, którzy mają wielki mózg.
Kto wie, czy nie jest to złudzenie, jakiemu bezwiednie wszyscy ulegamy. Ale nie da się tego ustalić na pewno, będąc człowiekiem myślącym, że ma mózg.
Istnieje bowiem koncepcja, która mówi, że to mózg – ma człowieka.

Wypowiedziane…

…głosem jakiegoś Ono spostrzeżenie o niezdolności do deptania trawy niejako ją potwierdza. Ludzie na pozór są, jednak nóg nie ma. Monolog Onego wypełniony jest pojęciami bardzo zmysłowymi, somatycznymi, choć do wcielenia Onego jeszcze nie doszło (i nie wiadomo, czy dojdzie), mimo że Ono ma lat dziesięć albo trzy. Istnieje jakoś inaczej, niezgodnie z potocznym pojmowaniem istnienia przez ludzkich ludzi (znaczy – nas). To swoiście rozumiane istnienie Onego uchyla principium non contradictionis: nie można przecież być i nie być zarazem.
Choć nie ma ciała, ma jednak rodziców – mamę i tatę, skłonnych do niezadowolenia z powodu oglądania Erodromu. Jest świadkiem tej niewyszukanej rozrywki ludzkości z części IV serialu, ma dostęp do telewizora, a jego życie jest obwarowane jakimiś zasadami.
Jest więc Ono paradoksalne. Istnieje też w paradoksalny sposób. Analityczne opisy, którymi Ono demontuje nasz świat w kilkunastu ujęciach (ciało, przestrzeń, słowa, miłość, wydarzenia itp.), pokazuje niezwykłą zawiłość koncepcji 5.0. Musiałoby Ono przeżyć życie, aby móc powiedzieć to, co mówi i wie. Mówi jednak, choć nie istnieje (lub istnieje na sposób, który wymyka się dzisiejszemu doświadczeniu) posługując się tym skomplikowanym systemem, jakim jest język. Mało tego, jest ironiczne, złośliwe, miejscami dowcipne, ale i dziecięce (gdy wyraża obrzydzenie na temat dorosłego pocałunku).
Czy Ono to scyfryzowany anioł? Wirtualny fantom? Personifikacja depersonifikacji?
Cóż za skomplikowanie.
Idalia Rocznik, która użycza głosu Onemu, nie wytrzymuje miejscami i słychać wyraźnie, że takie spojrzenie na obecny świat śmieszy ją. Może niekoniecznie świat jako taki, ale te jego transpozycje do przestrzeni wirtualnej: zapis w kodzie zero-jedynkowym i spojrzenie na ludzkość z jakiegoś nieludzkiego zupełnie dystansu.
Jest jedyną uśmiechniętą istotą w całym serialu 5.0, ale czy to pogodny uśmiech? Raczej ironiczny, z dystansu. Fałszywego dystansu. Które dziecko nie chce być kierowcą, lekarką, kosmonautą albo artystką? Ono?

 

Autorka…

…w finale 5.0 osądziła niektóre obsesje człowieka XXI wieku (pieniądze, plastik, kult ciała, ekologia), pragnienia i obawy, i pozwoliła Onemu na luksus pozostawania poza światem, w tej chmurze nieokreśloności, z której na nas patrzy i nas sądzi.
Można by cieszyć się, że jego obserwacja nie jest bardzo surowa, i nie ma postaci orzeczenia o winie oraz nie nakłada kar; przypomina raczej wypracowanie dla mamy i taty (jest, niestety, także wypracowaniem o mamie i tacie). Ale zapełniający scenę aktorzy mają stać się żywym dowodem na słuszność obserwacji Onego. Wytwarzają oto nieuporządkowany, choć schematyczny ruch, działają jak automaty powtarzając gesty i figury, przemierzają scenę ustalonymi ścieżkami. Synchronizują się wszyscy tylko raz, a dwoje z nich jedynie wówczas, gdy Ono mówi o miłości (choć i wtedy jest jakaś trzecia postać podkradająca gesty pary). Mają przy tym twarze bez wyrazu. Brak w nich oznak życia. Bo ich mechaniczne ruchy trudno za takie uznać.
Tę kanciastą pantomimę grającą kompletne odarcie z człowieczeństwa zrealizowali aktorzy biorący udział w poprzednich częściach 5.0.
Niewątpliwym walorem całego serialu jest elektroniczna robota modernizująca THM. Trudno bez niej wyobrazić sobie na żywo dostępność odcinków we wszystkich niuansach. Jest w części V także używane ostatnio stale tło-ekran. Tu nakładają się na siebie monochromatyczne wielkie oblicza kobiet i mężczyzn, przenikają, wtapiają jedne w drugie, zakłócają i deformują, zapełniając twarze czworgiem oczu albo parą ust. To twarze dorosłe, kontrastujące z głosem Onego. Gadające głowy, których zwielokrotniona czynność mówienia pozostaje rozłączna z komunikatem, ruchy ust niezsynchronizowane z tekstem.
To my. Ludzie bez właściwości. Masa. Rzeczywiście, kto by chciał być kimś takim?

 

Po poprzednich…

…klaustrofobicznych i strasznych wizjach finałowe rozjaśnienie serialu dziecinnym, dziecięcym spojrzeniem na cywilizację mogłoby być poczytane jako nawoływanie o nawrócenie. Zawrócenie. Zachętę do stania się dziećmi w jakiejś mierze. W jakimś zakamarku siebie.
Ale to mrzonki. Rojenia o bardzo podobnej wygodzie wpisywano niedawno jeszcze w postać Fido – ludzika z t-shirta. Czytaliśmy: Fido jest dla Fido. Fido nie jest przeciw komukolwiek. Fido jest młody[a/e(?)]. Fido nie ma wieku. Fido widzi wszystko. Fido jest niewinne. Fido niczego nie osądza. Fido jest potężne. Fido pochodzi z przeszłości. Fido jest przyszłością.
Ono
z 5.0 nie ma tak wywalone na wszystko jak Fido ani, z drugiej strony – nie ma oskarżycielskiego tonu panny Hałderju, ani też zgryźliwości Franka z Kota, ale ich awans jest podobny.
Jednak, jak wiemy – gorliwe dzieci z dawnych krucjat skończyły marnie, dzisiejsze zaś – nieodwołalnie urosną i nie uratują świata pozostając w stanie choćby najbardziej przenikliwego niewcielenia.

Adam Kowalczyk

 

Zostaw komentarz

Proszę wpisz swój komentarz
Proszę wpisz swoje imię